"Miasto 44": Powstańczy paintball
To nie jest film o powstaniu. *"Miasto 44" to opowieść o miłości, młodości i morderczej walce w chwili wielkiego zrywu. Jan Komasa stworzył widowiskowy portret umierającego miasta. „Witajcie w piekle”- mógłby powiedzieć reżyser, zapraszając na swój wyjątkowo dobry film.*
16.09.2014 16:57
Andrzej Wajda w „Kanale” rozpoczął dyskusję o Powstaniu, a Komasa ją zamyka. Można wręcz powiedzieć, że silnie zatrzaskując drzwi. Wajda bowiem opowiadał z perspektywy pokolenia wojennego (film powstał w 1956 roku), Komasa operuje nowoczesnym językiem amerykańskiego kina. Niezwykła była odwaga reżysera „Kanału” tworzącego film antykoturnowy. Oryginalne jest również spojrzenie jego następcy - rocznik 81’ wychowanego na filmach „Indiana Jones” czy „Forrest Gump”. Granica pomiędzy nimi jest jednak przepaścią. „Miasto 44” to zupełnie inny eksperyment. Stanowi silny punkt do dyskusji o tym, co jest ważniejsze: sama idea powstania czy prezentacja krwawej rzezi?
Jan Komasa o krytyce po pokazie na Stadionie Narodowym:
Filmowa petarda
Komasa zdecydowanie wybiera drugą opcję. Podąża za wypowiedzią matki Jacka z filmu Janusza Morgensterna „Godzina W”, która w momencie wybuchu Powstania mówi: „Krew się poleje rzeką”. W „Mieście 44” strzał goni strzał, emocje rozrywają ekran niczym kule, a cała ta siła rażenia przełamana jest językiem komiksu. Reżyser balansuje na granicy kiczu, nie ocenia i przede wszystkim zupełnie wyzbywa się patosu i martyrologii. Korzysta z doświadczeń Stevena Spielberga, dzięki czemu nie pozwala, aby widz czuł się choć przez chwilę bezpiecznie. Nieustannie zaskakuje. Również doborem obsady. Podobnie jak w „Kamieniach na szaniec” Roberta Glińskiego, aktorzy są naturszczykami albo studentami szkół aktorskich. A Komasa mówi, że chodził z nimi na paintball, aby poczuć atmosferę nieustającej walki.
Jan Komasa o premierze na Stadionie Narodowym:
Powstańczym szlakiem
Ciężko w tym przypadku mówić o głównym bohaterze. Jest trójkąt: Stefan, Kama i Alicja. Chłopak to nastoletni warszawiak, mieszkający z matką i młodszym bratem. Dziewczyny poznaje, gdy przyłącza się do grupy AK-owców. Młodzi z niezwykłym entuzjazmem przygotowują się do Powstania. Stefan składa przysięgę i pierwszy raz strzela z pistoletu. Inicjacja w dorosłość przebiega w ekspresowym tempie, głównie za sprawą energii rozpierającej młodzież. Chcą walczyć licząc, że Powstanie potrwa kilka dni. Jednak śmierć czeka za najbliższym rogiem. Nie da się ukryć, że dopiero cmentarna strzelanina rozpoczyna film. Rozwiewa złudzenia i otwiera młodym oczy. Od tej pory troje bohaterów wędruje szlakiem wyznaczonym przez całe miasto. Od Woli przez Starówkę, Śródmieście aż po Czerniaków. Tak jak pionki w grze przesuwają się do kolejnych dzielnic, pozostawiając za sobą rannych i zabitych. Nagle stają się żołnierzami i sanitariuszkami zmagającymi się z brakiem broni i środków dezynfekujących. Jan Komasa brawurowo pokazuje chaos
obezwładniający miasto i zagubionych w nim młodych ludzi. Najlepsza wydaje się scena przejścia ze Starego Miasta do Śródmieścia. Ze zrujnowanej części Warszawy do tej, która nadal żyje i jest pełna kolorów. Ta nagła zmiana scenerii pokazuje, jak bardzo dynamiczna była sytuacja w mieście. Oddziałuje ona również na bohaterów. Stefan jest everymenem i outsiderem jednocześnie, dlatego trudno się z nim identyfikować. Mógłby znaleźć się w każdym miejscu i okolicznościach. Taka konstrukcja bohatera nie przemawia do widza. Drażniące i konsekwentne niepogłębianie postaci podkreśla, że w centrum narracji znajduje się miasto. Jest ono jednak bezimienne. Komasa nie odkrywa kart, Kama i Alicja są również wycofane. Toczą podwójną walkę - o przeżycie i miłość Stefana. Bo w „Mieście 44” liczą się uczucia i emocje. Te ostatnie zresztą przeważają.
Jan Komasa o budżecie ponad 20 milionów:
Dupstep i seks
Twórca prowokuje formą, żongluje emocjami i podsyca kontrowersje. Zwłaszcza jeśli chodzi o relacje damsko – męskie i sceny erotyczne. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do filmu, w mediach pojawiało się wiele krytycznych wypowiedzi Powstańców dotyczących scen seksu i wulgaryzmów zapisanych w scenariuszu. Po licznych konsultacjach reżyser zrezygnował z tych pomysłów. W „Mieście 44” pozostała tylko jedna sekwencja erotyczna. Komasa w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” tłumaczył: „Nie można powiedzieć, że erotyzmu nie było. Krył się w małych rzeczach, długich spojrzeniach, które przyprawiały o drżenie całego ciała”. Zbliżenie Stefana i Kamy odbywa się na gruzach kamienicy i stworzone zostało w konwencji z pogranicza jawy i snu. Muzyka techno podkreśla transowy wymiar sceny. Zresztą strona dźwiękowa odgrywa w filmie niezwykle istotną rolę. Dubstep i elektronikę łączy się z muzyką orkiestrową. Wydawałoby się niemożliwe, a staje się realnością. Reżyser szokuje użyciem utworu Czesława Niemena „Dziwny jest ten
świat” podczas sceny rozstrzelania na cmentarzu, pocałunkiem podczas wybuchów zakończonym wystrzałem fajerwerków. Twórca „Sali samobójców” w znakomity sposób miesza gatunki, style, konwencje, wywracając wszystko do góry nogami. Kiedy bohater strzela przez okno do Niemców, kamera przyjmuje punkt widzenia znany z gier komputerowych. W momencie przeprawy przez kanał pojawiają się wampiryczne wizje bohaterów rodem z horroru. Po wybuchu niemieckiego samochodu pułapki ekran zalany zostaje deszczem krwi i zasypany strzępami ciał. Niezwykle widowiskowe zabiegi zbliżają film do amerykańskich produkcji. Kolaż elementów operowych i transowych nie jest kiczem, a popkulturową zabawą. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o stylistykę filmową, Komasa radzi sobie świetnie. Gorzej z samą narracją. Przejścia pomiędzy dzielnicami, czyli kolejnymi rozdziałami filmu, często niewystarczająco wybrzmiewają na ekranie. Skoro to kino drogi, to niestety momentami ścieżki się urywają lub zbyt gwałtownie skręcają. Trochę szkoda, że poprzez
uniwersalne ujęcie tematu zabrakło większego skupienia na samej Warszawie i powstańczej historii. Natomiast scenografia i kostiumy robią ogromne wrażenie. Dorota Roqueplo, kostiumografka w wywiadzie dla „Kina” opowiada: „Po pokazie filmu na Stadionie podeszły do mnie uczestniczki powstania i powiedziały, że tak się ubierały”. Tym bardziej widać to w charakteryzacji: Stefanowi w miarę rozwoju powstańczej zawieruchy siwieją włosy. Można się zastanawiać czy to tylko pył zrujnowanych budynków, a może efekt nieustannego strachu.
Jan Komasa o przegranym konkursie:
Na ekranie bez wątpienia widać ośmioletnią pracę Komasy. Podczas konferencji prasowej reżyser przyznał: „Zależało mi, by w filmie najpierw pokazany został piękny świat wypełniony pięknymi ludźmi. A potem - żeby widzowie widzieli, jak ten świat się rozsypuje i jak to piękno jest mordowane". Efekt został osiągnięty. Poprzez swoją widowiskowość film działa na wyobraźnię i nie pozwala o sobie długo zapomnieć.
Wywiad z Zofią Wichlacz:
Zobacz także zwiastun filmu: