Jadwiga Jankowska-Cieślak była twarzą pokolenia. Władza nie dała jej zaistnieć za granicą
15.02.2018 16:26
Po występie w "Trzeba zabić tę miłość" (1972) Jadwiga Jankowska została twarzą pokolenia młodych Polaków epoki Edwarda Gierka. I choć teoretycznie świat stał przed nią otworem, nie zrobiła kariery na miarę swojego talentu.
- Talent i kariera często nie są proporcjonalne. Nie wiem zresztą, czy kariery pragnęła. Zagrała za to takie dzieła jak dom i troje dzieci - tak o jednej z najbardziej niedocenianych polskich artystek, która obchodzi w lutym 67. urodziny, mówiła aktorka Małgorzata Dziewulska.
Obsypana nagrodami za role w "Polskich drogach", "300 mil do nieba" czy "Rysy", była pierwszą Polką nagrodzoną Złotą Palmą w Cannes. Niestety, świetnie zapowiadającą się międzynarodową karierę zdusiły w zarodku komunistyczna władza i środowisko.
''Byłam durna jak tabaka w rogu''
Urodziła się 15 lutego 1951 r. w Gdańsku. Teatrem zainteresowała się jako nastolatka, pasjami uczęszczając i chłonąc możliwie jak najwięcej sztuk wystawianych na warszawskich scenach.
Za namową koleżanki trafiła na zajęcia kółka teatralnego, prowadzone przez Jadwigę Marso przy Pałacu Kultury i Nauki, rozpoczynając w ten sposób swoją życiową przygodę z aktorstwem. Do stołecznej PWST dostała się za pierwszym podejściem.
– Miałam 17 lat. Byłam durna jak tabaka w rogu, czysta kartka do zapisania, czyli idealny materiał do uczenia. Na tym etapie nie można jeszcze mówić o talencie. Tylko czasem komisji egzaminacyjnej udaje się wybrać właściwych ludzi - mówiła w rozmowie z "Polityką".
Najgłośniejszy debiut lat 70.
Młodziutkiej aktorce udała się niełatwa sztuka. Jej ekranowy debiut w filmie Janusza Morgensterna "Trzeba zabić tę miłość" z 1972 roku okazał się artystycznym sukcesem.
Krytyka nie ustawała, całkiem słusznie, w pochwałach skierowanych pod jej adresem.
- Zapełnia ekran, przyciąga wzrok i zainteresowanie, pulsuje życiem i jest ona, jakby powiedział Irzykowski, samą 'materią kina'. Ma w sobie to aktorskie nasycenie i energię, dzięki czemu wszystko koncentruje się na niej, a postać jej uzyskuje przez to zwiększoną nośność treściową - pisał Aleksander Ledóchowski w recenzji zamieszczonej w 10. numerze "Kina".
Została twarzą pokolenia
Za rolę Magdy Cieślak została uhonorowana prestiżową nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego. Aktorka z miejsca stała się twarzą pokolenia młodych Polaków epoki Edwarda Gierka.
– Nie przyszło mi wówczas do głowy, że i mnie mogą spotkać rozczarowania. Moje patrzenie w przyszłość było słoneczne, optymistyczne. Ale dziś z perspektywy lat widzę, że ilość ciosów, bolesnych przeżyć zdecydowanie przeważa nad tym, co przyjemne w życiu - wyznała po latach.
Rok później zadebiutowała jako tytułowa "Elektra" w sztuce Giraudoux w reżyserii legendarnego Kazimierza Dejmka na scenie Teatru Dramatycznego.
Krytyka ponownie rozpływała się nad jej umiejętnościami. O roli Cieślak pisano, że jej "interpretacja jest wstrząsająca, urzekająca, ale i groźna". Na deski Dramatycznego wróciła w sezonie 1987-88, aby później związać się z nim na dłużej, w okresie dyrektury męża, Piotra Cieślaka w latach 1994-2008.
Pierwsza Polka wyróżniona w Cannes
W 1977 roku zdobyła nagrodę na FPFF w Gdyni za rolę w dramacie psychologiczno-obyczajowym "Sam na sam" Andrzeja Kostenki. Jednak na największe wyróżnienie w jej karierze musiała poczekać jeszcze pięć lat.
W 1982 roku, jako pierwsza polska aktorka w historii, Cieślak została laureatką Złotej Palmy w Cannes za rolę dziennikarki – lesbijki w węgierskiej produkcji "Inne spojrzenie" Károly Makka.
W wywiadzie dla "Polityki" artystka zdradziła, że odbierając nagrodę naiwnie myślała, że świat stanął przed nią otworem. Jednak marzenia o pracy z zagranicznymi filmowcami okazało się mrzonką.
Zagraniczne propozycje lądowały w koszu.
Kiedy wróciła do kraju, telefon milczał. Dopiero po latach Cieślak dowiedziała się, że wszelkie propozycje współpracy z europejskimi reżyserami przechodzące przez Film Polski lądowały w koszu.
– Nie było sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Jeśli mi czegoś żal, to energii aktorskiej, którą wówczas w sobie miałam, a która poszła z dymem. Ale widocznie tak miało być - mówiła po latach.
W Polsce trwał stan wojenny, Gustaw Holoubek stracił stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego. Mimo nacisków władzy, artystka dołączyła do grona kolegów i koleżanek, którzy wszczęli aktorski bojkot.
Uparta, krnąbrna i sprawia kłopoty
Lata 80. to przede wszystkim spotkanie z Kazimierzem Kutzem i główna rola w filmie "Wkrótce nadejdą bracia" (1985) oraz kreacja matki w głośnym "300 mil do nieba" Macieja Dejczera, za którą dostała nominację do nagrody na FPFF w Gdyni w 1989 roku.
Przez kolejne dwie dekady występowała rzadko. Kolejni reżyserzy za bardzo nie mieli na nią pomysłu. Jest też druga strona medalu takiego stanu rzeczy.
Środowiskowa plotka głosiła, że Cieślak jest uparta, krnąbrna i sprawia kłopoty. Krążyła również opinia, że aktorka ma niezwykle wysokie ambicje artystyczne i wymagania w stosunku do siebie i aktorów, z którymi występuje. Niektórych to zniechęcało. Jak sama mówi, "nie lubi łatwizny".
Kolejne bolesne doświadczenia
W 2008 roku Jadwiga Jankowska-Cieślak oraz Krzysztof Stroiński dostali Wyróżnienie Honorowe za kreacje w filmie "Rysa" Michała Rosy. Przyznanie nagrody nadprogramowej, wymyślonej przez jury gdyńskiego festiwalu, aktorka odebrała jako kolejną formę upokorzenia.
– Dali nam laurkę. Szkoda, że nie lizaka. Czegoś takiego chyba nigdy nie przeżyłam. Ale widocznie komuś zależało, żebyśmy publicznie zjedli tę żabę - tak bez ogródek spointowała werdykt.
Trudno dziwić się temu rozgoryczeniu. Rok wcześniej jej mąż z dnia na dzień stracił stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego.
– Sposób, w jaki zwolniono mojego męża, przy wszystkich proporcjach, przypomina mi to, co władze PRL zrobiły Gustawowi Holoubkowi. Nie dano nam czasu, żeby przygotować się do odejścia, poszukać innej pracy. Odebrano mu teatr, zespół, festiwal, który stworzył, i to niemal w przededniu jubileuszu 50-lecia istnienia teatru i 15-lecia jego dyrektorowania. Miał dostać medal, a znalazł się na bruku. Bardzo ciężko pozbierać się po czymś takim. Kolejne bolesne doświadczenie. To jest rana, która będzie się goić przez wiele lat.
Jeszcze większą tragedią w życiu rodzinnym aktorki była śmierć męża. Piotr Cieślak zmarł po długiej walce z chorobą we wrześniu 2015 roku.
W ostatnich latach Jankowska-Cieślak pojawiła się w zaledwie kilku projektach filmowych, takich jak spektakl telewizyjny "Wymazywanie" (2010), serial "Instynkt" (2011), krótkometrażówka "Oczy mojego ojca" (2015) i etiuda szkolna "Niech żyje Emma" (2016). Na duży ekran powróciła w zeszłym roku w "Tarapatach" (na zdjęciu) Marty Karwowskiej. Zaś w styczniu do kin trafiła komedia "Studniówk@" z Cieślak w obsadzie.