Kłamstwa małej wody, prawdy pewnej duszy

Woda żywicielka. Woda oczyszczająca ciała i umysły. Woda... która nagle zmienia się w potwora, w symbol śmierci, ale i opuszczenia. Samotności i zapomnienia. Woda, to ona jest w „Dark Water. Fatum” zarazem tłem, symbolem, jak i głównym bohaterem równocześnie.

Manipulują nami w tym filmie od początku obrazy, ale też dźwięk, począwszy od bębnienia, miarowego uderzania kropli, po wszechobecny, dziwnie wieczny i nieustający, szum deszczu. Ciemność ogarnia każdą z postaci, w rzeczywistości trudno wysupłać je z dziwnego cienia, który nimi zawładnął, jakby był nieodzownym odbiciem, ciążącego nad postaciami grzechu. Jednak to wszystko, to tylko uzupełnienia dźwięku, a raczej pragnienia, by nagle wybrzmiał. Pragnienia widza, którego przeraża ta CISZA!!!

Dahlia Williams (Jennifer Connelly), właściwie początkowo niczego nie zauważa. Nie jest ważna plama, ani to, że jej mała córeczka ma wymyśloną przyjaciółkę. Ważne jest to, że ma nowy dom, pracę, lecz przede wszystkim to, iż mogą być razem. Że wciąż jeszcze są razem, choć przecież w każdej chwili chciwe ręce eks-męża mogą zakończyć ich idyllę. Pełną bajek i wspólnie przeżywanych chwil. Jednak idyllę, którą sama Dahlia stara się podtrzymywać troszeczkę na siłę. Pamiętając przeżycia z dzieciństwa, samotność, opuszczenie, jest może odrobinę zaborcza, może nie potrafi wszystkiego wyjaśnić?

Nękana uporczywymi migrenami, wciąż pogrążona w... ciemności, powoli, bardzo powoli zdaje sobie z tego sprawę, iż rozróby piętro wyżej, to coś więcej, niż chuligańskie wybryki. Że wciąż przeciekająca woda, to znak, a nie zwykła usterka... Tylko kto jej uwierzy? Wariatce?

Nagle walka o dziecko, o utrzymanie praw rodzicielskich, zmienia się w walkę o życie. Jednak tutaj wrogiem nie jest człowiek, lecz mieszkanie i przeszłość. Domagająca się odkrycia, a może i czegoś więcej? Ofiary? Czy wystarczy przeszłości jeśli się ją odkryje, wypuści na światło dzienne, „przytuli”, czy też będzie się ona domagała ofiary? Jak jest okrutna tajemnica, którą kryje mieszkanie na górze?

Reżyser obrazu, Walter Salles, przedstawia kolejną, amerykańską kopię japońskiego horroru, autora „The Ring”. Horroru, w którym wystawia w rzeczywistości na próbę nie psychikę ludzi, nie pragnie wyłącznie artystycznego ukazania tajemnicy i jej odkrycia, lecz zadaje pytanie: Ile jest w stanie poświęcić matka dla swego dziecka? Czy w ogóle jest w stanie coś uczynić, gdy uświadomi sobie, że jej próba zawieszona jest między wymiarami istnienia?

Lecz także doskonale przedstawia ten pierwotny strach dziecka. Strach, który nosi w sobie wielu z nas. Obawę, że matka, może kiedyś nie wrócić... Owo FATUM, które widać dziedzicznie naznacza niektóre dziewczynki. A przynajmniej te.

W tym artystycznym, bo jakże inaczej można by określić, obrazie irytuje tylko jedno... pewna przewidywalność niektórych elementów. Z jednej strony strach rzeczywiście wciska w fotel, ale z drugiej są chwile, gdy dokładnie wiemy co się wydarzy. Aż nazbyt dokładnie, jednak niczego nie możemy być pewni do końca.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)