James Karen nie żyje. Hollywoodzki aktor miał 94 lata
Karen miał na swoim koncie ponad 200 ról filmowych i telewizyjnych. Najnowszy film z jego udziałem nie został jeszcze ukończony.
Aktor, który 28 listopada skończyłby 95 lat, zmarł w swoim domu w Los Angeles. Przyczyną zgonu było nagłe zatrzymanie krążenia.
- Ludzie nie znają mojego nazwiska, ale znają moją twarz, bo zrobiłem w cholerę dużo roboty – mówił pół żartem, pół serio Karen. Trudno się z tym nie zgodzić – od debiutu w 1948 r. jego twarz pojawiła się w ponad 200 filmach i serialach. Wcześniej z powodzeniem występował na Broadwayu.
Miłośnikom horroru był znany z "Powrotu żywych trupów" czy klasycznego "Ducha" ("Poltergeist"). Ponadto wystąpił w "Mulholland Drive" z Naomi Watts, "Pogoni za szczęściem" z Willem Smithem, "Wall Street", "Najeźdźcach z Marsa" czy "Beverly Hills 90210".
Mimo podeszłego wieku nie przeszedł na emeryturę. W ostatniej dekadzie grał nawet w dwóch filmach rocznie. Najnowszy, "Cynthia", trafił do amerykańskich kin w sierpniu tego roku. Aktualnie trwają prace nad serialem "Sticky Fingers", w którym James Karen również miał swój udział.
Pochodzący z Pensylwanii aktor miał jednego syna z pierwszego małżeństwa z Susan Reed. Związek z aktorką i piosenkarką zakończył się rozwodem w 1967 r. Dwadzieścia lat później Karen ożenił się z Albą Francescą, która trwała przy nim do końca.