Kto rządzi, gdy świat płonie? Mają władzę, pieniądze i zero odpowiedzialności
Wyobraźcie sobie, że władzę nad mediami, social mediami, big techem i bezpośredni telefon do prezydenta USA ma kilku facetów, których majątek ocenia się na kwoty z niemal 10 zerami... To, jak bardzo nowy film "Mountainhead" jest blisko rzeczywistości, przyprawia o ciarki.
Przede wszystkim: to były niezwykle ekscytujące wieści. Jesse Armstrong, twórca serialu dekady - "Sukcesji" - zapowiedział pierwszy projekt od czasu zakończenia produkcji. Tym razem to film z udziałem Steve’a Carella, Ramy’ego Youssefa, Cory’ego Michaela Smitha i Jasona Schwartzmana. Mała obsada, jedno miejsce akcji i tylko miesiąc na zdjęcia. Po wspaniałych czterech sezonach wspomnianego serialu wiedzieliśmy, że Armstrong z chirurgiczną precyzją potrafi rozpracować obrzydliwie bogatych, niemoralnie bezkarnych i chytrych na władzę ludzi. Tym razem wstawił czwórkę facetów, którzy lubią mierzyć swoje majątki i machać nimi innym przed oczami, do luksusowego domu na szczycie góry, tytułowego Mountainhead.
- Ma ten wyjątkowy ton: potrafi cię rozbawić, sprawić, że postaci wydają się odrażające, a potem nagle je pokochasz i będzie ci ich autentycznie żal - powiedział w rozmowie z WP Cory Michael Smith o stylu Armstronga. - To prawdziwy mistrz rzemiosła. Kiedy w końcu przeczytałem scenariusz, pomyślałem: "O nie, to będzie ostre. Jedziemy" - dodał aktor, który wciela się we właściciela fikcyjnej aplikacji społecznościowej, mającej 4 miliardy użytkowników na całym świecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na te filmy czekamy. Szykują się prawdziwe hity
Aplikacja wyświetla swoim użytkownikom fake newsy, tak realne, że ci nie potrafią odróżnić ich od rzeczywistości. Czy nie znamy tego z najpopularniejszej platformy social mediów? Tylko że filmowa aplikacja prezentuje morderstwa, zbrodnie, pokazuje twarze prawdziwych polityków czy zwykłych ludzi i ich nieprawdziwe zamachy. Te obrazy powodują zamieszki, napady, podpalenia, bunt na ulicach i akty terroryzmu. Kolejne miasta pogrążają się w chaosie, gdy czterech bogaczy na szczycie góry obserwuje wszystko na swoich smartfonach.
- W filmie obserwujemy, co dzieje się na świecie. Czytamy nagłówki, które niewiele różnią się od prawdziwych wiadomości. I to było przerażające. Dla mnie to było bardzo bliskie temu, co czuję w rzeczywistości, codziennie widząc druzgocące wiadomości i żyjąc w społeczeństwie, które niekoniecznie się z nimi mierzy. Ten poznawczy dysonans dotyka nas wszystkich. I ten projekt doskonale to pokazuje - powiedział w rozmowie z WP Ramy Youssef.
Co na to nasi filmowi bogacze? Zastanawiają się, co mogą na tym ugrać. "Już po Argentynie? Szkoda, mam tam dom" - mówi Randy, najbogatszy z nich, na wieść o kolejnym kraju, w którym upada rząd, po czym po chwili dodaje sam do siebie: "Czy sprzedałem go?".
- Nie chodziło mi o to, żeby grać go "jak bogacza", ale żeby zagrać ambicję i głód, który wielu bogatych ludzi w sobie nosi - skwitował Youssef. - Oni nie zatrzymują się, by pomyśleć: "hej, jestem już przecież bogaty". Obnoszą się z tym majątkiem. Nie sądzę, by jakakolwiek suma pieniędzy była dla nich wystarczająca. Napędza ich jakaś pustka, której nigdy nie będą w stanie zapełnić.
Aktor, który wciela się we właściciela nowego modelu AI, powiedział: - Mogą mówić o swoim majątku albo o technologii ile chcą, ale koniec końców to po prostu czterech facetów, którzy nie wiedzą, jak sobie radzić z uczuciami. I właśnie dlatego film przeradza się w taki chaos.
Napięcie w "Mountainhead" narasta stopniowo. Czterech bohaterów, pozornie zaprzyjaźnionych, w rzeczywistości trzymających się kurczowo swoich sieci interesów, licytujących, kto ma więcej pieniędzy. Wystarczy iskra, by rzucili się sobie do gardeł.
Ze zgrozą obserwujemy, jak pożar świata wokół nich oglądają na swoich ekranach i już układają nowy porządek, ustalają nowych prezydentów, rozdzielają wpływy. Czy to naprawdę możliwe, by światem rządzili bogacze na szczycie góry? Nie chcecie w to wierzyć, nie oglądajcie tego filmu.
- Fascynowało mnie, jaką władzę daje komuś taki majątek, jak wiele odrażających zachowań nagle staje się "dozwolonych", publicznie i prywatnie, tylko z tego powodu. To było... wow. Przerażające i przepyszne do zagrania - powiedział nam Smith.
Z równą łatwością co "przydzielanie sobie" dotychczas niezależnych państw, przychodzi im zaplanowanie zbrodni na jednym z nich. Stopień ich oderwania od moralności, zasad społecznych i etycznych przyprawia o ciarki. Jak zwykle Armstrong serwuje nam pełnokrwisty thriller z czarnym humorem, ale ten śmiech jakby zamiera w gardle.
- Czuję, że żyjemy w czasach, w których mamy nieustanny dostęp do ludzi u władzy. Kamery są na nich non stop. I to pokazuje, jak wielu z nich jest po prostu niekompetentnych. A gdy mają w rękach potężne narzędzia, jak AI, robi się naprawdę groźnie. Grając takich ludzi, z ogromną władzą i brakiem odpowiedzialności, czujesz niepokój. Humor ma ten niepokój rozkroić jak tort. Tort z niepokoju - mówi Cory Michael Smith.
Nasza ocena: 8/10
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
"Mountainhead" od 1 czerwca na HBO Max.
Drama z Blake Lively i koszmarna "Kolejna zwyczajna przysługa", "Cztery pory roku" Netfliksa i serialowe nowości, które warto sprawdzić. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: