"Irlandczyk" jest za długi. Widzowie znaleźli na to sposób
Najnowszy film Martina Scorsese trwa 3,5 godziny. To znacznie więcej niż większość produkcji filmowych. Wielu widzów nie ma cierpliwości do tak długiego metrażu. Znaleźli sposób, jak poradzić sobie z tym problemem.
"Irlandczyk" długo czekał na możliwość zekranizowania. Scenariusz Martina Scorsese zakładał wielomilionowy budżet, na który nie zgodziły się największe hollywoodzkie wytwórnie. Z pomocą przyszedł Netflix, oferując 160 mln dolarów.
W związku z tym "Irlandczyka" nie zobaczymy na ogromnych salach kinowych, a na platformie streamingowej. Co prawda, Netflix umożliwił ograniczoną dystrybucję w kinach. W Polsce film Scorsesego pokaże 45 kin, głównie w największych miastach. Większość zainteresowanych jest jednak zdana na seans w warunkach domowych.
Zobacz: "Irlandczyk" - oficjalny zwiastun
Choć spora część użytkowników Netfliksa jest przyzwyczajona do pochłaniania całych sezonów seriali, które pojawiają się na platformie w całości, jednego dnia, z filmem sprawa wygląda inaczej. Skupienie uwagi na 209 minut akcji jest nie lada wyczynem. Zwłaszcza gdy w filmie pojawiają się nudnawe dłużyzny, a tych w "Irlandczyku" nie brakuje.
Film trafił do sieci w środę 27 listopada. To dość dziwna decyzja, zważając na to, że w środku tygodnia mało kto oddaje się tak długim seansom. Większość premier Netfliksa, śladem kin, pojawia się w piątki. Nic dziwnego, że pierwszym pytaniem internautów było "jak obejrzeć ‘Irlandczyka' w częściach".
Z pomocą widzom przyszedł jeden z użytkowników Twittera, który stworzył grafikę sugerującą seans w 4 blokach po 50-60 minut. Precyzyjnie określił on czas i sceny zapowiadające nadejście nowych wątków. Jako osoba, która ma już seans "Irlandczyka" za sobą, muszę przyznać, że ten plan wygląda bardzo rozsądnie.
Autor pomysłu rekomenduje zakończyć pierwszą część seansu w 49. minucie filmu po wykonaniu telefonu przez Jimmy'ego Hoffę, którego zagrał Al Pacino. Kolejną partię najlepiej przerwać w momencie pojawienia się na ekranie "Blondyna Joeya" w 100. minucie "Irlandczyka". Trzecia część powinna zakończyć się po kluczowej dla fabule scenie, w której Frank opuszcza odwiedzany dom po 2 godzinach i 47 minutach od początku filmu.
Niegdyś twórcy filmowi dostosowali czas trwania swoich filmów pod widownię. Uznawało się, że 90-120-minutowa produkcja ma największe szanse za powodzenie w kinach. W ostatnich latach zaszła na tym polu rewolucja. Widowiskowe produkcje Marvela i DC trwają zwykle około 2,5 godziny. Tendencja jest zwyżkowa, a widzowie i tak chętnie chodzą do kin.
Jednak w przypadku produkcji Netfliksa może to wyglądać zgoła odmiennie. W końcu to nie kino akcji, a powolna narracja o przemijaniu mafijnych bossów. Oglądając "Irlandczyka" w domu czy w podróży, widz jest narażony na większą ilość czynników rozpraszających uwagę. Może zatem zamiast mieć wyrzuty sumienia, że ogląda się film za jednym zamachem ze znudzeniem, warto rozważyć opcję świadomego rozłożenia seansu na części.
Kinomani starszej daty mogą być oburzeni taką postawą. Dla nich seans filmowy powinien mieć znamiona rytuału, do którego podchodzi się z należytą starannością. Skoro twórca uznał, że chce przedstawić swoją wizję artystyczną w tak długiej formie, to właśnie taką wersję należy przyjąć. Jednak sam guru sztuki filmowej Martin Scorsese wybrał kompromis, pozwalając na publikację swojego filmu na platformie streamingowej. Podobnie jak główny bohater "Irlandczyka" pogodził się z faktem, że "jest jak jest".