Joanna Żółkowska: kobieta niezależna, silna, stawiająca na swoim
Miała pojawić się tylko na chwilę…
Urodziny ulubienicy polskich widzów
Aktorka nie kryje, że uraza do legalizacji związków zrodziła się, gdy była jeszcze małą dziewczynką i obserwowała swoją babcię i mamę. Obie, nieszczęśliwe, rozwiodły się i wiodły samodzielne życie. A małą Joasię uczyły, że kobieta powinna być niezależna i samowystarczalna.
I właśnie to Żółkowska przekazała swojej córce, również aktorce, Paulinie Holtz.
Silne i niezależne kobiety
Kobiety w jej rodzinie zawsze były silne i zdeterminowane. Nie wahały się podejmować odważnych i, według wielu, kontrowersyjnych decyzji. Babcia aktorki nigdy nie kryła, że nie przepada za mężczyznami.
- Gdyby jej młodość przypadła na dzisiejsze czasy, byłaby feministką i chodziła ze sztandarami. Ale nie wiem, dlaczego tak nie lubiła mężczyzn – mówiła Żółkowska w magazynie "Skarb".
To dlatego zdecydowała się na rozwód i sama zajęła się wychowywaniem dzieci.
''Czuję zapach jego kochanek''
Żółkowska przyznawała, że w dzieciństwie była pozbawiona silnych męskich wzorców. Jej ojciec, „szalony, tajemniczy”, średnio interesował się swoimi dziećmi. Był również wielkim uwodzicielem, za którym kobiety po prostu szalały.
- Czasami, kiedy patrzyłam na niego, wydawało mi się, że czuję zapach jego kochanek – mówiła aktorka.
Dopiero po kilkunastu latach matka Joanny, nie mogąc znieść tej sytuacji, zażądała rozwodu. To sprawiło, że dziewczynka zupełnie zwątpiła w sens składania przysięgi przed ołtarzem.
* - Małżeństwo nie daje poczucia bezpieczeństwa. Wyniosłam to z domu. Pierwszym mężczyzną dziewczynki jest jej ojciec*– dodawała.
Wielka miłość
Już w dzieciństwie Żółkowska zrozumiała, że kobieta musi być samodzielna i nigdy nie powinna uzależniać się od mężczyzny.
Potencjalnych partnerów traktowała więc nieufnie i z dystansem, ale nawet to nie uchroniło jej przed miłosnym rozczarowaniem. Kiedy zakochała się po raz pierwszy, jej wybranek złamał jej serce.
Później była jeszcze ostrożniejsza – ale wreszcie i tak trafiła ją strzała amora. Zakochała się w aktorze i reżyserze, starszym od niej o 13 lat Witoldzie Holtzu. I niedługo potem na świat przyszła ich córka Paulina.
Zmiana ról
Żółkowska, w przeciwieństwie do wielu innych aktorek, które urodziły dziecko, nie zamierzała odwieszać na bok świetnie zapowiadającej się kariery. Praca dawała jej siłę i poczucie niezależności.
To mąż, otrzymujący niewiele zleceń, zajmował się córką (na zdjęciu). Żółkowska zaś brylowała na scenie, a także na dużym i małym ekranie.
Wydawało się, że im obojgu odpowiada taki układ. Ale po kilkunastu latach aktorka stwierdziła, że dusi się w tym związku. I postanowiła odejść.
Połączyła ich tragedia
Ale życie w pojedynkę jej nie interesowało. Wkrótce po rozstaniu z Holtzem związała się z reżyserem Robertem Glińskim.
I to u jego boku znalazła szczęście – choć początki nie były kolorowe. Kochanków zbliżyła do siebie tragedia. Żółkowska zaszła w ciążę, ale poroniła. To Gliński wspierał ją w najtrudniejszych chwilach.
Połączyła ich także miłość do teatru i filmu. Szanowali swoją pracę i nigdy nie byli zazdrośni o swoje artystyczne osiągnięcia.
„Nie jestem niczyją żoną”
Choć wydawało się, że Gliński i Żółkowska są dla siebie wręcz stworzeni, ich związek nie przetrwał próby czasu.
– Miałam sukcesy w zawodzie, trudniej było w sprawach damsko-męskich. Wszystkie cechy, które ja u siebie cenię, nie sprzyjają związkom. Jestem skoncentrowana na sobie, a mężczyzna lubi, jak kobieta jest jego, poświęca się, żyje jego życiem, jest podpórką. Ja, niestety, nigdy taka nie byłam – wyznawała w "Twoim Stylu".
Nie przeszkadza jej bycie singielką. Nigdy nie rozpaczała z powodu samotności – zresztą, jak podkreśla, nie jest sama, ma wielu przyjaciół i ukochaną córkę. A do małżeństwa dalej jej nie ciągnie.
- Nie jestem niczyją żoną i nigdy nią nie byłam. I tak zostanie, chyba żebym upadła na głowę– dodawała.
(sm/mn)