John Belushi: Do końca nie chciał dopuścić myśli, że jest uzależniony
Kiedy krytykowano jego styl życia, tłumaczył, że skoro zapewniał rozrywkę tak wielu widzom, sam również zasługuje na odrobinę przyjemności. Odskocznią od pracy, a także od stresujących i wymagających obowiązków, które nałożono na Johna Belushiego, jednego z najpopularniejszych i najbardziej lubianych komików, stały się jednak używki. Najpierw alkohol, a potem, kiedy i to przestało wystarczać, narkotyki.
Kiedy krytykowano jego styl życia, tłumaczył, że skoro zapewniał rozrywkę tak wielu widzom, sam również zasługuje na odrobinę przyjemności. Jednak odskocznią od pracy, a także od stresujących i wymagających obowiązków, które nałożono na Johna Belushiego, jednego z najpopularniejszych i najbardziej lubianych komików, stały się używki. Najpierw alkohol, a potem, kiedy i to przestało wystarczać, narkotyki.
Jako hollywoodzka gwiazda miał łatwy dostęp do środków odurzających wszelkiego rodzaju, toteż Belushi, człowiek niepewny siebie i podatny na krytykę, szybko wpadł w uzależnienie, zapewniając jednak, że w każdej chwili może zerwać z nałogiem.
Próbował zresztą, pełen najlepszych chęci, wiele razy. Bezskutecznie. Zmarł w wieku zaledwie 33 lat.
Szkolna gwiazda
Urodził się 24 stycznia 1949 roku w Chicago, jako syn albańskich imigrantów, i wraz z trójką rodzeństwa dorastał na przedmieściach.
Jak twierdzili jego koledzy ze szkoły, Belushi już od najmłodszych lat przejawiał ogromny talent komediowy i nie krył, że marzy o wielkiej sławie – chciał zostać aktorem.
Był chłopcem bardzo lubianym i popularnym, a w dodatku wszechstronnie utalentowanym: wybrano go na kapitana szkolnej drużyny futbolowej, występował na scenie, grał też na perkusji w zespole.
W liceum nie mógł narzekać na brak powodzenia u dziewcząt – poznana na szkolnym korytarzu Judith Jacklin wiele lat później została jego żoną.
Skazany na sukces
Zaraz po ukończeniu liceum, podczas wakacji, zaczął występować na teatralnej scenie, ale postanowił, że zanim w pełni poświęci się aktorskiej karierze, ukończy college.
Dyplom otrzymał w 1970 roku, a już kilka miesięcy później dołączył do sławnej grupy The Second City i swoim pierwszym występem wzbudził wśród publiczności prawdziwą sensację. Nikt nie miał wątpliwości – Belushi był skazany na sukces.
Zaraz potem posypały się kolejne propozycje, aż wreszcie, w 1975 roku, trafił do telewizji, zaproszony do udziału w programie „Saturday Night Live”. Show uczynił z niego osobę rozpoznawalną – i to właśnie tam, w studiu telewizyjnym, Belushi poznał Dana Aykroyda, z którym połączyła go wielka przyjaźń.
Na samym szczycie
Kariera Belushiego ruszyła z kopyta – kiedy „Saturday Night Live” stało się przebojem, inni producenci dostrzegli talent komediowy młodego, nieopatrzonego jeszcze aktora. Wkrótce rozdzwoniły się telefony, a chłopak mógł przebierać w scenariuszach.
Chętnie skorzystał z szansy danej mu przez los: wystąpił w uważanej dziś za kultową komedii młodzieżowej „Menażeria”, westernie „Idąc na południe” i dramacie „Dawni kochankowie”, by wreszcie, w 1980 roku, zagrać swoją „rolę życia” - wraz z Danem Aykroydem pojawił się w „Blues Brothers” Johna Landisa.
Wydawało się, że wdrapał się na sam szczyt i nic nie jest w stanie go stamtąd strącić.
Pod presją
Przed kamerami był człowiekiem zadowolonym z życia i szczęśliwym – tymczasem prawda okazała się skrajnie odmienna od tego, w co wierzyli widzowie.
Belushi nie radził sobie z presją i stresem. W rzeczywistości był bardzo niepewny siebie i raniły go wszelkie krytyczne opinie. Coraz częściej sięgał więc po narkotyki.
Kryzys nadszedł, gdy dwa jego kolejne filmy z 1981 roku spotkały się z letnim przyjęciem - „Kontynentalne podziały” poległy w box office, a „Neighbors” nie przypadło publiczności do gustu. Frustracja Belushiego rosła. Pocieszenie miała przynieść kokaina.
''To tylko trawka''
Belushi do końca nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jest uzależniony. Wprawdzie przyjaciele coraz częściej wspominali o jego nałogu, ale on zbywał ich, mówiąc, że to przecież „jedno piwo” lub „tylko trawka”. Kiedy zrozumiał, że sytuacja jest poważna, na ratunek było już za późno.
Aktor faktycznie sądził, że wygra walkę z uzależnieniem, a narkotyki nie są w stanie zaszkodzić mu w żaden sposób.
Na początku 1982 roku wraz z Donem Novello, scenarzystą „Saturday Night Live”, zaczął pisać scenariusz do filmu „Noble Rot” i w pełni poświęcił się temu projektowi. Nie wiedział, że zostało mu już tylko kilka tygodni życia.
''Hollywood było dla niego zbyt toksyczne''
Pod koniec lutego 1982 roku Belushi wytrwale pracował nad swoim scenariuszem w wynajętym domku niedaleko Hollywood. Sięgał po coraz większe dawki narkotyków, nierzadko tracąc kontakt z rzeczywistością.
Wieczorem 4 marca odwiedzili go Robin Williams i Robert De Niro. Kiedy wyszli, w mieszkaniu została tylko jego znajoma, Catherine Evelyn Smith, i to ona jako ostatnia widziała Belushiego żywego.
Rankiem następnego dnia lekarz orzekł zgon aktora – przyczyną śmierci było przedawkowanie kokainy i heroiny. Smith przyznała się, że podała Johnowi zabójczą działkę. Została aresztowana i skazano ją na 15 miesięcy więzienia.
Przyjaciele mówili, że Belushi nie wytrzymał ciążącej na nim presji.
- Hollywood było dla niego zbyt toksyczne. Ludzie chcieli, by prywatnie był taki sam, jak na ekranie – mówił w „Entertainment Weekly” producent Lorne Michaels. (sm/gk)