Kobieta trofeum. Frau, komm! – kobiety łupem w powojennym Berlinie
- "Kobieto, chodź”- te słowa kierowali sowieccy "wyzwoliciele” do swoich niemieckich ofiar w 1945 roku. Szczególnie brutalni byli w Berlinie, wykazując się niewyobrażalnym okrucieństwem wobec mieszkanek stolicy odnajdywanych w schronach, kryjówkach, zasiedlanych mieszkaniach czy nawet na ulicach. "Zwycięzcy” cuchnęli samogonem, machorką, tawotem i wielomiesięcznym brudem. Zarażali chorobami. Ofiarami hord czerwonoarmistów padały i dziewczynki, i staruszki. Nawet niemieckie dzieci na ulicach zaczęły się bawić w makabryczne: "Frau, komm”. Szacunki ekspertów mówią o 800 tysiącach do nawet 2 milionów ofiar gwałtów, najczęściej wielokrotnych – o upokorzeniu na oczach dzieci, męża, bliskich czy sąsiadów, którzy widzieli skierowaną w siebie broń i byli bezsilni.
Rok 1946 przyniósł zarówno w Berlinie jak i całych Niemczech straszliwe pokłosie tych wydarzeń: niechciane dzieci, rozkwit aborcyjnego podziemia i choroby weneryczne oraz psychiczne. Mimo to, społeczeństwo paradoksalnie: „oceniało” i dodatkowo piętnowało ofiary za krzywdy, które poniosły. Doszło do absurdu: pastorzy z Górnej Bawarii w swoich raportach dokonali rozróżnienia: ofiara gwałtu z „dobrej” rodziny, np. córka urzędnika, pastora była dla nich bez wątpienia ofiarą. W przypadku wysiedlonych lub stanu wolnego… zakładano ich współudział i przyzwolenie.
Wiele kobiet załamywało się psychicznie, wpadało w apatię i pozwalało się wykorzystywać za cokolwiek do zjedzenia. W stosunku do takich osób powstało określenie: Veronika Dankeschön (od inicjałów: V.D.- venereal disease- choroba weneryczna), którego używali także rodacy!
Serial "POKONANI": wywiad z Malą Emde
Oficjalnie za gwałt groziła w Armii Czerwonej kara śmierci. Zakaz fraternizacji z niemieckimi kobietami obowiązywał też w armii Stanów Zjednoczonych i brytyjskiej. W praktyce jakiekolwiek kary egzekwowano rzadko i nieskutecznie. Na około 2 miliony amerykańskich żołnierzy w Niemczech w 1945 roku, zarejestrowano 1500 przypadków zgłoszonych gwałtów. Kobiety milczały.
Walka z żołnierzami niemieckimi zajęła Amerykanom sześć lat; żeby mieć żonę Niemkę wystarczy dzień i tabliczka czekolady - mówili „porządni” Niemcy. Amiflittchen (amerykańska lafirynda) lub Amihure (amerykańska kurwa) to pogardliwe określenie kobiet, które pozostawały w związkach z żołnierzami armii okupacyjnej USA.
Po wojnie zostało w Niemczech około 7 milionów samotnych kobiet. Bez domów, jakichkolwiek własnych rzeczy, często z dziećmi na rękach i przy spódnicy. Ze starymi rodzicami. Bywało, że potem jeszcze z niedołężnym lub będącym wojennym inwalidą mężem, który zamiast pomagać wymagał opieki. Nie miały zupełnie nic: ubrań, naczyń, pościeli, lekarstw. Amerykanie mieli to wszystko.
Kwitła prostytucja. Czasami poprawiająca warunki bytowe, najczęściej ratująca życie wielu osób, paradoksalnie także niemieckich żołnierzy, którzy wrócili. Sprowadziła kolejny problem: niechciane ciąże. Setki tysięcy. Nawet pół miliona niechcianych dzieci Rosjan, Amerykanów, Brytyjczyków i Francuzów. Mimo biedy i napiętnowania ok.70% kobiet decydowało się na urodzenie nieplanowanego dziecka. Dane o prostytucji z żołnierzami wojsk okupacyjnych mówią o ok.3000 narodzin miesięcznie dzieci tylko amerykańskich ojców. A tylko amerykańscy żołnierze otrzymywali prezerwatywy. Rozkwit przeżywało aborcyjne podziemie.
Kiedy nie działały skoki z wysokości czy kąpiele w ukropie, kobiety sięgały po znane od wieków zioła wczesnoporonne. Tego typu aborcje były jednak bardzo niebezpieczne, bo płód obumierał i mógł zostać w ciele matki, sprowadzić zakażenie a w konsekwencji śmierć. Pomagały tzw. „fabrykantki aniołków” - akuszerki, położne czy „babki” zajmujące się spędzaniem płodów. Szyjkę macicy rozszerzano przy pomocy: stalówki, świecy, patyka czy brudnych rąk. Za wszelką cenę szukano więc pomocy lekarzy, ale były to bardzo kosztowne usługi.
Teoretycznie Heinrich Himmler wydał w marcu 1945 roku rozkaz przerwania ciąży wynikającej z przymusowego stosunku seksualnego z żołnierzami Armii Czerwonej i kobieta mogła liczyć na pomoc w szpitalu. Praktycznie, lekarze kształceni za czasów restrykcyjnego § 218 całkowicie zakazującego usuwania ciąży i jego nowelizacji z 1943 skazującej na karę śmierci za zbrodnię przeciw ciału i państwu, bali się pociągnięcia do odpowiedzialności. A nuż władza się zmieni?
Aborcja była dozwolona tylko wtedy, gdy kobietom wierzono, że ciąża była wynikiem gwałtu. Kobieta musiała mieć świadków i nieposzlakowaną opinię. A o tej orzekano bardzo subiektywnie. Nie ścigano sprawcy, nie badano okoliczności, zza biurka oceniano „prowadzenie się” kobiety. Bardzo wielu lekarzy, szczególnie w katolickich landach, co również dotyczyło Berlina - powoływało się na klauzulę sumienia i nie chciało wykonywać aborcji. W wyniku tego powstało nieformalne prawo gryfijskie (Lex Gryphiswaldensis), gdy 29 maja 1945 r. zdecydowano w tamtejszej klinice uniwersyteckiej o łamaniu zakazu aborcji z § 218, gdy z powodów medycznych i etycznych aborcja powinna być przeprowadzona. W Wirtembergii - Hohenzollernie 18 stycznia 1946 r. wydano poufne zarządzenie, by dopuszczać aborcję, gdy poród dziecka przyniósłby matce ujemne duchowe skutki.
Kobiety nie miały realnego wsparcia, wiele z nich rodziło będąc w stresie pourazowym, toteż bardzo często dochodziło w ruinach do dzieciobójstwa nowo narodzonych i samobójczych śmierci matek. Okołoporodowa śmiertelność niemowląt i matek przez wyziębienie, niedożywienie, brak higieny i na skutek zakażeń okołoporodowych wynosiła ok.1/3. Choroby weneryczne w niektórych rejonach dotykały nawet 80% kobiet. To kobieta była traktowana jako roznosicielka choroby, mężczyzna jako jej ofiara! W strefach amerykańskich, w miejscach publicznych, niczym listy gończe ze zdjęciem, umieszczano ostrzeżenia przed chorymi kobietami.
Problemem były nie tylko rzeżączka i kiła ale także gruźlica, na którą zapadały całe rodziny i klienci prostytutek. Sprzyjały jej warunki, w których mieszkały kobiety: wilgoć, zimno, niedożywienie. Wróciły: dur brzuszny, tyfus plamisty i czerwonka. Generalnie okupanci odmówili zapłaty za konsekwencje gwałtu czy nieplanowanego ojcostwa. Dzieci okupacyjne, były w gorszej sytuacji niż „legalne” potomstwo z niemieckich rodzin. Nie miały prawa do renty sierocej ani renty inwalidzkiej. Tylko strona francuska zaoferowała opiekę, ale dopiero wówczas, gdy matka zrzekła się wszelkich praw do dziecka. Dziecko nie wędrowało jednak do biologicznego ojca, ale oferowano je do adopcji obcym rodzinom.
Dopiero w 1956 r. pojawiły się dla okupacyjnych dzieci odszkodowania z funduszy federalnych. Co ciekawe niemiecki mąż matki nie był zobowiązany do ponoszenia kosztów wychowania pasierba będącego „dzieckiem okupanta”! W strefie rosyjskiej temat był pomijany milczeniem, bo władze za wszelka cenę unikały konfliktów z ZSRR.
Złączone po wojnie małżeństwa w tym czasie również nie myślały o powiększaniu rodziny a antykoncepcja była niedostępna. Wówczas pewna przedsiębiorcza kobieta, Beate Uhse przypomniała metodę obliczania dni płodnych i niepłodnych. W 1947 roku zredagowała i wydrukowała broszurkę, co kosztowało ją 2,5 kg masła. Ponad 30 tysięcy egzemplarzy sprzedała od ręki pocztą pantoflową. To zapoczątkowało podwaliny jej firmy. Była twórczynią największej w Niemczech sieci sex-shopów. Była również jedną z ofiar sowieckich gwałtów. Kobiety nie miały innego wyjścia. Musiały brać sprawy w swoje ręce. Musiały sobie jakoś radzić.
W serialu "Pokonani” trudny i złożony los berlińskich kobiet, które każdego dnia po wojnie muszą walczyć jeszcze o przetrwanie i godziwe życie uosabia postać Karin Mann (Mala Emde). To młoda, samotna dziewczyna, która zarabia, pracując w barze. Zgwałcona przez amerykańskich żołnierzy zachodzi w ciążę oraz choruje. Kobiet z podobnym problemem w Berlinie 1946 roku są tysiące. Szpitale nie mają dla nich ani lekarstw, ani możliwości pomocy. Tym, jak Karin, które zdecydują się skorzystać ze wsparcia Engelmachera, trudno jest wyrwać się od późniejszej odpowiedzialności za spłatę swojego długu. Tym samym Gladow zyskuje nad nimi władzę i kontrolę, co wykorzystuje w tworzeniu swojego przestępczego imperium.
Historia "Pokonanych”, nowego serialu CANAL+, rozgrywa się latem 1946 roku w zniszczonym Berlinie. Mieście, w którym nie ma już instytucji. Nie ma porządku. Nie ma praw. Berlin to dżungla, w której nikomu nie można ufać i nie istnieją już żadne świętości. To miasto, w którym przemoc stała się normą. Każdy jest przestępcą lub ocalałym — a niejednokrotnie pełni obie role. W powojennym Berlinie każdy skrywa tajemnice, najczęściej te mroczne. Tam, gdzie nie ma prawa, zostają tylko wybory moralne. Sprawiedliwość nie jest absolutna. Berlin to klucz do nowej Europy — ten, kto sprawuje nad nim kontrolę, będzie miał władzę w przyszłości. Alianci wiedzą, że miasto musi być odbudowane, ale wśród nich pojawiają się głosy, że Niemcy powinni tkwić w tym czyśćcu.
"POKONANI” - Amerykański gliniarz, Max McLaughlin (Taylor Kitsch) przybywa latem 1946 roku do zniszczonej stolicy pokonanych Niemiec. Ma wspierać tworzenie policyjnych struktur w mieście bezprawia i chaosu. W zadaniu pomaga mu lokalna policjantka Elsie Garten (Nina Hoss). Na ich celowniku znajduje się przestępca o pseudonimie Engelmacher (Sebastian Koch) – Al Capone powojennego Berlina. Max poszukuje także swojego zaginionego po wojnie brata Moritza (Logan Marshall-Green), który realizuje samozwańczą misję, związaną z ukrywającymi się nazistami. Wsparciem dla Maxa, ma być stacjonujący w Berlinie konsul, Tom Franklin (Michael C. Hall).
"POKONANI” („The Defeated”) w reżyserii Björna Steina i Månsa Mårlinda („Most nad Sundem”) to nowa, ośmioodcinkowa koprodukcja CANAL+ Polska. W głównej obsadzie serialu znaleźli się między innymi: Taylor Kitsch („Detektyw”), Michael C. Hall („Dexter”), Nina Hoss („Kobieta w Berlinie”), Logan Marshall-Green („Prometeusz”), Tuppence Middleton („Downton Abbey”) oraz Sebastian Koch („Homeland”). Serial zadebiutuje już w piatek 1 stycznia 2021 roku o godz. 21:00 na kanale CANAL+ PREMIUM oraz od rana w nowej usłudze CANAL+ „Telewizja przez internet”.
WP Film na: