Latami żyła jako mężczyzna. W salonach masażu i medytacji działy się rzeczy, których nawet policja nie mogła powstrzymać
Lois Jean Gill wyróżniała się wszystkim, a w szczególności stylem bycia. Prowadziła sieć salonów masażu i medytacji, które były przykrywką dla domów publicznych. Pani, a raczej Pan Gill, ma wyjątkowo bujną historię. Niesamowitą wręcz.
Dawno nie było takiej afery. A zaczęło się od krótkiej informacji: Scarlett Johanson zagra w filmie twórcy "Ghost in the Shell". Wcieli się w postać Lois Jean, która jako Dante "Tex" Gill prowadziła sieć salonów masażu w Pittsburgu w latach 70. i 80. Choć nie jest jasne, jaka była jej identyfikacja płciowa, w jej nekrologu w lokalnej gazecie napisano, że "chciała być nazywana panem Gillem". Kobieta prawdopodobnie przeszła początkowy etap procesu zmiany płci i dlatego wyglądała bardziej męsko.
Johansson mogła spodziewać się, że ta informacja wywoła skandal. Od kilku dni w sieci mnożą się artykuły, w których dziennikarze prześcigają się w krytykowaniu twórców filmu, jak i aktorki. Dziś na ponad 17 mln wyników pod hasłem "Dante Tex Gill" większość to materiały, w których otwarcie krytykuje się aktorkę za wzięcie udział w projekcie, któremu daleko do poprawności politycznej. W czasach, gdy Hollywood ma promować mniejszości, nie zdecydowano się obsadzić w głównej roli osoby, która zmieniła płeć. Tak właśnie Hollywood próbuje nie kierować się starymi jak świat schematami. Tyle z promowania różnorodności.
Ale w tej rzece hejtu i poprawności politycznej gubi się to, co najbardziej fascynujące. Prawdziwa historia słynnej dziś Lois.
Królowa pittsburskich prostytutek
Cudem przeżyła lata 70. W Pittsburghu, po śmierci George’a Lee, mafiosa, który kontrolował większość nielegalnych domów publicznych, zaczęła się wojna. Był dokładnie 12 grudnia 1977 roku. Imperium salonów masażu, które były przykrywką dla domów publicznych, potrzebowało nowego króla. Salon Maya przy Market Square, Gemini na Liberty Avenue i salon Scandinavian – wszystkie przyciągały masę mężczyzn spragnionych niekoniecznie masażu, a dobrej rozrywki u boku prostytutek.
Nad tymi trzema salonami kontrolę przejął Nick DeLucia, były strażak, który na emeryturze postanowił bawić się w gangstera. Jego bliską współpracownicą była Dante "Tex" Gill. Kobieta z nadwagą, która ubierała się jak mężczyzna. Nosiła garnitury, zawsze miała krawat przy koszuli. Wolała, by nazywać ją Mr. Gill, pan Gill. Tex dostała w spadku po Lee trzy salony: Spartacus Massage Parlor, Japanese Meditation Temple i Taurean Models.
Zdecydowanie nie była zwykłą bizneswoman. Kiedy w 1978 roku policja zrobiła nalot na Spartacusa, Gill rzuciła w jednego z oficerów urodzinowym ciastem. Koniec lat 70. do łatwych nie należał dla pittsburskiej mafii. W 1977 roku jedna z pracownic salonu Gemini zginęła po tym, jak otworzyła paczkę z bombą. Gemini wyleciało w powietrze. W tym samym roku brutalnie zamordowano jednego ze wspólników DeLucii. W 1980 roku podpalono Taurean Models, pobliską restaurację i bar. Na miejscu zginęło trzech mężczyzn.
To nie przeszkodziło Tex w prowadzeniu biznesów. Nie dała się zastraszyć i rządziła żelazną ręką w swoich salonach. Była tak skuteczna, że nawet policja była pod wrażeniem. O nic nie byli w stanie ją oskarżyć przez długie lata. Salony przecież działały, dziewczyny masowały klientów, a kiedy policja miała robić nalot, Tex dobrze o tym wiedziała. Wpadła w 1984 roku, gdy urzędnicy Internal Revenue Service (urząd skarbowy USA), zaczęli grzebać w papierach. Po przejrzeniu dokumentacji dotyczącej podatków płaconych przez Gill, zorientowali się, że wydaje więcej, niż zarabia. W tym samym roku została oskarżona o ukrywanie przychodów w latach 1975-1983. Wrażenie mogą robić liczby. Według dokumentów zarabiała nie więcej niż 60 tys. dolarów. A okazało się, że raptem dwa salony masażu generowały przychód miliona dolarów. Urzędnicy i prokuratura nie zamierzali jej odpuścić. W końcu mieli na nią cokolwiek. Gill na siedem lat trafiła do więzienia, choć oskarżyciel walczył, by dostała przynajmniej 12 lat pozbawienia wolności. Wyrok zmniejszono, bo obiecała zamknąć kilka salonów.
Jak Michael Jackson
- Była bardzo dobrą bizneswoman, miała tylko inny styl życia. Mówimy o osobie bardzo skomplikowanej, trudnej. Ale też bardzo zabawnej. Piła dużo. Imprezowała równie dużo. Mogła w nieskończoność recytować poezję. Szczególnie irlandzką – mówił o Tex jej prawnik, Carl Janavitz.
Podczas procesu jej legenda nabrała nowego światła. Tak przynajmniej się wydaje. Wcześniej opisywana była przez dziennikarzy jako dziwak, który zrobi wiele dla zysku. Po procesie na jaw wyszły jednak szczegóły, które zmieniły nieco ten obrazek. Jej współpracownicy zeznawali, że żyła jak pączek w maśle. Dużo podróżowała, miała bogatą kolekcję egzotycznych zwierząt. Miała mnóstwo pieniędzy, którymi lubiła się dzielić. Prostytutkom, które zatrudniała, kupowała futra z norek i pierścionki z diamentami. Co więcej, jakiś czas była w związku małżeńskim z Cynthią Bruno. Pobrały się na Hawajach. Ale nie brakowało opowieści, że gdy którąś z kobiet podejrzewała o kradzież, sadzała ją przed wykrywaczem kłamstw. Skąd go miała? Tego nikt nie wspomina.
Chyba jedyny szczegółowy życiorys Tex przedstawił Torsten Ove z "Post Gazette". W styczniu 2003 roku napisał jej nekrolog. W tekście zatytułowanym "Dante Tex Gill. Seksualnie ambiwalentna właścicielka salonów masażu" pisał o tym, jak z Lois Jean stała się Dante Tax, jak kiepsko została pokierowana przez rodziców, którzy nie uchronili ją od świata przestępczego. Zanim Gill zajęła się prowadzeniem salonów, pracowała w szkółce jeździectwa. Kochała konie, ale nie kochała ludzi, których musiała uczyć jazdy.
- Śmiertelnie nas przerażała, gdy razem z kuzynem braliśmy u niej lekcje jazdy konnej jako dzieci. Tak jakby zaangażowała się w kontakty z "niewłaściwymi ludźmi". Ale to trzeba powiedzieć, była łagodna, nie była przemocowcem. Prowadziła spokojne, skorumpowane życie w miłym, skorumpowanym społeczeństwie – mówił Barry Paris, krytyk filmowy "Post Gazette" i kuzyn Gill.
Według Parrisa Lois była anomalią jak na tamte czasy. Ukrywała swoją seksualność w społeczeństwie, które nie akceptowało transwestytów i transseksualistów. Obcinała krótko włosy, w szkole jeździeckiej przypominała kowboja rodem z westernów, potem z flanelowych koszul i jeansów przerzuciła się na eleganckie garnitury. Fenomenalna anomalia. Środowisko LGBT z Pittsburga podobno przyczyniło się do tego, że odniosła taki sukces w przestępczym światku. Chronili jej interesy, informowali o działaniach policji. Podobno bez nich daleko by nie zaszła.
- Uwielbiała się bawić. Ona śmiała się całe życie ze świata. No i oczywiście to jej nastawienie do życia nie bardzo podobało się urzędnikom – opowiadał z kolei Janavitz.
Jeszcze zanim Tex trafiła do więzienia, próbowała prowadzić legalne interesy. Miała sklep z meblami dla dzieci, spożywczak. Nie przynosiły jednak takich dochodów, jak salony. Po wyjściu z więzienia Gill próbowała jeszcze wrócić do dawnej pracy. Nie pozwolił jej na to pogarszający się stan zdrowia. Miała 72 lata, gdy zmarła. Przed śmiercią musiała przechodzić dializy.
Dante "Tax" Gill została legendą Pittsburga. Co ciekawe, dziennikarze wyciągnęli ostatnio informację, że w 1984 roku (czyli wtedy, kiedy została skazana za oszustwa podatkowe), przyznano jej tytuł "Niezwykłego mężczyzny roku" i "Niezwykłej kobiety roku" jednocześnie. – W Tex widzimy perfekcyjny symbol androgynii lat 80. Miała zmysł do biznesu, skomplikowaną seksualność i oko do mody jak nikt inny od czasu Michaela Jacksona – pisali reporterzy "The Pittsburgh Press" w uzasadnieniu.
Teraz jej historia wraca, Tex ma szansę zostać kolejny raz bohaterką społeczności LGBT. Choć patrząc na skalę hejtu, jaki wylał się na twórców filmu o jej historii, to raczej "mogła zostać bohaterką".
- Scarlett Johansson nie cierpi z powodu braku pieniędzy. Ma rolę w filmowym uniwersum Marvela i zaraz dostanie własny film, czyli "Czarną Wdowę". Jest też aktorką o dobrze ugruntowanej pozycji i nie potrzebuje jej podnosić. Dlaczego więc zabiera pracę aktorom trans? – pyta na Twitterze April Reign, aktywistka, która stworzyła kampanię #OscarsSoWhite.
Poproszona o komentarz Johansson odniosła się do zarzutów, mówiąc, że równie dobrze można je kierować do Jeffreya Tambora, Jareda Leto czy Felicity Huffman. Ci aktorzy również przyjęli role transgenderowych bohaterów. Tambor otrzymał dwie nagrody Emmy za rolę w serialu "Transparent", Leto zdobył Oscara za "Witaj w klubie", a Huffman nominację do Oscara za rolę w filmie "Transamerica".