"Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi" - co warto wiedzieć przed premierą?
Zostało kilka dni...
Film "Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi" zbliża się wielkimi krokami. Pierwsze seanse w Polsce odbędą się już 13 grudnia i na pewno przyciągną do kin widzów pragnących poznać dalsze losy Rey, Luke'a, Finna i innych bohaterów "Przebudzenia Mocy".
Szczegóły fabularne "Ostatniego Jedi" są pilnie strzeżone przez wytwórnię, choć po emisji kilku zwiastunów, obejrzeniu serii zdjęć z planu i oficjalnych materiałów promocyjnych, fani powyciągali wiele interesujących wniosków. Jeżeli nie możecie się doczekać premiery ósmego epizodu, już teraz sprawdźcie, czego należy się spodziewać po tym filmie.
Czy zmarła w zeszłym roku Carrie Fisher doczekała się cyfrowej dublerki? Które Hollywodzkie gwiazdy dołączyły do obsady i dlaczego film nie ukazał się – jak pierwotnie planowano – pod koniec maja? To tylko kilka pytań, na które odpowiadamy na kolejnych stronach.
Niezastąpiona Carrie
27 grudnia 2016 r. był tragicznym dniem dla całej społeczności fanów "Star Wars". W wieku 60 lat zmarła wówczas Carrie Fisher, odtwórczyni roli Lei Organy w czterech filmach z serii.
Niespodziewana śmierć Fisher zrodziła pytanie, co się stanie z Leią w "Ostatnim Jedi"? Czy twórcy wytną jej sceny (wiadomo było, że pojawiała się na planie), czy może skorzystają z efektów specjalnych i zastąpią ją cyfrową dublerką? Przypomnijmy, że w filmie "Łotr 1" spece od efektów "ożywili" Petera Cushinga (zmarł w 1994 r.), który w "Nowej nadziei" z 1977 r. wcielał się w komandora Tarkina. W "Łotrze 1" przez chwilę widzieliśmy także młodą Leię, żywo przypominającą Carrie Fisher sprzed lat.
Losu Lei w "Ostatnim Jedi" możemy się tylko domyślać, ale pewnym jest, że Carrie Fisher zdążyła nakręcić wszystkie swoje sceny. Twórcy potwierdzili, że żadna z nich nie została usunięta i nie było mowy o cyfrowym ożywianiu nieodżałowanej aktorki. Przynajmniej w tym epizodzie.
Nowy R2-D2
W zeszłym roku odszedł także 81-letni Kenny Baker, który zasiadał za sterami R2-D2 w poprzednich częściach "Gwiezdnych Wojen". Jego miejsce zajął Jimmy Vee, mający swój wkład w powstawanie "Przebudzenia Mocy".
Kostium C-3PO po raz kolejny założył 71-letni Anthony Daniels, zaś dla 73-letniego Petera Mayhew "Ostatni Jedi" jest pożegnaniem z rolą Chewbacci. Nie oznacza to, że najsłynniejszy Wookie zginie w nowym filmie (tego nie wiemy), ale pewnym jest, że w nadchodzącym prequelu "Solo: Star Wars Story" w młodego Chewbaccę wcieli się 31-letni Joonas Suotamo.
Galaktyczni debiutanci
"Ostatni Jedi" to nie tylko powrót ulubieńców z "Przebudzenia Mocy" (oprócz wspomnianych wcześniej postaci pojawią się Luke, Rey, Finn, Poe czy Kylo Ren), ale także cały szereg nowych twarzy.
Ósmy epizod Sagi przyciągnął takie hollywoodzkie sławy jak Benicio Del Toro czy Laura Dern (na zdjęciu). Angaż zaproponowano także Joaquinowi Phoeniksowi, który zrezygnował i ustąpił miejsca Del Toro. Co ciekawe, epizodyczne role zagrały także sławy spoza świata filmu. Żeby tylko wpomnieć o książętach brytyjskich, Williamie i Harrym, którzy założyli zbroje szturmowców.
Rose Tico
Jedną z nowych postaci, którą wytwórnia mocno promowała przed premierą, jest niejaka Rose Tico (na zdjęciu). Grana przez Kelly Marie Tran postać jest według oficjalnych zapowiedzi członkinią Ruchu oporu, której przypadła istotna rola w fabule "Ostatniego Jedi". - Nie jest żołnierzem, nie próbuje być bohaterką, ale dała się wciągnąć w wielką przygodę u boku Finna – opowiadał reżyser Rian Johnson.
Kelly Marie Tran to 28 latka z San Diego, która ma na swoim koncie występy w serialu "CollegeHumor Originals", "Był sobie chłopiec" czy "XOXO". Jej ostatnim projektem, poza "Gwiezdnymi wojnami", jest dramat "Silent Shame".
Pretorianie z przecieku
Kilka miesięcy temu Jason Ward, redaktor naczelny portalu makingstarwars.net zamieścił na swojej stronie szereg ciekawych informacji na temat nadchodzącego filmu. Część z nich nadal czeka na potwierdzenie, ale niektóre przecieki można już uznać za prawdziwe.
Ward pisał m.in. o Pretorianach, odpowiednikach Imperialnych Gwardzistów Palpatine'a. Nowi strażnicy również ubierają się na czerwono, ale kształt i wygląd ich hełmów w niczym nie przypomina nakryć głowy Gwardzistów. Przecieki mówiły o "strażnikach bez twarzy", hełmach o jednolitej płaszczyznie bez jakichkolwiek wizjerów. I rzeczywiście – zarówno nazwa jak i wygląd tych postaci został potwierdzony przez wytwórnię Disneya i... firmę Lego, która wprowadziła na rynek tematyczne zestawy.
Inspiracje reżysera
Reżyserem filmu jest Rian Johnson (na dole po prawej), który w przyszłości ma również nakręcić zupełnie nową trylogię "Gwiezdnych Wojen". Przypomnijmy, że "Przebudzenie Mocy" było przez wielu uważane za remake "Nowej Nadziei", tym samym obawiano się, że kolejny epizod będzie powtarzał motywy z "Imperium Kontratakuje".
Pierwsze zwiastuny sugerują, że nowy film rzeczywiście cytuje niektóre sceny z kultowego obrazu z 1981 r. Johnson nie uważa go jednak za główną inspirację dla swojej pracy. O jakich więc filmach myślał, szykując się do kręcenia "The Last Jedi"? W jednym z wywiadów wymienił takie obrazy jak "Z jasnego nieba" (1949), "Niewyslany list" (1960), "Most na rzece Kwai" (1957) czy "Sanbiki no samurai" (1964).
Grudniowy rekord
Pierwotnie premiera filmu miała się odbyć 28 maja 2017 r., jednak wytwórnia postanowiła przenieść ją na grudzień. Głównym powodem mogły być przedłużające się zdjęcia – 21 września Rian Johnson napisał na Istagramie, że film jest gotowy. Oficjalnie mówi się jednak, że podstawowym argumentem za grudniową premierą był rekordowy wynik "Przebudzenia Mocy".
Poprzednia część Sagi trafiła do kin w połwie grudnia 2015 r. i zarobiła 250 mln dol. w weekend otwarcia. Łączny zarobek na całym świecie to ponad 2 mld dol.
Czy "Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi" pobiją ten wynik? Okaże się w przyszłym tygodniu. Póki co wiadomo, że ósmy epizod ustanowi nowy rekord w długości trwania filmu. Obraz trwa aż 152 min., czyli jest o 10 min. dłuższy od dotychczasowego rekordzisty – "Ataku Klonów".