Magdalena Piekorz o boreliozie. Gdy reżyserka powiedziała lekarzowi jak się czuje, ten odesłał ją do psychiatry
Miesiąc temu pojawiła się informacja o zbiórce na leczenie Magdaleny Piekorz, która od dwóch lat zmaga się z przewlekłą boreliozą. Teraz aktorka udzieliła obszernego wywiadu, w którym opowiedziała o swojej chorobie. - Jeden z lekarzy podejrzewał u mnie porfirię, zwaną potocznie chorobą wampirzą. Usłyszałam, że będzie mi czerwienieć skóra i zęby, a na całym ciele może się pojawiać owłosienie. Lekarz, który mi o tym powiedział, dodał na koniec, że na tę chorobę często zapadają artyści - opowiada reżyserka w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
- Wszystko zaczęło się sypać. Zawiesiłam casting do nowego filmu, bo nie byłam w stanie go prowadzić. Odwoływałam kolejne zajęcia ze studentami, bo nie mogłam się utrzymać na nogach, miałam bóle i zawroty głowy. W końcu w ogóle przestałam pracować i zostałam pacjentką na pełen etat - tak reżyserka opowiada o początkach swojej choroby. - Początkowo wszyscy mi współczuli i próbowali pocieszać, ale kiedy mijały kolejne miesiące, a ja przynosiłam zwolnienia od coraz to nowych specjalistów, panie z dziekanatu zaczęły mi się podejrzliwie przyglądać. Za plecami zaczęto szeptać, że to hipochondria, załamanie nerwowe albo "zwykła" depresja – dodaje reżyserka.
Lekearze wysyłali ją do psychiatry
Reżyserka zdradza, że lekarze długo nie potrafili powiedzieć, co jej dolega. Choroba często jest mylona ze stwardnieniem rozsianym, szpiczakiem i reumatoidalnym zapaleniem stawów. Wiele osób, w tym lekarzy, sugerowało reżyserce, że powinna udać się do psychiatry. - Zaczęłam myśleć, że w końcu naprawdę zwariuję, ale nie z powodu tego, co się działo w mojej głowie, tylko tej ciągłej niewiadomej i reakcji otoczenia – wyznaje reżyserka.
Gdy reżyserce udało się wreszcie zdiagnozować chorobę, odetchnęła z ulgą, ale nie wiedziała, że to początek jej problemów. NFZ refunduje jedynie badania i standardowe leczenie. W przypadku zaawansowanego stadium choroby, pacjent musi leczyć się prywatnie. Początkowo korzystała z własnych oszczędności, potem pożyczała pieniądze od przyjaciół, w końcu zdecydowała poprosić o pomoc w Fundacji im. Darii Trafankowskiej, która wspiera artystów w trudnej sytuacji.
- Miałam duże opory, bo nie chciałam epatować swoim stanem, ale ludzie z fundacji mnie do tego przekonali. Poza tym pomyślałam, że jeśli zacznę mówić o tej chorobie, być może pomogę innym osobom, które są w podobnej sytuacji co ja – mówi reżyserka. Artystka korzysta także z pomocy Fundacji Anny Dymnej.
Piekorz ma na koncie "Pręgi" na podstawie powieści Wojciecha Kuczoka o kilkunastoletnim Wojtku maltretowanym psychicznie i fizycznie przez ojca. Film otrzymał Złote Lwy i był polskim kandydatem do Oscara. W 2008 r. wyreżyserowała także "Senność" oraz liczne spektakle ( "Oliver!", "Hotel Nowy Świat", "Panna Madonna Legenda Tych La") i filmy dokumentalne ("Dziewczyny z Szymanowa", "Przybysze").
Po ogłoszeniu zbiórki reżyserka spotkała się z falą hejtu
Reżyserka nie spodziewała się, że zbiórka na leczenie może spotkać się z krytyką, a jednak tak się stało. Ludzie w sieci pisali, że znowu jakaś bogata gwiazda chce wyciągać pieniądze od zwykłych ludzi. - Nie zdawałam sobie sprawy, że mogę wzbudzić aż takie emocje. Nigdy nie byłam osobą z tzw. show-biznesu, tylko zwykłą dziewczyną ze Śląska, której udało się zrobić kilka filmów i spektakli nadających sens jej życiu. Nie zarabiałam wielkich pieniędzy, nie robiłam reklam, teledysków, seriali, tylko kameralne autorskie kino. Na każdy kolejny film czekałam po kilka lat - tłumaczy reżyserka.
W lutym w Filharmonii Krakowskiej odbędzie się koncert i aukcja, z których dochód zostanie przeznaczony na jej leczenie. Poza tym wciąż trwa zbiórka. Pieniądze można wpłacać na konto Fundacji im. Darii Trafankowskiej na numer konta: 43 1500 1126 1211 2009 3528 0000 z dopiskiem: Dla Magdy P.
Więcej szczegółów na stronie wydarzenia.
Zobacz: Hugh Jackman o raku skóry: "To normalne dla Australijczyka w moim wieku"