Magdalena Zawadzka bije na alarm po nawałnicy. "Władze wojskowe odmawiały pomocy poszkodowanym"
Aktorka Magdalena Zawadzka nie ma w zwyczaju komentowania bieżących wydarzeń politycznych, ale tym razem zrobiła wyjątek. "Nie komentuję, przytaczam fakty i zwracam uwagę, że jest XXI wiek, a my żyjemy w dużym europejskim państwie" – tak zaczęła swój wpis na Facebooku. Według aktorki władza wykazała się indolencją, gdy mieszkańcy wsi Rytel, przez którą przeszła nawałnica z piątku na sobotę, prosili o pomoc. Wpis aktorki udostępniono kilkaset razy.
"Ekipa Szydło ruszyła dopiero w poniedziałek, późnym wieczorem. Premier naszego państwa zjawiła się po trzech dniach. Przedtem oglądała wraz ze swoimi ministrami, odpowiedzialnymi za natychmiastowe zorganizowanie pomocy, defiladę wojskową w Warszawie. W defiladzie paradowała Obrona Terytorialna, która zamiast prężyć pierś przed władzą, powinna udzielać pomocy podczas klęski" - pisze Zawadzka.
Aktorka wymienia skutki nawałnicy, która przeszła przez woj. kujawsko-pomorskie. "Zabiła 6 osób, zniszczyła dorobek ludzi i przyrodę. Na pomoc dzieciom z obozu harcerskiego w Suszku pospieszyli strażacy i okoliczni mieszkańcy. Ranne dzieci trafiły do szpitala, a tym mniej poszkodowanym, ale przerażonym tym, co się stało, zaopiekowali się dobrzy, wrażliwi ludzie. Tylko dzięki ludzkiej solidarności dzieci i strażacy mieli, co jeść, pić i dodatkowe ręce do pracy przy usuwaniu skutków nawałnicy".
Aktorka podkreśla, że przez 6 godzin władze wojskowe odmawiały pomocy poszkodowanym, którzy "rozpaczliwie błagali rząd o pomoc".
Koniec końców, władza wysłała 60 żołnierzy. Czy to wystarcza? "Ciężki sprzęt rżnący bezlitośnie 100 i 300-letnie drzewa w całej Polsce, przydałby się teraz do usuwania zniszczeń. Niestety, ludzie robią to ręcznie" – punktuje Zawadzka.