Hej, Gabi, zabierz nas do kina! Dzieci będą zadowolone
Tę recenzję powinna napisać sześciolatka. Niestety, pod ręką byłem tylko ja. Mam trochę więcej lat, ale często oglądamy z córką familijne nowości kinowe. Tak samo było w tym przypadku. Ona była zadowolona.
Być może na pierwszy rzut oka mogę sprawiać wrażenie osoby, która nie wie, o czym pisze (niektórzy twierdzą, że na drugi rzut oka też sprawiam takie wrażenie), ale zapewniam, że "Koci domek Gabi" obejrzałem na Netfliksie na wylot. Kreskówka, która zadebiutowała tam na początku 2021 roku, szybko podbiła serca najmłodszych widzów oraz tych starszych sprzedawców zabawek, którzy na replice tytułowego domku zarobili krocie.
Na te seriale czekamy!
Jej bohaterką została 11-letnia Gabi, która szczypiąc się w uszka i tuląc Kiciusia Pandusia przenosi się do tytułowego domku. Przeżywa tam niezliczone przygody w towarzystwie przyjaciół o fantazyjnych imionach takich jak m.in Najkotek, DJ Kocimiętka, Miękicia, Syrenkotka czy moja ulubiona – Kicifura. Do tej pory rozgrywały się one na przestrzeni przytulnego pokoju Gabi i czujnego wzroku jej kota. Sukces serialowej animacji sprawił, że podjęta została decyzja o nadaniu skali tej uroczej opowieści i wyruszeniu do wielkiego miasta.
Od tej właśnie podróży rozpoczyna się pełnometrażowy "Koci domek Gabi: Film". Gabi, w tej roli niezmiennie Laila Lockhart Kraner, pakuje do samochodu swojej babci (Gloria Estefan) tytułowy domek i razem wyruszają do Mrau Francisco, gdzie na dziewczynkę czeka niespodzianka. Po przybyciu na miejsce okazuje się jednak, że tych niespodzianek będzie więcej i nie wszystkie przyjemne. Na skutek niezbyt przemyślanego zachowania małych przyjaciół Gabi, domek wpada w oko ekscentrycznej Verze (Kristen Wiig), która chce dołączyć kolorową budowlę do swojej kociej kolekcji. Zrozpaczona Gabi nie poddaje się czarnym myślom, szczypie się w uszka, tuli Kiciusia Pandusia i rusza na ratunek.
Był to już wydaje się ostatni moment na przeniesienie kreskówki Netfliksa na duży ekran. Serialowa Gabi nie ma już 11 lat i za chwilę zajmie się innymi sprawami niż zabawa z Tekturzątkiem. Wokół tego faktu obudowana została prosta fabuła filmu, która szybko budzi skojarzenia z głośnym cyklem "Toy Story". Tak jak w słynnej serii studia Pixar, również i tutaj osią napędową fabuły jest nieuchronny moment odstawienia zabawek i wkroczenia w dorosłość. A jak wiadomo z kilku przykładów, wtedy często do akcji wkraczają porzucone zabawki i nie ma z nimi żartów!
Uspokajam rozgrzane głowy, "Koci domek Gabi: Film" nie został wyreżyserowany przez Ingmara Bergmana! Wszystkie te zasygnalizowane problemy nie zostają tu rozdmuchane do rozmiarów psychodramy, stanowią jedynie niezbędny olej napędowy dla historii w formie znanej z ekranu Netfliksa, a jedynie o większej skali niezbędnej na potrzeby dużego ekranu. Klasyka dziewczęcej animacji serialowej zyskała na rozmachu, choć z pewnością nie jest to ten przypadek, w którym przeciera się oczy ze zdumienia. Raczej solidna robota animatorów i reszty ekipy czuwającej nad efektem końcowym.
Dzieje się więc tutaj sporo, być może i za dużo jak na percepcję kilkuletniego dziecka. Postaci z małego ekranu nabierają blasku w wersji maksi, przeżywając przygody wewnątrz, ale i często poza granicami domku. Można się tu trochę wzruszyć i jest trochę materiału do przemyśleń. Filmowe przygody w równych interwałach przerywają wpadające w ucho piosenki, wśród których może i nie ma hitów, ale wprawiają dziecięcą widownię w ruch. Jest też delikatny humor bez ambicji podobania się widzowi w każdym wieku. "Koci domek Gabi: Film" to produkcja dla dzieci i przy jej okazji nie próbuje się zadowolić również starszych widzów niepotrzebnymi odniesieniami do rzeczy, których dzieci nie zrozumieją. Przyszliście do kina towarzyszyć swoim pociechom, więc im towarzyszcie, a nie szukajcie meta aluzji.
"Koci domek Gabi: Film" ma interesującą obsadę. Czasem bardziej na papierze, bo jednak Gloria Estefan jest zdecydowanie lepszą piosenkarką niż aktorką. Jej postać babci pełni tu jednak ważną, a być może najważniejszą, rolę, będąc dla swojej wnuczki kierunkowskazem i dowodem na to, że mimo upływu lat magia z tobą pozostaje, jeśli tego chcesz. Zaskoczeniem może być rola Kirsten Wiig, która błyszczy kreacją (czytaj: ubraniem) i umiejętnościami rozciągania ciała. Trochę jednak została przyćmiona przez jej kota, który jest jeszcze bardziej rozciągnięty i kradnie show. Bohaterce Wiig, Verze, na przestrzeni filmu przyjdzie zrozumieć parę rzeczy, wszak po to są bajki, by uczyć widzów poprzez lekcje udzielane bohaterom. Finalnie to nie ona okaże się tu największym czarnym charakterem, choć akurat w jej przypadku właściwszym określeniem byłoby: fioletowy charakter.
"Koci domek Gabi: Film" to porządna produkcja, która zadowoli fanów tytułowej bohaterki i jej apartamentowca. Poczują się tutaj, nomen omen, jak w domu i po raz kolejny przeżyją sympatyczne przygody, które na pewno skończą się dobrze. Nie zabrakło tutaj niczego, co wcześniej sprawiło, że animowany serial został hitem i podbił serca młodej publiczności. Nie jest to na pewno produkcja na miarę najlepszych pełnometrażowych animacji w historii i może trochę brakuje jej oryginalnego pomysłu na siebie. Z drugiej jednak strony tym pomysłem jest cała koncepcja na franczyzę, więc nie ma potrzeby niczego zmieniać, skoro się spodobała. Czterdziestolatek plus daje filmowi Ryana Crego 5/10, ale jego córka uważa, że on nie zna się na filmach.
Jak większość filmów hollywoodzkiego uniwersum, które wydaje się, że coś definitywnie kończą, również i "Koci domek Gabi: Film" wcale niczego nie kończy, a zaczyna nową przygodę. W jaki sposób? Odpowiedź od piątku 10 października w kinach.