- Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję - powtarzała bohaterka serialu "Czterdziestolatek", w którą wcieliła się Irena Kwiatkowska.
Samej artystce te słowa były niezwykle bliskie; nie kryła, że aktorstwo zawsze było dla niej niezwykle ważne i podporządkowała mu niemal całe życie.
O emeryturze nawet nie myślała - nawet na starość zachowała doskonałą formę, stale występowała i zapewniała, że nie potrzebuje opieki bliskich.
Była samodzielna i rzadko kiedy się na coś żaliła *- pewnie dlatego jej rodzina tak późno dowiedziała się, że *Kwiatkowska przez lata była wykorzystywana, oszukiwana i okradana przez swojego menedżera.
Bolesna samotność
Przez długie lata Kwiatkowska wiodła szczęśliwe życie u boku swego męża, Bolesława Kielskiego. Gdy poważnie zachorował, troskliwie się nim opiekowała. Jego śmierć w 1993 roku była dla niej ogromnym ciosem.
- Kochał mnie, dawał mi poczucie bezpieczeństwa, był moim piorunochronem - mówiła zrozpaczona aktorka.
Po śmierci męża pocieszenia szukała w religii - codziennie się modliła i była wierną słuchaczką Radia Maryja.
Mimo to czuła się bardzo samotna - i pewnie dlatego tak łatwo padła ofiarą mężczyzny, który postanowił wykorzystać jej ufność.
Zaproszenie na wywiad
Rafała, dziennikarza, poznała w 1999 roku, gdy zadzwonił do niej z prośbą o wywiad. Kwiatkowska nigdy nie lubiła o sobie opowiadać, ale mężczyzna tak ją oczarował przez telefon, że zgodziła się na spotkanie.
Była zachwycona jego inteligencją i zaradnością, dlatego nagle, niespodziewanie, zaproponowała mu posadę swojego menadżera.
Mężczyzna zgodził się bez wahania - i początkowo wyglądało na to, że ich współpraca układa się doskonale; spełnił nawet największe marzenie aktorki i zorganizował jej spotkanie z Janem Pawłem II.
Niepokojące informacje
Ich relacje stawały się coraz bliższe - Rafał nie odstępował aktorki niemal na krok, robił jej zakupy, a z czasem dostał też dostęp do jej finansów.
- Zaczęłam odbierać telefony z różnych stron, od znajomych, od przedstawicieli instytucji - opowiadała bratanica aktorki, Krystyna, w książce "Kobieta pracująca. Rzecz o Irenie Kwiatkowskiej i jej czasach". -* Ten młody człowiek przychodził z ciocią do Teatru Polskiego, gdzie pod jego dyktando zmieniała zlecenie: honoraria ze spektaklu miały nie być przelewane na konto, ale płacone do ręki w kasie. Po pieniądze przychodziła razem z nim. Zrezygnowała też ze skrytki bankowej. Biżuterię zabrała do domu.*
"Pomóż mi! Ratuj!”
Zaniepokojona Krystyna próbowała rozmawiać z ciotką, ale bez skutku. Kwiatkowska ślepo ufała Rafałowi, którego honoraria z miesiąca na miesiąc stawały się coraz wyższe. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy Kwiatkowska usłyszała audycję o oszukiwanych starszych osobach.
- Krysiuniu, zrozumiałam, że to chyba mój przypadek. Pomóż mi! Ratuj! - zadzwoniła zapłakana do bratanicy.
Ta, nie zwlekając, poinformowała resztę rodziny. Rafałowi kazano się wyprowadzić z mieszkania aktorki, anulowano też wszystkie jego pełnomocnictwa, kazano oddać skradzioną biżuterię.
I chociaż cała sprawa zakończyła się dobrze, dla Kwiatkowskiej był to ogromny cios, po którym nigdy się już nie podniosła.