Jak się kręci kryminał? ''Ziarno prawdy'' Borysa Lankosza od dziś w kinach!
Mistrzowska obsada, starannie dobrane plenery i wnętrza, ekipa najlepszych kaskaderów, specjalnie wytresowane zwierzęta - to tajemnice dobrego kryminału. „Ziarno prawdy”, ekranizacja drugiej części trylogii Zygmunta Miłoszewskiego, już od dziś w kinach! Najciekawiej zawsze za kulisami. Prezentujemy „making of” z planu najnowszego filmu Borysa Lankosza..
30.01.2015 18:35
Na pierwszy rzut oka – miało pójść jak z płatka. Akcja filmu toczy się przecież w czasach współczesnych, więc produkcja powinna być prosta w realizacji. Zderzenie z rzeczywistością niestety nie zostawiło złudzeń. Już sam etap przygotowań postawił przed twórcami wiele wy-zwań. Kluczowe sceny filmu rozgrywają się w sandomierskich podziemiach. Tymczasem prawdziwa trasa wycieczkowa w miejskich lochach okazała się miejscem niemożliwym do wprowadzenia ekipy filmowej i aktorów. Przed scenografami filmu: Magdaleną Dipont i Robertem Czesakiem oraz całą ekipą budowy scenografii, stanęło wyzwanie stworzenia aż 80 metrów podziemnych korytarzy. Instalacja była budowana przez trzy miesiące w największej hali zdjęciowej WFDiF na Chełmskiej. W drugiej z hal tworzono synagogę. Sandomierska synagoga od lat jest siedzibą archiwum dokumentów państwowych. To właśnie w niej, zgodnie ze scenariuszem filmu, miały rozgrywać się sceny z udziałem Romana Myszyńskiego. Twórcy scenografii kręcili bezustannie głowami, starając się
zrozumieć fenomen konstrukcyjny budowli, która ich zdaniem w ogóle nie powinna się zachować w istniejącym kształcie. Otwierająca film „Ziarno prawdy”, kilkuminutowa scena z udziałem Modesta Rucińskiego okazała się jedną z najtrudniejszych w realizacji. Specjalnie dla niej odtworzono w hali nie tylko samą budowlę, ale też konstrukcję wewnętrzną archiwum. Oculus, przez który wygląda Roman Myszyński, został zbudowany w Warszawie, a potem przewieziony do Sandomierza i ustawiony nad skarpą, gdzie znalezione zostały zwłoki Elżbiety Budnik.
(fot. Tomasz Urbanek / East News)
(fot. Tomasz Urbanek / East News)
_**Strauss bez języka, Więckiewicz z postrzeloną brodą**_
Nieprawdopodobną pracę aktorską wykonał specjalnie dla „Ziarna prawdy” izraelski aktor Zohar Strauss. W filmie zagrał rabina Zygmunta, nie znając ani słowa po polsku! Swój mono-log, który w scenariuszu zajmuje kilkanaście stron, ćwiczył przez trzy miesiące, korzystając z pomocy trzech nauczycielek – Polek mieszkających w Izraelu.
(fot. Tomasz Urbanek / East News)
(fot. Tomasz Urbanek / East News)
- Nad obsadzeniem tej roli myśleliśmy wyjątkowo długo, razem z Magdaleną Szwarcbart, reżyserką castingu – wspomina Borys Lankosz. – Zależało mi, aby był to aktor, który wypowie swoje kwestie z wyraźnym hebrajskim akcentem. W końcu to Magda zdecydowała, że musi to być po prostu rodowity Izraelczyk. Poprosiłem Agnieszkę Holland, która akurat była wtedy w Izraelu o podsunięcie mi kilku nazwisk i jednym z nich okazał się Zohar Strauss. Od razu przypomniałem sobie o jego rolach w filmach „Oczy szeroko otwarte” czy „Liban” i swoją propozycję złożyłem mu przez Skype’a. Po trzech naszych rozmowach Zohar zgodził się z nami pracować. W lutym ubiegłego roku przyjechał do Polski na próby i rozmowy o roli, nie znając jeszcze ani słowa w naszym języku. Kiedy zaczął mówić już na planie filmowym, byliśmy z Robertem Więckiewiczem pod ogromnym wrażeniem – opowiada Lankosz._ – Nasza reakcja widocznie go zaniepokoiła, bo przerwał, spojrzał na nas i zapytał: „Guys, do you understand me? (Rozumiecie mnie?). Sam do końca nie
wiedział, czy rzeczywiście nauczył się właściwie swojej roli._
Przygody na planie filmu mieli też inni aktorzy. Pech towarzyszył Robertowi Więckiewiczowi, zresztą nie pierwszy raz: wcześniej został poparzony na planie „W ciemności” Agnieszki Holland, a w „Wałęsie. Człowieku z nadziei” złamał sobie nos. W „Ziarnie prawdy”, podczas realizacji sceny walki z psami, pocisk rykoszetem postrzelił filmowego prokuratora Szackiego w brodę.