Janina Traczykówna: Po tragedii, wycofała się z branży
04.01.2016 | aktual.: 22.03.2017 10:03
Obdarzona nieprzeciętną urodą, wielkim talentem i charakterystycznym głosem – nic dziwnego, że Janina Traczykówna błyskawicznie stała się aktorką rozpoznawalną. Po roli w serialu „Barbara i Jan” była już gwiazdą i nie mogła opędzić się od zakochanych w niej mężczyzn. Ona jednak nie zwracała na nich najmniejszej uwagi. Dużo wcześniej oddała serce swojemu koledze ze studiów, choć początkowo nic nie zwiastowało, że ich znajomość przerodzi się w miłość – kiedy się poznali, szczerze się nie znosili.
Obdarzona nieprzeciętną urodą, wielkim talentem i charakterystycznym głosem – nic dziwnego, że Janina Traczykówna błyskawicznie stała się aktorką rozpoznawalną.
Po roli w serialu „Barbara i Jan” była już gwiazdą i nie mogła opędzić się od zakochanych w niej mężczyzn. Ona jednak nie zwracała na nich najmniejszej uwagi. Dużo wcześniej oddała serce swojemu koledze ze studiów, choć początkowo nic nie zwiastowało, że ich znajomość przerodzi się w miłość – kiedy się poznali, szczerze się nie znosili.
Traczykówna, nawet kiedy znalazła się u szczytu popularności, nie przepadała za sławą. Dziś również ceni sobie prywatność, rzadko kiedy pojawia się publicznie i niechętnie opowiada dziennikarzom o swoim życiu. A po tragedii, która spotkała ją ponad pięć lat temu, na dobre wycofała się z branży.
Młoda zdolna
Urodziła się 16 maja 1930 roku we Włodawie. Już jako mała dziewczynka wiedziała, co chce robić w życiu– postanowiła, że zostanie aktorką.
Zdeterminowana i ambitna Traczykówna poważnie podeszła do planu realizacji swoich marzeń. W 1953 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie i zaraz potem zadebiutowała na scenie. Za swoje występy teatralne zbierała doskonale recenzje, toteż nie musiała się obawiać o bezrobocie.Przez niemal czterdzieści lat była związana ze stołecznym Teatrem Dramatycznym.
Ekranowy debiut
Traczykówna nigdy nie kryła, że teatr był jej powołaniem i nic nie sprawiało jej takiej przyjemności, jak kontakt z widownią. Kiedy jednak zaproponowano jej rolę w filmie, nie odmówiła.
Na ekranie zadebiutowała już w 1954 roku w „Pod gwiazdą frygijską” Jerzego Kawalerowicza. Potem nadchodziły kolejne propozycje – i aktorka pojawiła się między innymi w „Ludziach z pociągu”, „Nocach i dniach”, „Brunecie wieczorową porą” czy „Misiu” (w którym wykrzykiwała swoje słynne „Wyngiel je we wiosce”).
''Na wszystko brakowało pieniędzy''
Gażę zaproponowano jej wyjątkowo skromną, ale aktorka śmiała się, że tak jej zależało na tej roli, że zgodziłaby się nawet grać za darmo. – Pamiętam, że na planie występowaliśmy w prywatnych ubraniach – wspominała Traczykówna. – Na wszystko brakowało pieniędzy. Zdjęcia przez trzy miesiące kręcono w fabryce na warszawskiej Woli.
''Nie był to łatwy okres''
- Jak na tamte czasy była to długa i ciężka robota – wspominał pracę na planie serialu Kobuszewski. Ale zaraz dodawał: -* Nie był to łatwy okres, ale miło wspominam pracę ze względu na wspaniałych kolegów i koleżanki, z którymi miałem przyjemność grać.*
Po emisji serialu Traczykówna stała się jedną z najpopularniejszych polskich aktorek, a ekspedientki w sklepach chętnie obsługiwały ją poza kolejką. Był to dla niej prawdziwy szok, bo wcześniej widzowie rzadko ją rozpoznawali – gwiazda była raczej znana głównie ze względu na swój charakterystyczny, dziecięcy głos.
Od nienawiści do miłości
Witolda Skarucha – aktora i reżysera – poznała na pierwszym roku studiów. Ale wówczas niespecjalnie przypadli sobie do gustu; Traczykówna wspominała nawet, że początkowo szczerze się nie znosili.
Dopiero tuż przed otrzymaniem dyplomów sytuacja się zmieniła, a niechęć przerodziła się w prawdziwe uczucie. To właśnie u boku męża zadebiutowała na teatralnej scenie. I choć różniło ich tak wiele, od tamtej pory stali się nierozłączni.
- Właśnie w ten sposób uzupełnialiśmy się.* Gdy mąż jest duszą towarzystwa, ja siedzę cichutko i milczę*– opowiadała Traczykówna.
Dobrowolne wygnanie
Aktorka, w ostatnich latach nieco zapomniana, przypomniała o sobie w 2002 roku, kiedy wcieliła się w matkę Adasia Miauczyńskiego w „Dniu świra”.
Siedem lat później wystąpiła w filmie „Ostatnia akcja” i oznajmiła, że na tym kończy się jej przygoda z aktorstwem.
Odeszła na zasłużoną emeryturę, by móc więcej czasu spędzać z ukochanym mężem. Nie wiedziała, że ich szczęście nie miało długo potrwać. W 2010 roku Skaruch zmarł.Traczykówna ciężko przeżyła jego śmierć. Odcięła się od świata i dziś spędza dnie w ich domu pod Białobrzegami nad Pilicą, oddając się pracy w ogrodzie.
(sm/gb)