Lech Dyblik: "Film 'Malowany ptak' opowiada o świecie pozbawionym miłości"

Lech Dyblik to jedyny Polak w obsadzie głośnego, bo bardzo brutalnego "Malowanego ptaka". Film jest ekranizacją książki uznawanej za antypolską, budzi sporo kontrowersji. Dyblik dostał rolę bez udziału w castingach. Reżyser po prostu czuł, że polski aktor będzie do niej idealny.

Lech Dyblik: "Film 'Malowany ptak' opowiada o świecie pozbawionym miłości"
Źródło zdjęć: © ONS.pl

Dawid Dróżdż: Jak to się stało, że jako jedyny Polak gra pan w "Malowanym ptaku"?
Lech Dyblik: Otrzymałem SMS-a od koleżanki, kierowniczki produkcji: "Jestem za granicą. Widziałam się z reżyserem 'Malowanego ptaka'. Zakochał się w Tobie. Przyślę ci scenariusz, jak wrócę do Polski". Do tej pory z czeskim kinem nie miałem nic wspólnego. Jak się później okazało obsada filmu jest hollywoodzka, więc tym bardziej nie wiem, co ja tam robię. Można to podsumować jednym sformułowaniem: "czeski film".

Zaskakujące jest to, że powieść Kosińskiego zekranizował Czech, a nie Polak...
Polacy mieli być koproducentami, ale PISF nie dofinansował projektu.

Zbyt grząski grunt?
U nas w kraju książka ta w obecnych czasach jest niezwykle trudnym tematem. Przeżyliśmy już parę zmasowanych kampanii obwiniających Polaków o holokaust. W książce bezpośrednich tego typu oskarżeń nie ma, ale Kosiński przez lata reklamował siebie, opowiadając, że książka jest opisem jego własnej historii, którą przeżył podczas okupacji. Dzięki Joannie Siedleckiej wiemy, że nie było to prawdą. Wojnę wraz z rodziną przeżył bezpiecznie, ukryty przez Polaków na wsi w okolicach Radomia. A te opowieści były po to, by zostać pisarzem znanym w Ameryce. Fantastyczny PR. Nie on jeden odkrył, że na holokauście można zarobić.

Dlaczego "Malowany ptak" zainteresował Václava Marhoula?
Powiedział, że ta książka wstrząsnęła nim wiele lat temu. Już wtedy po lekturze postanowił, że na jej podstawie nakręci film. Pisanie scenariusza i przygotowania do realizacji zajęły mu jedenaście lat. Było sporo problemów ze znalezieniem koproducentów. Na przykład w Polsce koproducenta nie znaleziono. Mimo że film jest kameralny, a budżet stosunkowo niewielki, występuje w nim wielu znanych na świecie aktorów. Wychodzi na to, że ja grałem za duże pieniądze, a Udo Kier, Stellan Skarsgård czy Harvey Keitel za grosze, bardziej dla idei.

Zgodził się pan bez zawahania?
Dlaczego miałbym mieć wątpliwości? Dostałem świetną rolę, kluczową dla filmu, gram ptasznika malującego ptaki. Poza tym mój bohater w książce ma na imię Lech, co także było dobrym sygnałem. To imię nie jest popularne w scenariuszach filmowych czy książkach. Lecha znalazłem tylko kiedyś u Mirona Białoszewskiego.

Mógł pan mieć jednak wątpliwości ze względu na dyskusję wokół książki, która teraz rozgorzała na nowo. Śledzi pan to, co dzieje się obecnie wokół "Malowanego ptaka"?
Nie bardzo. A do tego telewizora nie mam w domu od wielu lat.

Wiele szumu wywołał artykuł Janusza Rudnickiego, który, utożsamiając postać z "Malowanego ptaka" z Kosińskim napisał: "Taki mały, a już sku...syn". Dorosłego Kosińskiego określił z kolei jako: "krętacza, matacza, picera, pozera". Napisał o nim także: "Rozum stracił, kiedy to wymyślił, i nigdy go w zasadzie nie odzyskał". Jak pan się do tego odniesie?
Do czego mam się odnosić? Kosiński zapętlił się w krętactwach, a słowa Rudnickiego to szambo. "Malowany ptak" Marhoula nie jest filmem ani o holokauście, ani o II wojnie światowej. Film opowiada o świecie pozbawionym miłości.

Obraz
© Materiały prasowe

Pan nie czuje potrzeby publicznego wypowiadania się na polityczne tematy?
Aktorzy zazwyczaj źle wychodzą na angażowaniu się w politykę. Są podpuszczani i wykorzystywani przez media reprezentujące różne strony politycznych dyskusji. Śmieszy mnie wspieranie różnych akcji społecznych przez celebrytów. Przykładem jest afera wokół usunięcia dzieła Natalii LL w Muzeum Narodowym w Warszawie. Celebryci chcieli wypowiadać się na temat wolności w sztuce. I na co było ich stać? Na wsadzenie sobie banana do pyska, zrobienie zdjęcia i wrzucenie na Facebooka. Dla mnie to dziecinada. Według mnie, dorośli ludzie, jeśli chcieliby zabrać głos w ważnej sprawie, to powinni się trochę wysilić.

Wywiad został przeprowadzony podczas 17. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Tofifest w Toruniu.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (195)