Mikhail Krichman, operator “Niemiłości”: "w Rosji nie podoba mi się wiele rzeczy". Rozmawiamy z autorem zdjęć jednego z najważniejszych filmów roku
“Niemiłość” ma już na koncie nagrodę w Cannes i duże szanse na Oscara. Na pokazach przed premierą kina pękały w szwach. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z operatorem Mikhailem Krichmanem, jednym z najlepszych autorów zdjęć na świecie.
03.02.2018 | aktual.: 03.02.2018 16:43
Zarówno “Lewiatan”, jak i “Niemiłość” mają silny ładunek polityczny, antyputinowski. Potrafi pan wyjaśnić, jak to się dzieje, że mimo cenzury, takie filmy mogą powstawać w Rosji?
Wydaje mi się, że siła tych filmów polega na tym, że można je odczytywać na wiele różnych sposobów. Oczywiście, napis “Rosja” na dresie bohaterki “Niemiłości” jest gestem politycznym, ale nie każdy widz musi tak to wiedzieć. Trudno oczywiście, żebym nie dostrzegł wymowy politycznej tego filmu. Urodziłem się w Rosji, wiele rzeczy mi się moim kraju nie podoba, ale nie zamierzam go opuszczać. Andrzej robi filmy otwarte. “Lewiatan” ma co najmniej trzy zakończenia.
Czy “Niemiłość” ma w Rosji równie ograniczoną dystrybucję, co “Lewiatan”?
“Niemiłość” nie jest chyba filmem aż tak kontrowersyjnm, rosyjskie kina pokazują go w większej liczbie kopii. Warto podkreślić, że “Niemiłość” jest filmem bardziej niezależnym niż “Lewiatan”, nie dostaliśmy na ten film jednego rubla z państwowych funduszy, lwią część budżetu otrzymaliśmy z Belgii, Francji i innych zagranicznych źródeł.
Wszystkie filmy Zwiagincewa pokazują Rosję raczej w ponurych barwach. Jest pan operatorem, więc chyba jest pan najlepszą osobą, którą mogę o to zapytać: jaki kolor ma Rosja?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo Rosja ma wiele kolorów. Andriej oczywiście uwielbia eksplorować ciemną stronę duszy ludzkiej, dlatego widzowi, który w Rosji nigdy nie był, może uznać, że to kraj bardzo ciemny (śmiech). “Niemiłość” jest chyba najmroczniejszym jego filmem, i to dosłownie, bo wiele scen kręciliśmy w nocy. Mało znam reżyserów, którzy tak potrafią opowiadać, że widz czuje się, jakby oglądał siebie w lustrze.
Pan też się w nim przygląda?
Każdy nowy film jest dla mnie możliwością spojrzenia w głąb siebie. Filmy, które kręcimy z Andriejem, są w przeważającej mierze jego wizją, którą ja staram się wyrazić najlepiej jak umiem. Ale kiedy dostaję scenariusz do ręki, znajduję w nim pole dla własnej wyobraźni. W jednej z pierwszych scen “Niemiłości’ dziecko je śniadanie w kuchni. Jego matka jest zatopiona w telefonie, niezainteresowana synem. Z jakiegoś powodu poczułem, że chcę w tej zimnej kuchni dużo słońca. To dało świetny efekt. Myślę, że światło jest ważnym bohaterem tego filmu.
Ta scena była najtrudniejsza?
Najtrudniejsze były sceny miłosne. Zależało nam na tym, żeby były wiarygodne. Nie chodziło nam o to, żeby wyglądały jak w filmie pornograficznym, ale chcieliśmy, żeby widz uwierzył w emocje bohaterów. Musieliśmy zapewnić aktorom poczucie intymności, a to nie było dla mnie łatwe zadanie: jak jednocześnie być blisko aktorów, żeby nie czuli się podglądani? Ograniczyliśmy oświetlenie do minimum, obie sceny nakręciliśmy tylko w jednym ujęciu.
Co właściwie dla pana znaczy tytułowa “niemiłość”?
W filmie nie słyszymy słowa “miłość” ani razu. Słyszymy wołanie o miłość. I o tym jest m.in. ten film.
Rozmawiał Łukasz Knap. Wywiad przeprowadzony na festiwalu Camerimage w Bydgoszczy