Najciekawsze premiery tygodnia. Na co warto pójść do kina? [16‑18.02]

Najnowszy film Guillermo del Toro z szansą na 13 Oscarów, kolejny hit Stevena Spielberga z Tomem Hanksem i Meryl Streep w rolach głównych, ważny film polskiej reżyserki o życiu na emigracji to tylko kilka propozycji na weekendowe wyjście do kina.

Najciekawsze premiery tygodnia. Na co warto pójść do kina? [16-18.02]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

"Kształt wody" (dramat, fantasy, 119 min.)

Gala rozdania Oscarów zbliża się wielkimi krokami, dlatego polscy dystrybutorzy wprowadzają do kin kolejne obrazy, które powalczą w tym roku o najsłynniejsze nagrody amerykańskiego przemysłu filmowego. Większość faworytów mieliśmy już okazję obejrzeć, ale dopiero 16 lutego do polskich kin wchodzi "Kształt wody" Guillermo del Toro. Film nagrodzony Złotym Lwem na festiwalu w Wenecji, laureat 2 Złotych Globów ma szansę zgarnąć aż 13 Oscarów.

Guillermo del Toro (scenariusz i reżyseria) nakręcił baśń dla dorosłych, której akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych około roku 1962. Elisa (nominowana do Oscara Sally Hawkins) wiedzie monotonną, samotną egzystencję i całą noc pracuje w pilnie strzeżonym, sekretnym laboratorium rządowym. Jej życie zmienia się na zawsze, gdy wraz z koleżanką z pracy, Zeldą (nagrodzona Oscarem Octavia Spencer), odkrywa, że w laboratorium przeprowadzany jest ściśle tajny eksperyment, który zaważyć może na przyszłych losach świata. W pozostałych rolach: nominowany do Oscara Michael Shannon, nominowany do Oscara Richard Jenkins, Michael Stuhlbarg i Doug Jones.

"Czwarta władza" (dramat, 115 min.)

Wielki przegrany Złotych Globów (6 nominacji bez żadnej nagrody) może się odkuć na Oscarowej gali, gdzie powalczy o 2 statuetki: dla najlepszego filmu i aktorki pierwszoplanowej (Meryl Streep). Najnowszy obraz Stevena Spielberga, który po raz kolejny połączył siły z Tomem Hanksem, opowiada historię opartą na faktach. W latach 70. "New York Times" ujawniał, że amerykański rząd i czterej prezydenci kłamali na temat zaangażowania Stanów Zjednoczonych w wojnę w Wietnamie. Później tematem zajęli się wydawcy "The Washington Post" (Hanks i Streep), którzy wiedzieli, że za ujawnienie tajemnic rządowych przyjdzie im słono zapłacić.

"Czwarta władza" łączy dramat śledczy i społeczny z psychodramą. Udało się Spielbergowi na szczęście uniknąć charakterystycznej dla niego pompy. Czujemy, że opowiada o Ważnych Sprawach, dotykających istoty demokracji i praworządności. Ale udało mu się fascynującą historię zniuansować, a przede wszystkim stworzyć bohaterów pełnowymiarowych. Nie kukiełki historii, tylko pełnokrwiści ludzie podejmujący decyzje, za które biorą odpowiedzialność – ocenił w recenzji Łukasz Knap.

"Pomiędzy słowami" (dramat, 85 min.)

Nagrodzony Złotymi Lwami i nominowany do nagrody głównej w San Sebastian film z Jakubem Gierszałem i Andrzejem Chyrą w rolach w końcu trafia do polskich kin. Czwarty, najbardziej osobisty film Urszuli Antoniak, która od 25 lat mieszka w Holandii, dotyka jednego z najbardziej palących problemów współczesności, zgłębiając jego humanistyczny aspekt, bez ideologii, bez politycznych deklaracji i bez stereotypów. Reżyserka nie pochyla się nad losem imigrantów, tylko pokazuje człowieka, który wyjechał, bo chciał i mógł.

Film opowiada historię Michaela (dwujęzyczny Jakub Gierszał)
, 28-latka mieszkającego w Niemczech. Tak naprawdę ma na imię Michał i pochodzi z Polski, ale trudno się tego domyślić
. Kiedy staje obok przyjaciela Frantza, z którym pracuje w kancelarii prawniczej, nic nie wskazuje na inne pochodzenie i kraj dorastania. Imigrancka przeszłość Michaela w niczym mu nie przeszkadza. Chłopak doskonale się zasymilował. Biegle włada językiem, pojął też społeczną niemiecką etykietę. Nie ma w nim tęsknoty za krajem ani łączących go z ojczyzną więzi. Poza jedną - 55-letnim ojcem (Andrzej Chyra)
, który niespodziewanie zjawia się w życiu chłopaka.

"Szron" (dramat, 132 min.)

Sharunas Bartas ("Wolność", "Trzy dni") do swojego najnowszego projektu zaprosił międzynarodowe gwiazdy, w tym Andrzeja Chyrę i Vanessę Paradis. Litewski reżyser opowiedział w nim o młodych wolontariuszach, którzy wyruszają z humanitarną pomocą na wschód Ukrainy. W drodze poznają ludzi, których życie naznaczyła wojna i w bolesnych okolicznościach odkrywają złożoność swoich uczuć. Nie należy się przy tym spodziewać, że "Szron" to typowa antywojenna alegoria czy przewidywalny dramat.

- "Szron" to jeden z najdziwniejszych, najbardziej niepojących filmów, jakie widziałem w ostatnich miesiącach – pisał po festiwalowej premierze Łukasz Knap. - Litewski reżyser Sarunas Bartas kreśli w nim ponurą wizję człowieczeństwa, w którym zwycięża gen autodestrukcji. I każe pomyśleć: może ja też go mam? (…) Frapujący, trudny film, ale warto się z nim zmierzyć, choćby dlatego, że to niezwykle rzadka okazja do zobaczenia produkcji naszych sąsiadów. O ich kinematografii prawie nic nie wiemy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)