Wbrew surowemu ojcu
Choć w dzieciństwie nie myślał jeszcze o zawodzie aktora, intuicyjnie wyczuwał, że satysfakcję sprawia mu opowiadanie i kreowanie historii.
- Panowała gruźlica, gdy chodziłem do szkoły podstawowej. Wtedy klasami prowadzono nas na badania do szpitala na Grabiszynku we Wrocławiu. Kiedy czekaliśmy na prześwietlenie, ja zamieniałem się w opowiadacza. Zmyślałem historie z pogranicza partyzancko-westernowego, aż dzieciaki otwierały buzie - wspominał kilka lat temu na łamach Super Expressu.
Kiedy zdał do liceum plastycznego, surowy ojciec liczył, że kolejnym krokiem Marka będą studia architektonicznie. „Pech chciał”, że młody Barbasiewicz poznał tam Jonasza Koftę, w przyszłości jednego z najbardziej utalentowanych tekściarzy i satyryków. To on namówił go, aby spróbował swoich sił na egzaminie do szkoły aktorskiej. Udało się.