Grace Jones: Boją się jej wszyscy mężczyźni
19.05.2015 | aktual.: 22.03.2017 08:46
- Szczerze mówiąc, moje życie nie jest wcale takie niezwykłe, jak się ludziom wydaje – twierdziła przed laty Grace Jones, choć patrząc na jej biografię i dokonania artystyczne, jakoś trudno w te zapewnienia uwierzyć.
- Szczerze mówiąc, moje życie nie jest wcale takie niezwykłe, jak się ludziom wydaje – twierdziła przed laty Grace Jones w wywiadzie z "People", choć patrząc na jej biografię i dokonania artystyczne, jakoś trudno w te zapewnienia uwierzyć.
Pochodząca z Jamajki córka pastora wprowadziła swego czasu niemały zamęt do świata filmu, muzyki i mody, nie tylko robiąc błyskawiczną karierę, ale i wygłaszając mocno kontrowersyjne sądy, a także prowokując swoim zachowaniem i odważnym wizerunkiem.
W „Conanie Niszczycielu” walczyła ramię w ramię z Arnoldem Schwarzeneggerem, a w „Zabójczym widoku” stawiała czoło Agentowi 007. To ona załatwiła angaż swojemu byłemu ochroniarzowi, a ówczesnemu chłopakowi, którym był zupełnie wtedy nieznany Dolph Lundgren.
''Miałam afro, jamajski akcent...''
Urodziła się na Jamajce, ale jako nastolatka przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracowali jej rodzice.
Choć może trudno w to uwierzyć, w młodości Jones była bardzo nieśmiała i czuła się nieco odizolowana od rówieśników.
- W liceum byłam jedyną czarną dziewczyną. Miałam afro, jamajski akcent i wyglądałam staro – opowiadała.
Całe szczęście szybko odnalazła sposób, aby przetrwać w szkolnej dżungli. Zaczęła uprawiać sport i okazało się, że ma do tego naturalny talent.
''Tworzyłam swój własny kierunek''
- Buntowałam się przeciwko autorytetom* – wspominała. *- Kiedy miałam 15 lat, malowałam sobie twarz i chodziłam w uszytych przez siebie ciuchach.
Nie da się ukryć, że takie podejście pomogło jej później w stworzeniu oryginalnego scenicznego wizerunku i odniesieniu sukcesu.
- Zawsze byłam buntowniczką. Nigdy nie robiłam rzeczy w sposób, w jaki powinny zostać zrobione – mówiła o swojej artystycznej karierze w "Variety". - Szłam albo w zupełnie inną stronę, albo tworzyłam swój własny, nowy kierunek, ignorując reguły i to, co mówili mi ludzie.
Wszyscy brali ją za mężczyznę
Przez jakiś czas pobierała lekcje aktorstwa, ale wkrótce zarzuciła je na rzecz świata mody. Grace podpisała kontrakt z agencją modelek i w 1970 roku wyjechała do Paryża, gdzie, jak sądzono, jej oryginalna uroda zrobi większe wrażenie.
Paradowanie po wybiegu nie było jednak spełnieniem marzeń młodej dziewczyny. Narzekała, że ze względu na jej muskulaturę, wszyscy brali ją za mężczyznę. Nie znosiła robić się na bóstwo i spędzać wielu godzin przed lustrem, które usunęła, jak tylko skończyła z modelingiem.
- Kiedy wsiadam do pociągu, przedział natychmiast pustoszeje. Mężczyźni są mną przerażeni. Zawsze jednak zostaje ktoś, kto się mnie nie boi - mówiła wiele lat później.
''To był zupełny przypadek''
W 1977 roku zaczęła się jej przygoda z muzyką – Jones podpisała kontrakt z wytwórnią Island Records i zadebiutowała płytą „Portfolio”, a w rocznych odstępach wydała następne krążki - „Fame” oraz „Muse”.
Szybko zdobyła popularność i w latach 80. nagrała kolejnych kilka albumów. Ją samą ten sukces mocno zaskoczył.
- Myślę o sobie raczej jako o interpretatorze piosenek, nie wokalistce – twierdziła na antenie MTV. - Nigdy nie sądziłam, że zostanę piosenkarką. To był zupełny przypadek.
''Czekałam na telefon''
Na ekranie po raz pierwszy pojawiła się w 1973 roku, ale większą rolę dostała dopiero ponad 10 lat później.
W „Conanie Niszczycielu” zagrała wojowniczą Zulę, a film rozpalił w niej marzenia o aktorskiej karierze. Tylko że, wbrew jej oczekiwaniom, propozycje wcale nie napływały ze wszystkich stron.
- Po zrobieniu swojego pierwszego dużego filmu zorientowałam się, że marnuję wolny czas, czekając na telefon. Dobrze, że miałam swoją muzykę, bo podczas tego oczekiwania mogłam przynajmniej komponować.
Wciąż aktywna
Nie czekała jednak zbyt długo. Wydawała kolejne płyty i zdobywała kolejne rzesze fanów. W 1985 roku wystąpiła w „Zabójczym widoku”, a rok później w „Wampie”.
Na planie 14. filmu o Jamesie Bondzie zagrała u boku młodego Dolpha Lundgrena, ochroniarza, a później kochanka, który dzięki niej dostał się do show-biznesu.
W latach 90. jej kariera nieco przystopowała, również z powodu konfliktów na tle zawodowym. Artystka wciąż występowała na scenie, dając koncerty, ale z nową płytą na rynek muzyczny powróciła dopiero po wieloletniej przerwie. Pod znakiem zapytania stanęła też jej kariera filmowa – Jones po raz ostatni pojawiła się na ekranie w 2008 roku, w „Falco - Verdammt wir leben noch” i na razie nic nie zapowiada jej wielkiego powrotu. (sm/ls)