Francuzi nadal uważają, że padł ofiarą spisku. Śmierć gwiazdy ''Skrzydełko czy nóżka'' ciągle nie daje spokoju jego fanom
Wcale nie chciał być prezydentem. Zgłosił swoją kandydaturę, aby, jak twierdził, zrobić jeszcze większy "burdel". Rozgoryczony sytuacją polityczną, chciał ośmieszyć i skompromitować francuski rząd. I dla osób u władzy szybko stał się wrogiem publicznym numer jeden. Za to ludzie go uwielbiali.
19.06.2017 | aktual.: 20.06.2017 11:57
Coluche, który zmarł 19 czerwca 1986 r., był obok Louisa de Funesa jednym z najpopularniejszych komików nad Sekwaną. Człowiekiem bystrym, niebojącym się wyzwań i kochającym pomagać słabszym. Założona przez niego organizacja Les Restos du Cœur zajmowała się dożywaniem najuboższych.
Zginął tragicznie. Jak wciąż sądzą niektórzy, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Ubogie dzieciństwo
Urodził się w Paryżu jako Michel Gérard Joseph Colucci, syn francuskiej kwiaciarki Simone Bouyer i pochodzącego z Włoch dekoratora wnętrz, Honorio Colucciego.
Gdy chłopiec miał zaledwie trzy lata, jego ojciec ciężko zachorował i zaraz potem zmarł. Nieszczęsna wdowa, ledwo wiążąca koniec z końcem, próbowała utrzymać rodzinę za swoją niewielką pensję.
Po szkole Michel, by odciążyć domowy budżet, imał się różnych prac, ale w żadnej nie wytrzymał za długo.
Plan na życie
Już w młodości wykazywał się pewnym zamiłowaniem do nonkonformizmu i brakiem poszanowania dla autorytetów. Kiedy wcielono go do wojska, wykazywał się takim nieposłuszeństwem, że błyskawicznie wylądował za kratami.
Nie miał za bardzo pomysłu na siebie. W połowie lat 60. pomagał matce w kwiaciarni, ale wiedział, że nie jest to życie, o jakim marzył.
Zaczął próbować swoich sił, występując publicznie, jednak jego wokalne popisy w kawiarniach okazały się niewypałem. Wtedy wpadł na pomysł, że być może powinien zostać komikiem.
Solowa kariera
W 1969 r. zaczął występować w Café de la Gare, które skupiało początkujących francuskich artystów. Wydawało się, że doskonale odnajduje się w grupie komików, jednak koledzy nie akceptowali jego problemu alkoholowego.
Odszedł, ale rezygnować ze swoich ambitnych planów nie zamierzał – założył inną grupę, Le vrai chic parisien. Sytuacja jednak się powtórzyła, Coluche, zbyt często zaglądający do butelki, znów porzucił ekipę i tym razem zdecydował się na karierę solową.
Gdy telewizja wyemitowała jego skecze, widzowie pokochali komika, a filmowcy nie mogli go już dłużej ignorować. Coluche zaczął grywać w komediach, czasem po kilku rocznie. Wystąpił między innymi w filmach "Skrzydełko czy nóżka", "Fajtłapa" czy "Tchao pantin".
''Chcę się pobawić''
W 1980 r. wprawił wszystkich w niedowierzanie. Kiedy ogłosił, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich, jego fani wietrzyli większą aferę. I faktycznie. Coluche bez skrępowania oznajmił, że nie traktuje tego poważnie, chce jedynie „skompromitować francuski establishment”.
- Wcale nie chcę być prezydentem – mówił. -* Zgłosiłem swoją kandydaturę, żeby był większy burdel. Chcę się pobawić i się pobawię. Korzystam z tego, że jestem popularny. Jestem jedynym kandydatem, który nie chce być prezydentem, dlatego będę miał wielkie powodzenie. Głosować na mnie będą ci wszyscy, którzy chrzanią politykę, polityków i cały ten cyrk jakim są wybory.*
''Polityka to show''
Francuzi byli zszokowani, władze kipiały z wściekłości i atakowały komika ze zdwojoną mocą. Zwłaszcza, gdy okazało się, że wedle jednego z sondaży Coluche'a popierało aż 16 proc. wyborców.
-* Polityka to show* – mówił w tygodniku "Szpilki" sam zainteresowany. - Najlepszy kandydat to ten, który najlepiej wypada w telewizji. Ludzie nie głosują na prezydenta, tylko na to co widzą w telewizji - dodał komik.
- A teraz: odpieprzcie się! - takimi słowami kończył swój program wyborczy.
I wreszcie doczekał się problemów. Władze zabroniły komikowi występów, ograniczono mu dostęp do mediów, był nieustannie śledzony, a gazety wyciągały największe brudy z jego przeszłości. Przestraszył się dopiero wtedy, gdy zastrzelono jego przyjaciela, zaś on sam został o tę zbrodnię oskarżony.
- Kiedy przestało mnie to śmieszyć, przestało mieć sens – oznajmił, wycofując się z wyborów w połowie 1981 r.
''Fuckin' Truck''
Coluche, kochający szybką jazdę, pod koniec 1985 r. trafił do Księgi Rekordów Guinnessa pędząc na swoim motocyklu Yamaha z prędkością 252,087 km/h.
Dziewięć miesięcy później, 19 czerwca 1986 r., komik jechał – tym razem zgodnie z przepisami – z Cannes do Opio. W jego pojazd uderzyła rozpędzona ciężarówka. Nie udało się go uratować. W chwili śmierci miał zaledwie 41 lat.
Jego tragiczny wypadek wywołał we Francji narodową żałobę. Przyjaciel zmarłego, Renaud Séchan, nagrał płytę zatytułowaną "Fuckin' Truck". Pojawiły się również spekulacje, że może śmierć Coluche'a nie była wcale dziełem przypadku, a politycznego spisku...