Mało kto ich docenia. To oni zmienią polskie kino
Na 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych nie brakuje dzieł znanych reżyserów: Roberta Glińskiego, Jana Komasy czy Małgorzaty Szumowskiej. Ale to nie ich produkcje są w tym roku najjaśniejszym punktem imprezy. Najbardziej wyraźny i mocny głos zyskali ci, którzy od lat pozostawali na bocznym torze. To twórcy filmów krótkometrażowych i mikrobudżetowych zmienią polskie kino.
Tegoroczny, osłabiony program gdyńskiego festiwalu, w którym zabrakło pokazów online 6 z 14 filmów z Konkursu Głównego, pozwolił na liczniejszą reprezentację produkcji z pozostałych sekcji. Po raz pierwszy FPFF powołał Konkurs Filmów Mikrobudżetowych. Poziom tych produkcji to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń festiwalu.
Mikrobudżety współfinansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Telewizję Polską to 6 produkcji debiutantów, których tematyka w głównej mierze jest bliska problemom młodych ludzi. Na ich tle szczególnie wyróżnia się "Ostatni komers" Dawida Nickela. To opowieść o grupie nastolatków przechodzących pierwsze miłosne doświadczenia. Niby nic nowego, ale forma i język, jakie wybrał młody reżyser, wskazują na to, że zwraca on uwagę na każdy detal budujący unikatowość i wiarygodność historii. Nagroda od młodego jury FPFF najlepiej pokazuje, że właśnie takie filmy chce oglądać młode pokolenie.
Warto też zwrócić uwagę na "Boga Internetów" Joanny Satanowskiej, który jest obrazem przeciętnego 30-latka od roli nieudacznika do idola młodzieży. Choć w tym filmie mocno widać finansowe ograniczenia (budżet każdego mikrobudżetu to 700 tys. zł - przyp.red.), jego treść rezonuje z aktualnymi podnietami młodych ludzi. Seans wskazany nie tylko dla nastolatków, ale również i ich rodziców.
W sekcji mikrobudżetowej znalazł się też film, który śmiało mógłby konkurować z tytułami z Konkursu Głównego. Mowa o "Białym Potoku" Michała Grzybowskiego, który skupia się na sporze pomiędzy dwiema parami przyjaciół. Niewinna pogawędka z podtekstem erotycznym buduje napięcie rozrastające się do rozmiarów konfliktu, który może pogrzebać ich relacje na zawsze. Świetni Marcin Dorociński, Julia Wyszyńska, Dobromir Dymecki i Agnieszka Dulęba-Kasza stworzyli kreacje, które od pierwszej do ostatniej minuty filmu wzbudzają uwagę widza. Bardzo dobry debiut reżyserski.
Jeszcze więcej nadziei na powiew zmian w polskim kinie dają produkcje z Konkursu Filmów Krótkometrażowych. W historii gdyńskiego festiwalu ta sekcja przez lata była tylko odnotowaniem etiud studenckich. Ostatnie edycje udowodniły, że warto uważnie przypatrywać się krótkim dziełom nie tylko studentów, debiutantów, ale i doświadczonych filmowców. Zakres tematów podejmowanych przez twórców krótkich metraży jest na tyle różnorodny i zaskakujący, że każdy znajdzie coś interesującego.
Czarny rok dla światowego kina. Przez pandemię nie ma co oglądać
Tegoroczny zestaw konkursowy mówi m.in. o fałszywej religijności ("Kamień" reż. Bartosz Kozera), zmianach klimatycznych ("Green" reż. Ivan Bambalin), godzeniu się z odchodzeniem ("Maria nie żyje" reż. Martyna Majewska), ludzkiej obojętności ("Problem" reż. Tomasz Wolski), samotnym uchodźcy w Polsce ("Dalej jest dzień" reż. Damian Kocur) czy młodych mężczyznach przygotowujących się na kolejną wojnę światową ("Dobre, eleganckie chłopaki" reż. Marek Ułan-Szymański).
Spośród 27 produkcji krótkometrażowych kilka zasługuje na szczególną uwagę. To dzieła najbardziej dojrzałe, dopracowane, o mocnym przesłaniu. Taki jest film Tomasza Śliwińskiego "Ondyna", opowiadający o życiu dorosłego chłopaka ukrywającego swoją chorobę. Reżyser nominowany do Oscara za dokument "Nasza klątwa" powraca do tematu rzadkiej choroby swojego syna. Tym razem w postaci fikcji, w której Bartosz Bielenia i Judyta Paradzińska-Górska tworzą poruszający duet syn-matka.
Do refleksji skłania też "Sukienka" Tadeusza Łysiaka o poszukiwaniu miłości przez karlicę Julię (Anna Dzieduszycka). Kobieta w końcu zyskuje szansę na realizację swoich pragnień, ale jej inność nie pozwala o sobie zapomnieć. Obraz intryguje nie tylko samą fabułą, ale też zdjęciami. Ich autor Konrad Bloch został wyróżniony zarówno na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, jak i na prestiżowym festiwalu sztuki operatorskiej Energa Camerimage.
Wizualnie zachwyca też "Noamia" Antonia Galdameza. To film o wielkim poczuciu samotności, ucieczce przed sobą i swoją prawdziwą tożsamością. Świetne, sensualne zdjęcia, dobór muzyki i aktorów z przejmującą rolą Bartosza Topy na czele, długo nie dają o sobie zapomnieć.
Nie dziwi, że tegoroczne jury festiwalu w Gdyni postanowiło najwyższym laurem w Konkursie Filmów Krótkometrażowych uhonorować debiut reżyserski Olgi Bołądź. "Alicja i żabka" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia 14-latki, której odmówiono wykonania aborcji. Trudno w dzisiejszych czasach o bardziej aktualny temat polskiego filmu.
Mimo że 45. edycja FPFF zostanie zapamiętana jako ta, na której zabrakło miejsca dla widzów i solidarności środowiska filmowego, jej największym plusem jest silna obecność w programie online filmów mikrobudżetowych i krótkometrażowych. Dzięki nim pojawiła się nadzieja, że w świecie filmu najważniejsze nie są pieniądze, angaż popularnych aktorów czy cenionych reżyserów, ale pasja i kreatywność.
Jeśli polskie kino będzie zmierzać w kierunku wyznaczonym przez młodych twórców, to czeka je rewolucja, której bardzo potrzebuje. Oby jej owoce były bezkompromisowe, odważne i porywające tak, jak tegoroczny zestaw gdyńskich produkcji drugiej kategorii.