My name is Kloss. Hans Kloss

W tym starciu z legendą stawka rzeczywiście była wysoka. Czy Vedze udało się tchnąć w Klossa – ikoniczną postać polskiej kultury - życie? Tak, choć pełnego oddechu nie starczyło mu na cały film. Jednak jedno jest pewne: Kloss is back. And he's very cool.

Te amerykanizmy nie są wynikiem braku (polskiego) języka w gębie, a naturalną reakcją na nawiązującą do amerykańskich gatunkowych dzieł formuły. Sam Patryk Vega mówi o tym otwarcie. I, zgodnie z jego deklaracją, film rzeczywiście łączy kino wojenne (w tle brzmią „Komandosi z Navarony” czy „Tylko dla orłów”) i szpiegowskie z „przygodówką” w stylu „Poszukiwaczy zaginionej arki” (1981) Stevena Spielberga.

Obraz

Przejrzysta konstrukcja „Klossa...” pomaga w śledzeniu momentami dość skomplikowanej, retrospektywnej narracji. Akcja toczy się bowiem dwupłaszczyznowo. W partiach retrospektywnych mamy rok 1945. Stacjonujący w Koenigsbergu J-23 (Tomasz Kot) wpada na trop skarbu zrabowanego przez nazistów. Próbuje pokrzyżować plany wroga, jednocześnie ocalić życie pięknej Elsy (Marta Żmuda-Trzebiatowska). Na te wydarzenia patrzymy z perspektywy lat siedemdziesiątych, kiedy to, w efekcie skomplikowanego zbiegu wydarzeń, Kloss (Stanisław Mikulski) i Brunner (Emil Karewicz) spotykają się ponownie. Okazuje się, że wiele tajemnic z przeszłości czeka jeszcze na wyjaśnienie...

Vega bawi się konwencją. Nie jestem pewna, czy do końca świadomie – ale najważniejsze, że efekt jest przyjemny. „Kloss...” w pełni wygrywa swoją gatunkowość, czerpie z niej, ale też często nagina schematy i wzory. Czasami – chyba niezamierzenie - sposób opowiadania przechyla się w stronę groteski, co upodabnia niekiedy „Klossa...” do „Allo, Allo”. Taką lekturę filmu uprawomocnia dość slapstickowa gra niektórych aktorów. Na komediową interpretację szczególnie zapracowały panie. Elsę i Ingrid Marta Żmuda-Trzebiatowska i Anna Szarek grają z emfazą godną doświadczonych kabareciarzy z epoki kina niemego. Tak, czasami Vega „przegina” pastiszowy ton (trzeba doczekać zakończenia, żeby zrozumieć to w pełni). Mimo to „Kloss...” to dwie godziny (prawie!) niczym niezmąconej dobrej zabawy.

Imponuje staranność, z jaką reżyser podszedł do procesu realizacji. Opłaciły się nowoczesne metody pracy i technologie, o których wspominał na konferencji prasowej. W dynamicznych scenach walk, podczas wybuchów, w komputerowych animacjach widać stojące za nimi długie godziny pracy, profesjonalizm i przemyślaną koncepcję. Efekty wizualne są bardzo zadowalające.

Obsada to, poza wymienionymi już wyjątkami, plejada aktorskich pereł. Doskonale w swojej dawnej roli odnajduje się Stanisław Mikulski, którego Kloss jest pierwszym chyba w polskim kinie ponad siedemdziesięcioletnim herosem kina akcji. Jeszcze lepszy jest Emil Karewicz. Posiwiały Brunner to najzabawniejszy czarny charakter w całym filmie – naprawdę uroczy nazista. Nie zawodzą „młodzi”. Vega zdecydował się obsadzić główne role na przekór pierwszym instynktom. Tak więc utleniony Tomasz Kot odchodzi od swojego komediowego emploi i wciela się w bohatera kina akcji, legendarnego J-23. Doskonała charakteryzacja pomaga mu wlać w leciwy mit polot i humor, jest trochę jak James Bond w mundurze. Za to szarmancki blondynAdamczyk gra wąsatego, mrocznego bruneta Brunnera. I robi to doskonale! Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że aktywna reprezentacja znanych z polskich seriali twarzy będzie przeszkadzać. Ale nawet aktorom z trzeciego planu udaje się stworzyć interesujące i błyskotliwe mikro-kreacje. Doskonali są szczególnie etatowy esbek polskiego kina Piotr Głowacki (tu także w służbie aparatu państwowego) i Janusz Chabior jako jego kolega ze służby Socha.

Obraz

Wielbiciele serialu mogą nowego „Klossa...” nie polubić. Za to młodsze pokolenie dostało pierwszy od dawna ładnie opakowany i niegłupi film osadzony w polskiej historii. To całkiem udany prezent. Aż szkoda, że wzorem innych bohaterów kina akcji, nowy Kloss nie dostał żadnej kultowej linijki w stylu „Hasta la vista, baby” z „Terminatora 2” (1991) czy „You talkin' to me?” z „Taksówkarza” (1976) - byłby jeszcze bardziej „cool”... Biorąc pod uwagę otwarte zakończenie filmu, Vega ma wszelkie szanse nadrobić to – i kilka innych - niedociągnięć w kolejnej części.

Wybrane dla Ciebie

Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek