Krwawy realizm i nawrócenia na planie. O "Pasji" Gibsona mówili wszyscy
"Pasja" Mela Gibsona, jeszcze zanim trafiła do kin, wzbudzała ogromne emocje i kontrowersje - a jednocześnie była jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów 2004 roku.
Środowiska katolickie z niepokojem czekały nie tyle na recenzje, co opinie księży na temat filmu przestawiającego ostatnie godziny życia Jezusa Chrystusa (w obawie, czy obraz nie okaże się bluźnierstwem niezgodnym z Pismem Świętym); te zaś niespodziewanie okazały się w większości bardzo pochlebne.
Widzów nie zraziły nawet ostrzeżenia, że "Pasja" jest wyjątkowo brutalna i realistyczna - film, jak można się było spodziewać, bił rekordy w box office.
Walka o realizm
Scenariusz filmu, do którego zdjęcia powstały we Włoszech, oparty został na Biblii oraz wizji niemieckiej mistyczki Anny Katarzyny Emmerich. Gibson nie ukrywał, że bardzo zależy mu na pokazaniu jak najbardziej realistycznej wersji historii, dlatego aktorzy mówią po łacinie i aramejsku, czyli w językach używanych w tamtych czasach.
Nie zamierzał też unikać brutalnych scen pokazujących mękę Chrystusa, co wzbudziło niechęć wielu krytyków. Zapewne dlatego, gdy rok później film ponownie trafił do kin, postanowił, dla komfortu widzów, wyciąć z "Pasji" najbardziej drastyczne sceny.
Wybór Jezusa
Rolę Jezusa reżyser powierzył amerykańskiemu aktorowi Jamesowi Caviezelowi, zagorzałemu katolikowi, który miał już na koncie udział w takich filmach jak "Moje własne Idaho", "Wyatt Earp" czy "Cienka czerwona linia". Ale to właśnie możliwość zagrania w "Pasji" była dla niego aktorskim spełnieniem; twierdził, że występ w dziele Gibsona był dla niego wręcz mistycznym przeżyciem.
- Miałem 33 lata, kiedy zaczęły się prace nad filmem, byłem więc w wieku Jezusa. Wciąż nachodziły mnie wątpliwości, czy jestem godzien grać Jezusa – opowiadał w rozmowie umieszczonej na portalu Duch Prawdy.
Przyznawał, że ta rola sprawiła, że stał się jeszcze bardziej gorliwym katolikiem – codziennie chodził do spowiedzi i na adorację Najświętszego Sakramentu, by być "jak najbliżej Jezusa".
Trudności na planie
Aktorzy przyznawali, że praca na planie była dla nich ogromnym wyzwaniem - zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Caviezel opowiadał, że podczas zdjęć wiele wycierpiał i nabawił się poważnych kontuzji, ale oczywiście nawet przez moment nie pomyślał, by zrezygnować z pracy.
- Ktoś uderzył w krzyż, a moje lewe ramię wskoczyło ze stawu – wspominał w wywiadzie przeprowadzonym przez Christiana Stelzera kręcenie jednej ze scen. - Przy tym nagłym okropnym bólu straciłem równowagę i upadłem, a krzyż przygniótł mnie do ziemi. Uderzyłem twarzą w piaszczystą ziemię i w tym samym momencie wytrysnęła mi krew z nosa i z ust.
W dodatku było tak zimno, że nieustannie chorował, zwłaszcza że nosił tylko zwykłą, cienką szatę.
- Przy biczowaniu zostałem dwa razy uderzony pejczem i miałem ranę długą na 14 cm, moje płuca były pełne wody, zachorowałem na zapalenie płuc – dodawał.
Nawrócenie widzów
Do najbardziej niezwykłego wydarzenia na planie według Caviezela doszło w dniu, kiedy kręcili scenę ukrzyżowania.
- Chmury wisiały nisko nad nami, a w krzyż, na którym byłem umocowany, trafił piorun. Nagle zrobiło się bardzo cicho dookoła mnie, a moje włosy stały dęba. 250 osób, które stało dookoła mnie, widziało, jak moje ciało się rozświetliło, a moja głowa została z obu stron rozjaśniona przez ogień – opowiadał w wywiadzie umieszczonym na portalu Duch Prawdy.
Cierpienie się jednak opłaciło – i to nie tylko dlatego, że film otrzymał trzy nominacje do Oscara (za muzykę, zdjęcia i charakteryzację) i zdobył ogromny rozgłos. Caviezel, który nie krył dumy z projektu, podkreślał, że najbardziej cieszył się, słysząc, że "Pasja" stała się ważna dla wielu osób, a część z nim po seansie "nawróciła się i uwierzyła w Boga".