Wódka, mundury i gwałt. Takie wrażenie może wynieść widz powierzchownie oglądający panoramę rosyjskiego kina prezentowaną obecnie na festiwalu w Warszawie. Nikt lepiej, jak Polacy, nie rozumieją rosyjskiej duszy. Podobno lepiej od samych Rosjan nawet. Za to Rosjanie ni w ząb nie pojmują Polaków. I to na pewno jest łączący nas stan stały.
Kino rosyjskie nawet w soczewce pojedynczego filmu pokazuje specyfikę bogatej kultury tego ogromnego kraju. Niby jest jak u nas, ale jakoś jednak tak bardziej szczerze, bardziej nostalgicznie, z muzyką w sercu i jasnym obliczem. Lekko, ale i na serio, a zawsze o tym, jaki życie ma sens. Dzień powszedni urasta do rangi traktatu filozoficznego, zderzonego w paradoksalnym dowcipie istnienia, że „bez vodki nie rozbieriosz”. Lecz, co tu się głowić, jak myśli same przychodzą do głowy, przy pięćdziesięciomiligramowej dawce animuszu, lub nawet i bez.
Rosyjscy reżyserzy prezentujący swoje współczesne filmy w konkursie skupili się na bohaterach poza mainstreamem wielkiego świata. Są to obrazy wykluczonych, żyjących jakby za ścianą głównych metropolii, czy wielkiego świata oligarchów. Takie filmy jak „Myśliwy”, „Portret o zmierzchu”, „Palacz”, „Syberia, Monamour”, „W sobotę”, pokazują ludzi – uciekinierów w świat wewnetrzny, któremu sprzyjają peryferie, gdzie ich, nieraz dewiacyjne marzenie, nabiera sensu, piękna istnienia. Jednocześnie każdy z tych przykładów, jest metaforyczną syntezą obecnej Rosji.
„Palacz” w reżyserii Aleksieja Bałabanowa, autora m.in. kultowego „Ładunku 200” portretuje weterana wojny w Afganistanie, którego natura bezdusznego anihilatora, teraz domaga się sztuki wyższej. A zbrodnia przedstawiona tu jest jako przesłanie do świata od ostatniego sprawiedliwego. „Myśliwy” (obraz doceniony już w Roterdamie) i „Syberia, Monamour” przedstawiają zmagania szarego człowieka z wszechwładnym żywiołem natury, w którym odnajdywanie własnej pozycji gruntuje człowieczeństwo i stanowi jego sens. Śmiały obyczajowo „Portret o zmierzchu” (niedawny zwycięzca festiwalu w Cottbus, wcześniej prezentowany w Wenecji) jest krzykiem o uczucie w bezdusznej magmie zhierarchizowanego społeczeństwa. Natomiast „W sobotę”, jest ciekawą formalnie rejestracją ginącego świata Prypeci i Czernobyla, w okresie ich rozkwitu, kiedy mieszkańcy, jeszcze nie rozumieją rangi katastrofy, w pierwszym dniem rozkładu ich życia.
Na tym tle wyróżnia się triumfator ostatniego festiwalu w Wenecji (Złoty Lew), film w reżyserii i adaptacji wybitnego twórcy Aleksandra Sokurowa, „Faust”. Film jest wizyjną, niebywale odważną, integralną wariacją na temat utworu Goethego. Jednocześnie jest to część trylogii na temat postaci historycznych. Film jaki zdarza się raz na kilka lat. Pomimo powagi i wielu kontekstów intelektualnych, ogląda się z zapartym tchem. Przewodniczący ostatniego festiwalu w Wenecji, Darren Aronofsky, tak skomentował werdykt: „Są filmy, które sprawiają, że płaczesz. Są takie, które rozśmieszają. Ale są takie, które zmieniają twoje życie. Faust jest jednym z nich.”
Gościem specjalnym tegorocznej edycji jest jeden z najwybitniejszych twórców kina rosyjskiego, tworzący z powodzeniem na całym świecie, Andriej Konczałowski, reżyser takich klasyków, jak: „Syberiada”, „Uciekający pociąg”, czy „Kochankowie Marii”. Spotkanie z nim na gali otwarcia, już dało przedsmak tego, czego będzie można doświadczyć na spotkaniach z mistrzem, podczas bogatej retrospektywy jego filmów w trakcie festiwalu. Okazja wyjątkowa i nie do przecenienia. Wyrazy uznania dla dyrektor Małgorzaty Szlagowskiej – Skulskiej oraz partnera festiwalu Piotra Skulskiego za podjęte wysiłki, by artysta tego formatu pojawił się u nas w Polsce. Jak i zresztą, za cały festiwal, ten w Warszawie, jak i ten w Moskwie. Bliźniaczym odpowiednikiem Sputnika, jest festiwal „Wisła”, przegląd kina polskiego w Moskwie, gdzie miałem okazję być w tym roku i nutą rozrzewnienia uczestniczyłem w projekcjach polskich filmów, pokazywanych w najstarszym moskiewskim kinie, gdzie Siergiej Einsenstein po raz pierwszy pokazywał swój film
„Pancernik Patiomkin”.
Kino rosyjskie cieszy się w Polsce niesłabnącym, wręcz rosnącym ponownie zainteresowaniem. Po pokazach w Warszawie Sputnik przeleci nad kilkudziesięcioma polskimi miastami. Usiądź wygodnie, zapnij skafander, już wystartowaliśmy...