"Maski spadły". Po śmierci męża Magdalena Zawadzka nie mogła liczyć na przyjaciół

- Zawsze była między nami więź. Ogromna duchowa więź. Gustaw odszedł, ale ta więź nie umarła – wspominała męża, Gustawa Holoubka, Magdalena Zawadzka w "Super Expressie". - Ja żyłam dla niego, on żył dla mnie. Wszystko, co robię, nadal robię dla niego. Aktorka bardzo ciężko zniosła śmierć małżonka w 2008 r. Tym bardziej, że nie mogła liczyć na wsparcie tych, których uważała za swoich przyjaciół. Do sprawy wrócił po latach tygodnik "Na żywo".

"Maski spadły". Po śmierci męża Magdalena Zawadzka nie mogła liczyć na przyjaciół
Źródło zdjęć: © ONS.pl

Z Marianem Kociniakiem zaprzyjaźniła się podczas pracy nad "Igraszkami z diabłem". Potem spotkali się w Teatrze Ateneum, którego dyrektorem przez lata był Holoubek.

Kociniak (na zdjęciu poniżej) nigdy nie krył, że uważa Holoubka za swojego mistrza, i wyjątkowo zabiegał o jego sympatię. W końcu obie rodziny bardzo się do siebie zbliżyły, pomagały sobie w trudnych chwilach, razem jeździły na wakacje.

Obraz
© East News

Zawadzka przepadała za Kociniakiem, choć podkreślała, że to fascynacja czysto zawodowa. Uważała go za doskonałego i niezwykle utalentowanego aktora, jednego z najlepszych w polskiej branży. Tym samym pozycja Kociniaka rosła. Wiele osób twierdziło, że to właśnie dzięki znajomości z żoną dyrektora teatru.

Obraz
© PAP | Marek Broniarek

- *Z jego zdaniem musieli liczyć się wszyscy, łącznie z jej mężem. Tajemnicą poliszynela wśród aktorskiej braci było to, że Marian decydował o wielu sprawach, nie tylko o tym, w jakiej sztuce wystąpi *- opowiadał w "Na żywo" pracownik Ateneum.

Pojawiały się plotki, że aktor wykorzystuje Zawadzką, ale ona puszczała je mimo uszu. Ceniła przyjaźń Kociniaka, cieszyła się, że tak świetnie dogadywał się z jej mężem. Gdy Holoubek zachorował, to właśnie Kociniak był częstym gościem w ich domu i zawsze służył pomocą.

Sytuacja uległa zmianie po śmierci Holoubka. Podobno wtedy relacje z Kociniakiem uległy znacznemu ochłodzeniu.

- Spadły na mnie straszliwe decyzje i straszliwe niespodzianki. Kiedy odchodzi człowiek, pojawiają się ludzie, którzy wokół nas byli, ale nagle okazują się naszymi wrogami, a nie przyjaciółmi, za jakich ich uważaliśmy. I najstraszliwsze niespodzianki spotkały mnie właśnie od tych, których uważałam za bliskich - opowiadała Zawadzka w "Gali". - Nagle objawiły się wokół mnie twarze ludzi, z których spadły maski. Na szczęście jest ich tylko garstka. I ja już z nimi nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego.

Znajomi aktorki twierdzą, że mówiąc te słowa, miała na myśli właśnie Kociniaka. I uważają, że aktorowi przestało zależeć na tej znajomości, ponieważ nie mógł już czerpać z niej korzyści.

- Magda przestała być żoną dyrektora, więc jej wpływy zmalały do zera - cytuje "Na żywo" słowa jednego z nich.

Zawadzka nie komentowała tej sytuacji, próbowała ukryć smutek i żal. Kociniakowi wybaczyła już dawno temu. Po jego śmierci powiedziała, że był człowiekiem porywczym, ale mistrzem w swoim fachu.

- Był bardzo przyjazny ludziom, serdeczny. Dość wybuchowy, ale przecież każdy coś tam ma - kwitowała w rozmowie z PAP.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (392)