Jacek Bromski rządził 28 lat. "Poczuł się księciem, zgubiła go pycha"

Jego krytycy zarzucają mu, że zbliżył się zbytnio do PiS i dlatego musi odejść. Jacek Bromski, który przez 28 lat prezesował Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, zaprzecza. - Postawiłem się Jackowi Kurskiemu, broniłem Agnieszki Holland - przypomina.

Jacek Bromski, reżyser "U Pana Boga w ogródku", przez 28 lat prezes SFP
Jacek Bromski, reżyser "U Pana Boga w ogródku", przez 28 lat prezes SFP
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Jacek Dominski/REPORTER

Jacek Bromski, reżyser m.in. "U Pana Boga w ogródku" czy "Solid Gold", był przez 28 lat prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich (SFP). Nagle, z dnia na dzień ogłosił, że odchodzi ze stanowiska. W czerwcu mają się odbyć wybory nowego prezesa.

Bromski podał dość enigmatyczne powody swojego odejścia. W oświadczeniu napisał:

"Postanowiłem ustąpić z funkcji prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich przed końcem kadencji. Powodów jest kilka, przede wszystkim abstrakcyjna polityka rozbijania środowiska filmowego, atmosfera pomówień, muszę przyznać, bardzo przykra i zniechęcająca, a także wykreowana sytuacja, jakobym to ja był przeszkodą na drodze do osiągnięcia celu, jakim są tantiemy z Internetu".

O jakie rozbijanie środowiska, pomówienia i intrygi chodzi? Kto za nimi stoi? W rozmowie z WP reżyser daje kilka wyjaśnień.

Po pierwsze: polityka

Przeciwnicy Bromskiego, z którymi rozmawialiśmy (wszyscy chcą pozostać anonimowi) zarzucają mu, że w czasie ostatnich ośmiu lat zbytnio zbliżył się do ludzi PiS, choćby ministrów Glińskiego i Sellina czy szefa PISF Radosława Śmigulskiego.

- Wbrew temu, co mu się wydawało, ludzie to zauważyli - mówi nasz rozmówca. - Źle obstawił. Trudno mówić, że się nie miało kontaktów z ekipą PiS, jak się na zamówienie TVP robi film o tym, że rzekomo Donald Tusk jest odpowiedzialny za aferę Amber Gold. Konformizm, który przynosił mu dotąd sukcesy, stał się powodem jego upadku.

Co na to Bromski? - Chodzą na mój temat bezsensowne, kłamliwe plotki, na przykład, że film "Solid Gold" był zrobiony przeciwko PO czy Tuskowi. To bzdura! Ten, kto to mówi, pewnie tego filmu nie widział - odpowiada.

Bromski ironicznie przypomina, że w tym filmie zagrał "znany zwolennik PiS" Andrzej Seweryn. - Kręciliśmy dla TVP film oparty na aferze Amber Gold. Nakręciliśmy scenę, w której Seweryn ciągnie samolot po płycie lotniska. Sparodiowaliśmy to. Ale po zamordowaniu Pawła Adamowicza zdecydowałem, że ta scena w ogóle nie wejdzie do filmu. Prezes TVP Jacek Kurski nalegał. A myśmy mu powiedzieli, że to już zostało zniszczone. Wtedy TVP wycofała się z filmu. Sprzedaliśmy go więc do Polsatu.   

Mało tego, w 2019 roku doszło nawet do wycofania filmu z konkursu głównego na festiwalu w Gdyni na wniosek TVP jako koproducenta. Bromski tłumaczył wtedy: - Nie wyraziłem i nadal nie wyrażam zgody na przemontowanie filmu i jego propagandowe wykorzystanie przed wyborami.

Teraz w rozmowie z WP reżyser dodaje, że ponownie padł ofiarą cenzury PiS. Kiedy? - Wciąż czekam na premierę mojego nowego filmu "U Pana Boga w Królowym Moście" - mówi Bromski. - To komedia polityczna, której cenzura pisowska nie puściła. Zrobiliśmy kolaudację we wrześniu w TVP oraz w PISF. I film nie przeszedł. Kazali pewne sceny pousuwać. Dopiero na następnej kolaudacji, już po wyborach, film przyjęli, bo zmieniły się warunki polityczne.

Reżyser dodaje, że we wrześniu 2023 roku, po ataku rządu PiS na Agnieszkę Holland, reżyserkę "Zielonej granicy", stanął w jej obronie.

- Napisałem list w obronie reżyserki do ministra Ziobry. Wtedy wszyscy przewidywali, że PiS jednak wygra wybory i nikt się nie zdobył na taką odwagę. Jak można mi więc zarzucać, że współpracowałem z tamtym rządem? - pyta Bromski.

Po drugie: walka o tantiemy dla filmowców

Bromski mówi, że chodzi także o nierozwiązaną wciąż sprawę tantiem dla polskich filmowców za emisje ich dzieł przez platformy streamingowe (Netlix, Amazon, Apple, etc). Przypomnijmy, że filmowcy domagają się, by w przygotowanym przez Ministerstwo Kultury projekcie ustawy o prawie autorskim znalazła się kwestia tantiem za odtworzenia w internecie.

Reżyser przypomina historię tej ustawy: - Ministerstwo Kultury Glińskiego, pod naszym naciskiem, przygotowało odpowiednią ustawę po dwóch latach opóźnienia. Ta ustawa była gotowa. Jednak zanim poszła do Sejmu, premier Morawiecki zatrzymał ją po wizycie u niego szefa Netfliksa. Skierowaliśmy w związku z tym na początku lutego tego roku zawiadomienie do prokuratury o zaniedbania urzędnicze i przekroczenie uprawnień przez poprzedni rząd. Poza tym złożyliśmy także pozew do Skarbu Państwa o 416 mln zł odszkodowania.

Rzeczywiście taki pozew został złożony w październiku 2023 roku, przed wyborami. Obejmuje lata 2020-23.

Co dalej? Bromski: - Liczyliśmy, że nowy minister, Bartłomiej Sienkiewicz, wprowadzi tę ustawę. Tymczasem on usunął z niej zapis mający zapewnić twórcom wynagrodzenia za korzystanie z ich dzieł w ramach platform streamingowych. Stąd takie poruszenie w środowisku.

Dlaczego Bromski miałby teraz rezygnować, zamiast dalej walczyć o zapis w ustawie?

- Są sugestie, że ministerstwo ze mną nie będzie rozmawiać - mówi Bromski. - Dlatego podałem się do dymisji. Niech zamiast mnie rozmawiają inni. Niech młodzi filmowcy naciskają ministra. Czas pokaże, czy po moim odejściu ktoś to szybko załatwi. Może złamią ministra prędzej czy później. To jest swoją drogą skandal, żeby minister stał po stronie zagranicznych koncernów przeciwko własnym twórcom.

Tymczasem minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz potwierdził 22 lutego na antenie Polsat News, że sprawa jest pilna. - Przez trzy i pół roku poprzedni rząd nie wdrożył tej unijnej dyrektywy w sprawie tantiem. Musimy tę dyrektywę wdrożyć jak najszybciej. Każdy dzień jest kluczowy. Problem streamingu musimy załatwić błyskawiczną nowelizacją - powiedział szef resortu kultury.

To się nie stało. Ministerstwo Kultury twierdzi, że musi najpierw dokonać odpowiednich analiz. Filmowcy czekają.

Po trzecie: czas na młodych

- Ja dawno myślałem, że jestem za długo na stanowisku - mówi Bromski. - Młodzi już dawno powinni byli przejąć od nas stery.

Co ma zamiar robić po odejściu? - Mam plany filmowe na drugą połowę roku, więc akurat się dobrze składa, że odchodzę - odpowiada.

Część środowiska filmowego przyjęła dymisję Bromskiego z zadowoleniem. Nikt z krytyków Bromskiego nie zdecydował się jednak na rozmowę z WP pod nazwiskiem. Rozmówcy, do których dotarliśmy, zarzucają mu na przykład, że po 28 latach stał się "patriarchalnym dziadersem, który dbał o swoje interesy".

Wyciągają mu też megalomanię, bo w kupionym niedawno przez SFP domu pracy twórczej w Sopocie nazwał restaurację tytułem swojego filmu: "U Pana Boga w ogródku".

Bromski: - To nie był mój pomysł. Mówili mi, że taka nazwa będzie rozpoznawalna. I faktycznie jest. Restauracja zarabia właśnie z tego powodu.

Przeciwnicy zarzucają mu także, że miał zbyt duży wpływ na pewne decyzje. Np. to Bromski w wywiadzie w styczniu 2023 roku zapowiedział, że festiwal w Gdyni będzie miał nowego dyrektora artystycznego, choć ówczesny miał wciąż obowiązujący kontrakt.

- Trzeba mu oddać, że potrafił zawalczyć o tantiemy z sieci kinowych - mówi anonimowy producent filmowy. - Ale później poczuł się panem i księciem. Każdy atak na siebie przedstawiał jako atak na całe środowisko. Zjadła go pycha, bo myślał, że jest niezatapialny.

Jacek Bromski i Filip Bajon na festiwalu w Gdyni
Jacek Bromski i Filip Bajon na festiwalu w Gdyni © East News | Karol Makurat/REPORTER

Po czwarte: pieniądze

Jeden z naszych rozmówców odejście Bromskiego podsumowuje krótko: poszło o pieniądze. - Bromski utracił po prostu to, co trzymało go u władzy, czyli możliwość lobbowania u polityków, więc został odsunięty przez swoje środowisko. Bowiem jeśli ta branża potrafi się wokół czegoś skupić, to są to właśnie pieniądze. A skoro Jacek Bromski ich już załatwić nie może, to szybko mu podziękowano - ocenia nasz rozmówca z branży filmowej.

Dodaje, że dotąd Bromski potrafił skutecznie załatwiać pieniądze z tantiem od multipleksów czy ze środków PISF.

- Przez lata wykonywał pracę w terenie niczym Marian Dziurowicz w PZPN. Dał członkom SFP domy pracy twórczej czy wystawne wigilie. Potrafił przy tym walczyć o tantiemy z kin. Miał talent do dogadywania się z kolejnymi ekipami politycznymi. Potrafił uzyskać wysokie dotacje np. na festiwale filmowe czy Magazyn SFP, który był jego tubą propagandową. Rządził i dzielił, rozgrywał ludzi. Ale tym razem przelicytował.

Zdaniem naszego rozmówcy kluczowa jest kwestia jego następcy: - Pytanie, kto wygra kolejne wybory w SFP. Zobaczymy, czy będzie to frakcja związana z Bromskim, czyli stara wierchuszka. 

W swoim oświadczeniu na stronie SFP Bromski pisze, że "w celu wyjaśnienia wszystkich spraw zdecydowaliśmy się powołać niezależny audyt w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich".

Skąd taka konieczność? Bromski: - Rozpowszechniane są różne nieprawdziwe zarzuty finansowe. Chcemy to uciąć.

Odchodzący prezes zapewnia, że w Stowarzyszeniu nie ma wewnętrznego konfliktu między nim a zarządem.

- Ludzie w SFP stoją za mną murem. Wiem natomiast, że są ludzie spoza stowarzyszenia, którzy mi źle życzą; tacy, którzy na pewnym etapie swojej kariery zawodowej dostali ode mnie odmowę - mówi.

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (68)