Marta Żmuda Trzebiatowska: "Bejbis" mnie wzrusza i bawi. To macierzyństwo non fiction
- Przy drugim dziecku wyluzowałam. I osobiście uważam, że "drugie macierzyństwo" powinno być zalecane jako antidotum na to pierwsze, ponieważ przy pierwszym wiele kobiet wpada w pułapkę perfekcyjności i dążenia do ideału. Ja to miałam - mówi Marta Żmuda Trzebiatowska. Opowiada, jak wykorzystała macierzyńskie doświadczenie w budowaniu roli Ady w komedii "Bejbis".
21.10.2022 | aktual.: 21.10.2022 21:17
W filmie "Bejbis" Andrzeja Saramonowicza grasz Adę. Scharakteryzuj, proszę, w kilku zdaniach tę postać.
Marta Żmuda Trzebiatowska: Ada jest krewka, to bardzo temperamentna kobieta, która nie boi się mówić prosto z mostu tego, co myśli czy czuje. Widz poznaje ją w jej życiowej formie: ma wygodne, poukładane życie, dobrego męża, fajną nastoletnią córkę, grono zaufanych przyjaciół, przytulne mieszkanko i pracę, którą lubi. Jedna bożonarodzeniowa impreza wywróci jej dotychczasowe życie do góry nogami i będzie musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a w pewnym momencie - zawalczyć o siebie, o swoje potrzeby, marzenia, zawłaszczoną przestrzeń i wolność.
Ada w "Bejbis" razem z Mikołajem tworzą wybuchową mieszankę. Ich kłótnie są bardzo burzliwe, a język, którym się posługują, czasem dosadny i wulgarny. Wielu Twoich fanów, którzy znają Cię z seriali, będzie pewnie zaskoczona słysząc Cię rzucającą mięsem.
Zdaję sobie sprawę, że do pewnego wizerunku aktora widz się potrafi przyzwyczaić i może być to dla niego szokiem, gdy nagle widzi ulubionego aktora w kompletnie innej roli, ale na tym polega ten zawód. Nikt z nas nie lubi być zakładnikiem jednego wizerunku. Cieszę się, że Andrzej Saramonowicz miał wyobraźnię i odwagę, i powierzył mi rolę Ady. Mam nadzieję, że go nie zawiodłam, a Państwa zaskoczę.
Jak się rozpoczęła Twoja współpraca z Andrzejem Saramonowiczem, scenarzystą i reżyserem "Bejbis"?
Andrzej najpierw do mnie zadzwonił, a następnie wysłał mi scenariusz z pytaniem, co sądzę na jego temat. Tekst przeczytałam z zapartym tchem, a po jego przeczytaniu wiedziałam jedno: że bardzo chciałabym zagrać Adę. Od początku czułam ją każdym milimetrem swojego ciała.
Bałam się tylko, że kiedy pragnie się za bardzo, to rozczarowania bywają jeszcze bardziej bolesne. Potem był casting, kilka dni niepewności i 6 grudnia Andrzej zrobił mi najpiękniejszy mikołajkowy prezent w postaci Ady.
"Bejbis" to nie tylko komedia, ale i pierwszy film Andrzeja Saramonowicza, w którym wystąpiłaś. Nie żałowałaś, że zabrakło dla Ciebie roli w "Testosteronie" czy w "Lejdis"?
Nie, ponieważ gram w "Bejbis". Jestem przekonana, że ta rola trafiła do mnie we właściwym momencie, najlepszym z możliwych.
Pamiętasz pierwszy dzień na planie "Bejbis"? Czy coś Cię zaskoczyło?
Pierwszego dnia na planie, choć powinnam była to przewidzieć, Andrzej udowodnił nam, aktorom, jak bardzo przywiązany jest do każdego słowa, kropki i przecinka w scenariuszu. Wcześniej pracowałam z różnymi reżyserami. Często w dialogach mogłam coś zmienić, zastąpić poszczególne słowa, ale tu było inaczej. Trochę mnie to spięło przez pierwsze 15 minut.
Potem zrozumiałam, że jako autor scenariusza ma wszystko dokładnie przemyślane i zasadne było jego przywiązanie do każdej kropki czy przecinka, bo nie było w tym przypadkowości. Co nie oznacza, że nie dawał nam swobody, miejsca na improwizację, czy że nie interesowało go nasze zgadanie. To była prawdziwie partnerska współpraca. Z każdym dniem rodziło się między nami coraz większe zaufanie i przywiązanie, ciężko się było rozstawać…
Jak reagujesz na opinie, że na tym etapie Twojej kariery Ada w "Bejbis" to rola Twojego życia?
To ocenią widzowie. To rola, którą na pewno będę wspominać z dużą czułością i bardzo się cieszę, że już oddajemy ten film widzom. "Bejbis" zostanie ze mną na długo. Niezależnie od tego, jak zostanie odebrany. Choć mam nadzieję, że się spodoba. Przede wszystkim liczę, że każdy widz znajdzie w "Bejbis" coś dla siebie. To film o macierzyństwie non fiction, który mnie wzrusza i bawi.
Masz dwójkę małych dzieci. Na planie "Bejbis" pracowałaś jednak z nastolatką, a to nie to samo. Bez problemu znalazłaś z nią wspólny język?
Mam wyobraźnię, a oprócz tego, że jestem mamą, jestem też ciocią nastolatków i ich świat i problemy nie są mi obce. Dużo z Basią rozmawiałyśmy i świetnie się dogadywałyśmy.
Twoja bohaterka w "Bejbis" dość późno ponownie została mamą. Co sądzisz o tzw. dojrzałym macierzyństwie? Czy rzeczywiście przy drugim dziecko zmienia się nastawienie do macierzyństwa?
Mogę mówić tylko o własnych doświadczeniach. Faktycznie przy drugim dziecku wyluzowałam. I osobiście uważam, że "drugie macierzyństwo" powinno być zalecane jako antidotum na to pierwsze, ponieważ przy pierwszym wiele kobiet wpada w pułapkę perfekcyjności i dążenia do ideału.
Ja to miałam. Przy drugim natomiast kompletnie zmienia się nastawienie. Dzięki temu te drugie dzieci mają przeważnie dużo więcej wolności i są w sumie szybciej samodzielne. Nie są tak kontrolowane na każdym kroku jak te pierwsze. Poza tym kobieta ma też większe zaufanie do samej siebie jako matki.
W dzisiejszych czasach dojrzałe, świadome macierzyństwo to coś powszechnego i normalnego, ja sama mamą zostałam po trzydziestce. Przyznaję jednak, że gdy zarywałam noce i bywało ciężko to czasem żałowałam, że nie zdecydowałam się na dzieci ciut wcześniej…
Ada i Mikołaj w "Bejbis" to związek dwojga ludzi o artystycznych duszach. Prywatnie oboje z mężem jesteście wziętymi aktorami, którzy przygotowując się do ról, muszą się bardzo skupić na sobie. Jak zawód aktora pogodzić z wychowaniem dwójki małych dzieci, wokół których musi kręcić się cały świat?
Niezależnie od zawodu, który wykonuję, jestem osobą dość poukładaną, która potrafi pogodzić życie zawodowe z prywatnym. Nie mam z tym większych problemów, może poza logistycznymi. Mój mąż podobnie myśli i to nie rodzi żadnych konfliktów. Póki co udaje nam się tak organizować, że jeśli jedno z nas ma bardziej aktywny zawodowo czas, to drugie więcej czasu spędza z dziećmi i na odwrót.
Działa to wymiennie. Czasem jedno z nas rezygnuje z czegoś na rzecz dzieci i partnera. Jesteśmy w tym "pięćdziesiąt na pięćdziesiąt". Jestem wdzięczna za to mojemu mężowi i jego rodzicom, bo to oni go tak wychowali, miał dobry przykład z domu, bo nie jest to takie oczywiste, że mężczyzna tak się angażuje.
Jesteś osobą aktywną w mediach społecznościowych, jednak nigdy nie pokazujesz w sieci swoich dzieci. To zamierzona strategia?
Tak i nie zamierzam tego zmieniać. Moją rolą jako rodzica jest obowiązek zapewnienia im bezpiecznego, beztroskiego, szczęśliwego dzieciństwa, a dla mnie to dzieciństwo anonimowe. Uważam, że tak jak dużo jest pożytku z mediów społecznościowych, tak i dużo szkody. Niełatwo dorastać w takim świecie.
W mediach społecznościowych często zabierasz głos w sprawie macierzyństwa. Nie boisz się wyrażać własnego zdania. W jednym ze swoich wpisów zauważyłaś, że "macierzyństwo to samotność". A przecież masz obok siebie mężczyznę, na którym możesz polegać. Jak to wytłumaczysz?
A muszę to tłumaczyć? Kobiety to doskonale zrozumiały. Jeśli nie zrozumiałeś, to spróbuję ci wyjaśnić… Kiedyś dziecko wychowywało całe stado. Nawet mówi się, że potrzeba wioski by wychować dziecko. Były domy wielopokoleniowe z babcią i ciociami, od czego w pewnym momencie uciekliśmy.
Wyjeżdżając do miast na studia, zakładając własne rodziny z dala od rodzinnych domów, gdzie od najbliższych dzielą nas kilometry. To dlatego straciliśmy to cenne wsparcie, którego często potrzebujemy na co dzień, realnie, nie przez telefon... Czasem czujemy się zagubieni. To nie było o mężczyznach i do mężczyzn. Mój mąż wcale tak tego nie odebrał. On jest stale obecny w wychowywaniu naszych dzieci i gdyby nie on, to byłoby mi czasem naprawdę bardzo ciężko.
Jesteś osobą, która twardo stąpa po ziemi. Czy w Twoim życiu jest miejsce na coś szalonego, np. gdy skończysz 40 lat?
Dla mnie to nowe otwarcie. Moje dzieci będą starsze, bardziej samodzielne, to będzie idealny moment, by zacząć spełniać swoje kolejne marzenia. A mam ich sporo. Nie mogę się doczekać!