Tak źle jeszcze nie było. Widzowie nie chcą już oglądać polskich gwiazd
Pierwsze tygodnie września miały być poważnym sprawdzianem dla polskich produkcji, które od dłuższego czasu nie mogą zaistnieć w kinach. Niestety, wszystkie cztery tytuły, które ostatnio pojawiły się na dużym ekranie, nie cieszą się zainteresowaniem widzów. W tym tygodniu klęskę poniosła "Zołza".
W komedii "Zołza" Małgorzata Kożuchowska wcieliła się w postać Anny Sobańskiej. Nie jest jednak tajemnicą, że obraz został oparty na autobiografii Ilony Łepkowskiej. Scenarzysta i producentka wielu kasowych filmów i seriali jest także scenarzystką "Zołzy", z którą właściciele kin wiązali duże nadzieje. W wyniku pandemii koronawirusa oraz gwałtownego rozwoju platform streamingowych kondycja polskiego przemysłu kinowego pozostawia bowiem wiele do życzenia.
Od kilku lat polski rynek kinowy ma swoją określoną charakterystykę. Pierwsze dwa miesiące należą do rodzimych produkcji, później do głosu dochodzą hollywoodzkie filmy, które swoją frekwencyjną kulminację mają w okresie wakacji. We wrześniu na pierwszy plan ponownie wychodzą polskie tytuły. Nie inaczej miało być w bieżącym sezonie. W ciągu kilkunastu dni na ekranach pojawiły się cztery rodzime produkcje. Żadna z nich nie zainteresowała jednak widzów. Przynajmniej nie na tyle, aby obejrzeć film w kinie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zołza" (2022) - zwiastun filmu.
Na pierwszy ogień poszły dwa, wydawać się mogło, mocne tytuły: komediodramat "Kryptonim Polska" z Borysem Szycem oraz komedia romantyczna "Szczęścia chodzą parami" z Weroniką Książkiewicz i Michałem Żurowskim. W obu gwiazdą drugiego planu był Antonii Królikowski. Bardzo niski wynik frekwencyjny obu filmów zaskoczył nawet urodzonych sceptyków. "Szczęścia chodzą parami" podczas premierowego weekendu zgromadził 33,3 tys. osób (wraz z przedpremierowymi pokazami – 42,7 tys.), zaś "Kryptonim Polska" - 27,1 tys. osób. Tydzień później na ekranach pojawił się dramat wojenny "Orlęta. Grodno '39", który na starcie zebrał zaledwie 22,2 tys. widzów.
Tymczasem niewyróżniający się niczym szczególnym, niskobudżetowy amerykański horror "Bodies Bodies Bodies" był w stanie zgromadzić 34,6 tys. osób. Od razu można zadać pytanie: co się stało z miłośnikami polskich filmów (zwłaszcza komedii, z naciskiem na romantyczne), skoro teraz nie są one w stanie pokonać nawet tak przeciętnej produkcji zza oceanu?
Przed pandemią, w 2019 r. w pierwszej dziesiątce największych kinowych przebojów znalazły się cztery polskie filmy: "Miszmasz czyli Kogel Mogel 3" (blisko 2,4 mln sprzedanych biletów), "Polityka" (1,9 mln widzów), "Boże Ciało" (ponad 1,5 mln widzów) oraz "Planeta Singli 3" (ponad 1,4 mln widzów). Rok wcześniej całe podium zajęły rodzime tytuły: "Kler" (5,2 mln sprzedanych biletów), "Kobiety mafii" (ponad 2 mln widzów) i "Planeta Singli 2" (1,7 mln widzów).
W bieżącym sezonie w czołowej dziesiątce najpopularniejszych tytułów sklasyfikowana jest tylko jedna polska produkcja – "Koniec świata czyli Kogel Mogel 4". Komedię zrealizowaną na podstawie scenariusza Ilony Łepkowskiej obejrzało około 750 tys. osób (co daje miejsce pod koniec czołowej dziesiątki).
Najnowsze dzieło Łepkowskiej "Zołza", wyreżyserowane przez Tomasza Koneckiego, nie nawiąże popularnością do wcześniejszych kinowych hitów popularnej producentki i scenarzystki. Podczas premierowego weekendu komedię obejrzało bowiem 53,8 tys. widzów (wraz z przedpremierowymi pokazami - 56,5 tys.). W porównaniu do innych polskich premier września w tym roku widoczny jest pewien postęp. Jednak wspomniany powyżej "Kogel Mogel 4" zebrał na starcie 222,2 tys. osób (z przedpremierowymi pokazami blisko 290 tys.). Przepaść.
Warto zwrócić uwagę, że w ostatnich miesiącach gwiazdy polskiego kina nie mają dobrej prasy. Można też odnieść wrażenie, że częstymi występami w telewizyjnych produkcjach mocno opatrzyły się widowni. Małgorzata Kożuchowska, filmowa alter ego Ilony Łepkowskiej w "Zołzie", jest tego najlepszym przykładem. Głośnym echem odbiła się recenzja autorstwa Tomasza Raczka, który rolę Kożuchowskiej w "Gierku" bezlitośnie skrytykował. Zwrócił przy okazji uwagę na fakt, że aktorka zbyt wiele uwagi poświęca celebrycko-gwiazdorskiej aktywności, kosztem rzetelnego przygotowania się do pracy na planie filmowym.
Pewnym pocieszeniem dla polskich filmów może być fakt, że w kolejnych tygodniach wyświetlania notują one małe spadki popularności (wynik produkcji "Orlęta. Grodno '39" jest tylko o 9 proc. gorszy niż podczas premierowego weekendu – 21,6 tys. sprzedanych biletów). Jednak w kontekście słabych otwarć, ich osiągnięcia i tak pozostają bardzo skromne. "Szczęścia chodzą parami" w ciągu 17 dni obejrzało 113,3 tys. widzów, zaś "Kryptonim Polska" – 85,2 tys.
W odcinku specjalnym podcastu "Clickbait" wyliczamy największe niespodzianki i rozczarowania festiwalu filmowego w Gdyni. Po raz pierwszy przesłuchujemy gości. Piotr Trojan opowiada o kulisach kręcenia "Johnny’ego", a Waleria Gorobets o tym, jak powstawała szalona "Apokawixa". Co zdradzili? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.