"Dziecko Rosemary" 50 lat później. Film, który stał się fenomenem na skalę światową
Film opowiadający o kobiecie zgwałconej przez diabła i dającej życie jego potomkowi z miejsca został uznany za obrazoburczy i niewłaściwy do oglądania przez wiernych. Mija 50 lat, odkąd wszedł na ekrany.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Rosemary i Guy wprowadzają się do starej kamienicy – do miejsca, w którym wcześniej zdarzyło się kilka makabrycznych historii. Świeżo upieczona mężatka zachodzi w ciążę w okolicznościach, których praktycznie nie pamięta. Wkrótce zaczyna dostrzegać u siebie niepokojące objawy. Bóle, bladość, apetyt na mięso. W ręce Rosemary trafia książka o czarach i czarownicach. Wertuje ją, by przekonać się, że jej sąsiedzi to sataniści. Nie może jej pomóc żaden lekarz, a wszyscy wokół wydają się w zmowie z demonicznymi sąsiadami. Nawet mąż jest podejrzany. Więziona w domu Rosemary wydaje na świat dziecko, które od razu zabierają jej sąsiedzi. Opowiadają jej tylko, że ma przerażające oczy po swoim prawdziwym ojcu. Antychryście.
Taką historię doskonale pamięta pewnie większość z nas. „Dziecko Rosemary” Romana Polańskiego na zawsze zapisało się w historii kina. Właściwie to każdy szczegół filmu owiany jest legendą. Dialogi, dekoracje mieszkania, sukienki Rosemary, jej fryzura, kołyska dziecka. Film pokazał wielu twórcom, jak robi się najlepsze horrory. Historia, jaka za nim stoi, nie przestaje zadziwiać.
Demon ukryty na planie
Polański książkę o historii Rosemary przeczytał w jedną noc. Niemal od razu zgodził się wyreżyserować film, który stał się jego przepustką do kariery. Po latach mówił w wywiadach, że „Dziecko Rosemary” zrobiło z niego pupilka Hollywood. I wiele miał w tym racji.
W 1967 roku Ira Levin napisał książkę, która dała początek filmowemu arcydziełu. W felietonie dla „Criterion” pisarz przyznał, że miał obsesję na punkcie horrorów. Gdy odkrył, że ludzki zarodek może straszyć równie efektownie, co kryjące się w ciemności demony, postanowił napisać swoją książkę. To właśnie tak zaczęła się historia „Dziecka Rosemary”:
– Główkowałem, co z tym zarodkiem musi się stać. Horror medyczny nie wchodził w grę. Miałem dwie opcje: moja nieszczęsna bohaterka musiałaby zostać zapłodniona albo przez istotę pozaziemską, albo diabła. ET już wcześniej spłodził dzieci w powieści Johna Wydhama. Utknąłem z szatanem. W którego w ogóle nie wierzyłem – opowiadał Levin po wielu latach.
Czytał książki o wiedźmach, dopracowywał szczegóły. Nawet data poczęcia dziecka Rosemary nie mogła być przypadkowa. Padło na 4 października 1965 roku. Wizyta papieża w Nowym Jorku. Ten szczegół nadał ton pracy Levinowi. Po kilku dniach od premiery książka stała się bestsellerem, a Paramount wykupiło prawa do ekranizacji.
Początkowo reżyserem „Dziecka Rosemary” miał być William Castle. Zastawił dom, by zdobyć pieniądze na produkcję. Opatrzność lub inna siła czuwały. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby "Dziecko Rosemary" gdyby jego reżyserem został Castle, miłośnik filmów klasy B. Byłoby śmiesznie, nudno, a krew lałaby się bez opamiętania co minutę.
Po negocjacjach ze studiem udało się ustalić, że to Polański stanie za kamerą, Castle będzie producentem. Polak scenariusz miał gotowy w trzy tygodnie. Powstawał – jak plotkowano – przy wsparciu Antona LaVeya – założyciela kościoła satanistycznego. LaVey miał udzielać reżyserowi technicznych wskazówek związanych z działaniem sekty. W rzeczywistości LaVey nie miał nic wspólnego z filmem. Ale podobnych teorii spiskowych namnożyło się wokół filmu mnóstwo.
Zobacz też: Jest decyzja amerykańskiego sądu ws. Romana Polańskiego
Nie dla ciężarnych
- Cały pomysł "Dziecka Rosemary" kłócił się z moją racjonalną wizją świata. Aby więc film stał się wiarygodny, postanowiłem zastosować pewien wybieg: dopuścić interpretację, że nadprzyrodzone przeżycia Rosemary są wytworem jej wyobraźni. Cała historia oglądana z jej punktu widzenia mogła wydawać się jedynie ciągiem koszmarnych zbiegów okoliczności, produktem rozgorączkowanej fantazji bohaterki - tłumaczył reżyser w swojej książce pt. "Roman".
Sprawdziło się to idealnie. Mia Farrow stała się Rosemary z krwi i kości.
- Wiedziałem o niej tylko, że jest żoną Franka Sinatry. (...) Mia nie odpowiadała wprawdzie ani opisowi Levina, ani mojemu wyobrażeniu Rosemary - typowo amerykańskiej dziewczyny, silnej i zdrowej - ale jej umiejętności aktorskie były tak oczywiste, że zaangażowałem ją bez próbnych zdjęć - podkreślał po latach Polański.
Była przekonująca do tego stopnia, że ciężarne bały się oglądać ją na ekranie. Krucha, bojąca się o swoje zdrowie, o swoje dziecko, w końcu bojąca się tego, co w niej rośnie. Farrow zaangażowała się tak, że w jednej scen rzeczywiście zjadła surową wątróbkę. Jej bohaterka jest nieśmiertelna. Rosemary to zniewolona kobieta, którą przetrzymują fanatycy, rozporządzają jej ciałem, decydują o wszystkim, co dzieje się z jej ciałem. Brzmi znajomo? Dzisiaj niemal identyczne wątki podejmuje serial „Opowieści podręcznej”. Tyle że oprawcami nie są sataniści, a wierzący w Boga.
Shari Zack z uniwersytetu stanowego w Illinois podczas wykładu upamiętniającego 50. rocznicę powstania filmu zwróciła uwagę również na wątek gwałtu małżeńskiego – temat, o którym mówi się ostatnio ze zdwojoną siłą.
- Jeszcze zanim dowiaduje się, że została zgwałcona przez diabła, gwałci ją mąż. Przyznaje się do tego następnego dnia. Czuje, że to było złe. To okropna scena. To moment, w którym wszystkie powtarzamy przed ekranem: „ok, zabieraj się od niego” – opowiada Zack. – Mamy wiele historii, w których ludzie sprzedawali siebie diabłu za różne dobra, za pieniądze, za sławę. Ale w filmie mąż sprzedaje własną żonę. Żonę! To nie jego życie popada w ruinę, ale jego partnerki – dodaje.
To niewątpliwie sukces filmu, jeśli po 50 latach dalej odnajduje się w nim wątki odnoszące się do teraźniejszości. A fenomen „Dziecka Rosemary” to nie tylko scenariusz, dialogi i aktorzy. To też montaż.
– Znaczna część widzów była przekonana, że widziała dziecko, jego kopytka i inne diabelskie atrybuty. W rzeczywistości zobaczyli – przez ułamek – podprogowy obraz niby kocich oczu, wbitych w Rosemary podczas nocnego koszmaru na początku filmu – podkreślał dla przykładu Polański.
O sukcesie niech świadczą też wszystkie demoniczne teorie, którymi zaczęli żyć widzowie.
Klątwa Rosemary, Polański satanista
„Dziecko Rosemary” odniosło sukces komercyjny i przyczyniło się do powstania nowych filmów o podobnej tematyce, został też zauważony przez Amerykańską Akademię Filmową. W 1969 roku film nominowano do Oscara w kategoriach: najlepsza żeńska rola drugoplanowa (Ruth Gordon za rolę Minnie Castevet) oraz najlepszy scenariusz adaptowany (Roman Polański), co przełożyło się na statuetkę dla Ruth Gordon.
Niedługo po premierze mówiło się o klątwie „Dziecka Rosemary”. Zaczęło się od tego, że jeszcze na planie Mia Farrow została porzucona przez męża – Franka Sinatrę.
Był oburzony tempem prac nad filmem. Postawił jej ultimatum: albo ja, albo film. Wybrała to drugie. – Aż tu pewnego listopadowego popołudnia, bez uprzedzenia, na naszym planie pojawił się adwokat Franka, Mickey Rudin, i wręczył mi brązową kopertę. (...) był to oficjalny pozew o rozwód wniesiony przez Franka Sinatrę – opisywała tamtą sytuację aktorka.
Polański komentował później: – Niewiele mogłem dla niej zrobić. Poszedłem zdać relację Evansowi. Wiadomość ta zwaliła go z nóg, uważał bowiem, że koniec z filmem. Wróciłem do Mii i zapytałem, czy chce pojechać do domu. "Nie" – odpowiedziała. "Wszystko będzie okay. Daj mi tylko dwie, trzy minuty". Wznowiliśmy zdjęcia. Mia wzięła się w garść do końca dnia, i do końca filmu, ale wiedziałem, że jest zupełnie załamana.
Potem rok po premierze zginął Krzysztof Komeda – autor muzyki do filmu. Wcześniej William Castle miał zawał, przez co i on pożegnał się z tym światem. Mówiło się, że nie zniósł gróźb, które dostawał po publikacji filmu. Robert Evans – kierownik produkcji – przeżył trzy zawały, potem został oskarżony o morderstwo. Co więcej, John Lennon kupił pięć apartamentów w kamienicy, w której kręcono film. Zginął zastrzelony przed tym budynkiem w 1980 roku.
Klątwa miała też dosięgnąć żonę Polańskiego – Sharon Tate, którą zamordowano, gdy była w zaawansowanej ciąży. – Zaraz po odkryciu masakry środki masowego przekazu oddały się bez reszty na usługi hollywoodzkim plotkom i zaczęły fabrykować najrozmaitsze wersje orgii, bankietów z narkotykami i seansów czarnej magii. (…) Twierdzono, że Sharon i ci, których zamordowano wraz z nią, byli odpowiedzialni za swoją śmierć, ponieważ oddawali się złowieszczym praktykom i przestawali z nieodpowiednimi ludźmi – opowiadał reżyser w autobiografii „Roman by Polański”.
Złowieszczym praktykom miał oddawać się też i Polański. Podejrzewano go o związki z satanizmem, okultyzmem. Wytykano, że w jego filmach często pojawiają się sceny… seksu i przemocy, i znaczy to, że czci zapewne szatana. Zwolennicy tych okrutnych teorii tłumaczyli, że Polański postąpił tak, jak bohater „Dziecka Rosemary” – Guy. Poświęcił żonę, poświęcił dziecko w zamian za karierę.
Polański długo nie mógł pozbierać się po śmierci żony. Czytając o tych teoriach spiskowych nawet trudno się dziwić.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.