Hanna Śleszyńska: nie wita każdego dnia uśmiechem
Zdecydowała się odwołać planowany ślub
Hanna Śleszyńska, jedna z najpopularniejszych polskich aktorek komediowych, znana szerszej publiczności jako siostra Genowefa Basen z serialu „Daleko od noszy”, grywa zazwyczaj postacie pełne energii, żywiołowe – i wzbudzające sympatię. Tymczasem aktorka przyznaje, że jej życie wcale nie jest wcale takie beztroskie.
- Ludzie widzę we mnie wiecznie uśmiechniętą optymistkę. Zaznaczę jednak od razu, że nie witam każdego dnia z uśmiechem. Miewam swoje gorsze dni. I może ciężko w to uwierzyć, ale jestem mistrzynią zamartwiania się – wyznawała w wywiadzie dla magazynu „Świat i Ludzie”.
Aktorka ma za sobą kilka nieudanych związków; jedno z rozstań okupiła zaś poważną depresją. Teraz jest szczęśliwa, choć i u boku ukochanego wiele przeszła. To wszystko sprawiło, że zdecydowała się odwołać planowany ślub – jak twierdzi, papierek jest jej niepotrzebny i niczego nie zmienia.
Brakuje dla niej ról
Aktorstwo było jej marzeniem od najmłodszych lat, jednak, jak wyznawała, wszyscy odradzali jej taką ścieżkę kariery.
- Kiedy zdecydowałam się zdawać do szkoły teatralnej zewsząd słyszałam głosy "czy ty naprawdę chcesz wybrać zawód, w którym tak niewiele od ciebie zależy" - opowiada w „EX Magazine”. - Wtedy się nad tym nie zastanawiałam, bo chęć bycia w tym zawodzie była tak silna, że nie istniało nic poza nią.
Później jednak wielokrotnie zastanawiała się, czy faktycznie dobrze wybrała; brakowało jej propozycji, dzięki którym mogłaby pokazać pełnię swojego talentu.
- Z perspektywy czasu, widzę, że w momencie, kiedy osiąga się jakiś wiek i jakiś status to trudno jest się zadowolić epizodami – dodawała. - Niestety, interesujących ról jest coraz mniej i nie ma u nas zwyczaju pisania tekstów "pod aktora".
„Nie jestem aktorką filmową”
Nie miała szczęścia do dużego ekranu. Pojawiała się zazwyczaj na drugim planie – na przykład w „Awanturze o Basię”, „Nic śmiesznego” czy „Belcanto”.
- Nie jestem aktorką filmową, bo też nie miałam okazji, żeby się nią stać. Startowałam w trudnym momencie. W środę zrobiliśmy dyplom, w niedzielę wprowadzono stan wojenny – mówiła.
Okazało się jednak, że doskonale odnajduje się na scenie. Na początku kariery dostała angaż w Teatrze Komedia.
- Zajmowałam się tylko teatrem i to mi zostało do dziś – śmiała się.
Równocześnie występowała w serialach - „Boża podszewka”, „Rodzina zastępcza”, „Blondynka”, „O mnie się nie martw” - i to dzięki nim zdobył ogromną popularność.
Studencka miłość
Jeszcze jako studentka zakochała się w koledze, Wojciechu Magnuskim. Kiedy poprosił ją o rękę, szalała ze szczęścia.
- Wtedy chciałam mieć wszystko: dom, dziecko i psa – opowiadała. - Wtedy bardzo szybko podejmowało się decyzje o ślubie. Bo bezpieczniej było razem. Niedługo potem na świat przyszedł ich syn Mikołaj.
Z czasem jednak zaczęła żałować decyzji; nie odpowiadało jej zajmowanie się domem, chciała grać, szaleć, spotykać się z ludźmi. Uznała, że nieco się pospieszyła i wreszcie postanowiła odejść od męża.
- Chyba chciałam jeszcze w swoim życiu zaszaleć. I to ja byłam motorem rozwodu – wyznawała.
„Byłem jej fanem”
Niedługo jednak była sama. Wkrótce o jej względy zaczął zabiegać młodszy o 6 lat Piotr Gąsowski.
- Na początku zakochałem się w Hani jako aktorce. Ona była już kilka lat po debiucie, ja dopiero świeżo po szkole teatralnej. Byłem jej fanem, pod koniec lat 80. chodziłem na każde jej przedstawienie – opowiadał.
Ona jednak nie chciała znowu się wiązać i przez jakiś czas zbywała jego zaloty. Wreszcie jednak uległa.
- Kiedy poznałam Piotra, chodził za mną, prosił o spotkania, ale ja nie od razu się poddałam. Udawałam, że mi na nim nie zależy. Ale było odwrotnie, bo mi zależało – wspominała.
Zostali parą i wydawało się, że są dla siebie stworzeni. Narodziny syna tylko umocniły ich związek. Choć nie wzięli ślubu, przez 13 lat byli praktycznie nierozłączni.
Bolesne rozstanie
Któregoś dnia jednak Gąsowski spakował walizki i odszedł. Dla Śleszyńskiej był to ogromny cios; rozstanie okupiła depresją, choć nie winiła partnera; przyznawała, że ma konfliktowy charakter i często się kłócili.
Ale nigdy nie kryła, że Gąsowski jest jej bratnią duszą. Zostali przyjaciółmi; dalej występowali razem na scenie i dzielili się opieką nad dziećmi. Aktorka bała się, że po tym nigdy już nikogo nie pokocha. Dopóki w 2005 roku nie poznała Jacka Brzoski. On również miał za sobą nieudany związek, ale na widok Śleszyńskiej jego serce zabiło mocniej. Zaczęli się spotykać i wszystko wskazywało na to, że niedługo się pobiorą.
- Ożenię się z Hanią – mówił wtedy Brzoska w "Super Expressie". Z planów jednak nic nie wyszło.
Odwołany ślub
To Śleszyńska odwołała planowany ślub. Powód? Brzoska zaczął spotykać się z inną kobietą. Rozstali się - ale wkrótce zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć.
- Postanowiliśmy dać sobie szansę. Wciąż z Jackiem spotykamy się i próbujemy zawalczyć o siebie – mówiła niedługo potem Śleszyńska. Obecnie uchodzą za niezwykle szczęśliwą parę, razem podróżują i chętnie pokazują się publicznie.
- Pracujemy nad naszym związkiem, pielęgnujemy go! Nie koncentrujemy się tylko na sobie – dodawała.
Jednak o ślubie nie ma już mowy. Aktorka wyznaje, że to ona nie chce ponownie składać przysięgi.
- Sama nie jestem siebie pewna – twierdziła. - Nie mogę przewidzieć, co będzie za 10 czy 20 lat. Raz byłam mężatką, to niewiele zmienia. Papier niczego nie załatwia.
Mieli się pobrać, ale Śleszyńska wszystko odwołała. Dziś o ślubie nie ma już mowy
Szykowali się do ołtarza, ale Śleszyńska wszystko odwołała. Dziś o ślubie nie ma mowy