Hollywood założyli Polacy. Braci Wrona i Szmula Gelbfisza nikt dziś nie zna pod takimi nazwiskami

Paweł Ferdek pojechał tam, gdzie zaczęło się Hollywood. Nie, nie w USA. W Krasnosielcu na Mazowszu, gdzie urodzili się bracia Wrona. To oni założyli później wytwórnię Warner Brothers. Cud rozrywki ma swoje korzenie w małych polskich mieścinach.

Hollywood założyli Polacy. Braci Wrona i Szmula Gelbfisza nikt dziś nie zna pod takimi nazwiskami
Magdalena Drozdek

Krasnosielec. Krowy, szare bloki, drewniane domy, a wśród nich ten, w którym przed wieloma laty mieszkali bracia Wrona. Rodzina była biedna. Benjamin Wrona (ojciec Sama, Jacka, Alberta i Henryka) był szewcem, jak 15 innych chłopów we wsi. Nikt by nawet nie pomyślał, że jego rodzina za jakiś czas dorobi się wielkiego biznesu w Stanach Zjednoczonych i stworzy podwaliny pod Hollywood, jakie dziś znamy. Aktorki zgarniające milionowe gaże za role w filmach, które potem obsypywane są Oscarami? Bez kilku Polaków w Hollywood możne nadal byłoby pustkowie.

Do mieściny nie tak daleko od Warszawy pojechał Paweł Ferdek, autor filmu dokumentalnego "Pollywood". To historia o tym, jak Polacy stworzyli fabrykę snów i filmowych marzeń. Dziś on ma marzenie, by być wziętym filmowcem, a kiedyś to jego rodacy rzucili się na głęboką wodę i z polskiej wsi ruszyli odkrywać USA.

Ferdek zaczyna w Kranosielcu, gdzie przepytuje mieszkańców, czy słyszeli o rodzinie Wronów. Coś tam słyszeli, ale konkretów nikt nie zna.

W 1903 r. Albert i Sam założyli w USA teatr Cascade, który następnie przekształcili w salę kinową; cztery lata później bracia prowadzili już kilkanaście kin oraz zajmowali się dystrybucją i wynajmem filmów. Tworzenie medialnej potęgi rozpoczęli w 1918 r., powołując do życia wytwórnię filmową Warner Features, przekształconą w 1923 r. w Warner Bros., która - po Paramount Pictures i Universal Studios - należała do pierwszych tego typu przedsięwzięć w Stanach.

Autor filmu spotyka się z historykami i filmowcami, którzy pamiętają to "stare Hollywood". Celem Ferdka w filmie jest dotrzeć do Sama Goldywna Jr., Stevena Spielberga i Harveya Weinsteina - najgrubszych ryb w Hollywood. Ten pierwszy urodził się jako Szmul Gelbfisz, najstarszy z szóstki dzieci Abrahama i Hanny Gelbfisz.

Gelbfisz mieszkał w Warszawie. Szmul po śmierci ojca postanowił wyjechać z Polski. Nie miał kasy na pociąg, więc poszedł pieszo. Aż do Niemiec, potem trafił do Birmingham w Anglii. Kradł, kombinował, dorobił się dopiero, gdy udał mu się handel skórzanymi rękawiczkami. Już w USA, w 1913 r. Szmul razem ze szwagrem (jakie to polskie!) zajęli się produkcją filmową.

Emigrant z Polski, który do końca życia nie nauczył się poprawnie mówić po angielsku, bezpowrotnie zmienił oblicze kina. To on jako pierwszy filmowiec położył nacisk na historię opowiadaną w filmach, dbając o jej wysoką jakość. Paramount Pictures to jego dziecko.

W "Pollywood" Ferdek pokazuje ich nieco pokręcone (czyt. zwariowane) historie. A jacy byli prywatnie? "Ludzie byli dla nich szmatami" - mówi jeden z bohaterów filmu.

Reżyser znalazł świetny sposób, by pokazać zarówno to, jak tworzyło się Hollywood, jak pamięć o tych wspominanych Polakach w ich rodzinnym kraju zanikła, ale i genialnie przedstawia swoje próby dotarcia do wielkich ludzi, którzy współcześnie rządzą przemysłem filmowym. Nawet nie wiecie, ilu z nich ma korzenie w Polsce.

"Pollywood" otwiera Krakowski Festiwal Filmowy, który startuje online 1 czerwca. Jeśli możecie wydać tylko te 6 złotych na jeden bilet, to wybierzcie właśnie ten film.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (355)