A jak jest na naszym polskim podwórku? Specjalnie dla Was z bólem i niesmakiem wygrzebaliśmy z pamięci najgorsze, oczywiście naszym zdaniem, sequele polskich filmów
''Młode wilki ½''
Film Jarosława Żamojdy to preaquel do wydarzeń przedstawionych w 1995 roku. Tak samo, jak „Wtorek” został zrobiony na fali popularności części pierwszej, która czy komuś się to podoba czy nie – zyskała wśród młodej widowni status filmu kultowego.
Na „Młodych Wilkach ½” krytycy nie zostawili już suchej nitki. O ile w naiwniutkiej, komercyjnej „jedynce” chwalono realizację, sposób prowadzenia narracji i zwrócenie uwagi na problemy polskich nastolatków, to w części drugiej nie dopatrzono się nawet tego.
Gorzkie słowa krytyki padły również pod adresem Krzysztofa Antkowiaka, któremu zarzucano braki warsztatowe...
''Straszny sen dzidziusia Górkiewicza''
Film z założenia jest kontynuacją losów bohatera jednej z nowel „Eroiki” w reżyserii Andrzeja Munka. Tak, filmu, który słusznie uważany jest za jeden z najwybitniejszych dokonań „szkoły polskiej”.
Jeśli „Scherzo Alla Polacca” było rozrachunkiem z mitologizowaniem wojennej przeszłości, tak ciąg dalszy perypetii starego już Górkiewicza miał być satyrą na sytuację powojennej Polski i lustrację.
Wyszło to niestety topornie, nudno i żenująco, zważywszy że wciąż mamy w pamięci świetny i ponadczasowy film Munka. Co tego Kutza podkusiło?
''Pan Kleks w Kosmosie''
Niestety to kolejny dowód na to, że w Polsce filmy science fiction nie mają racji bytu. W odróżnieniu od poprzednich części, „Pan Kleks w kosmosie” nie ma nic wspólnego z książkami Jana Brzechwy.
Krzysztof Gradowski zdecydował się na umieszczenie głównego bohatera w swym autorskim scenariuszu i pokierowanie jego losami wedle własnej wizji. Wizji, dodajmy chaotycznej i koszmarnej.
Nie chodzi o śmieszne, z perspektywy czasu, efekty specjalne. Film jest po prostu źle nakręconą, nieudolną podróbką zachodnich filmów science fiction, z papierowymi postaciami i koszmarnymi piosenkami.
Do dzisiaj śni nam się „Kołysanka w stylu Mango”, Melo-Śmiacz i księżniczka z Rock-Komety…
''Ja Wam pokażę!''
Reżyser, scenarzysta i aktorzy pokazali nam …jak nie należy kręcić filmów. Po premierze pojawiły się głosy, że to jeden z tych obrazów, który może służyć za narzędzie tortur. Cóż, trudno nam się z tym nie zgodzić.
Nie chodzi o to, że to komedia romantyczna czy ekranizacja prozy Katarzyny Grocholi. „Ja wam pokażę” jest po prostu wtórnym, sztucznym, a przede wszystkim nudnym filmem, na który twórcy w ogóle nie mieli pomysłu.
Wolszczak niestety nie jest tak przekonująca, jak Stenka, a muzykę napisał Rubik. Jakieś pytania?
** [
BACHLEDA PRZYŁAPANA NA BALANDZE ]( http://film.wp.pl/ale-cyrk-z-ta-curus-6025280843056257g )**
''Ryś''
„Ryś” potwierdza niestety starą prawdę – nie da się dwa razy wejść do tej samej wody. Kontynuacja jednej z najlepszych polskich komedii, mowa tu oczywiście o „Misiu”, niestety nie dorasta oryginałowi do pięt.
Mało tego – jest to chyba jeden z niewielu filmów, z jakiego część naszej redakcji wyszła z kina przed końcem seansu.
Piszemy to z wielkim bólem – Stanisław Tym zrobił klasyczny skok na kasę. Poprzeczka była ustawiona niestety za wysoko…
** [
ŚLICZNOTKA Z BARU MLECZNEGO ]( http://film.wp.pl/jej-kariera-zaczela-sie-w-barze-mlecznym-portret-poli-raksy-6025281115739265g )**
''Wtorek''
Kolejny rodzynek w naszym filmowym zakalcu. „Wtorek”, jak nietrudno się domyślić to kontynuacja debiutu fabularnego znanego i cenionego operatora, Witolda Adamka.
Część pierwsza w bardzo obrazowo opowiadała o ludziach z marginesu, którzy wyrzuceni poza nawias, chcą utrzymać się na powierzchni za wszelką cenę. Brutalny, dosłowny język oraz, mimo obecności elementów komediowych, przygnębiająca wymowa filmu były siłą napędową obrazu.
„Wtorek” skutecznie niszczy to dobre wrażenie. Bohaterowie nie przeklinają, a scenarzyści co rusz raczą nas jakimś żenującym żartem, a o samej fabule lepiej nie wspominać. I czemu gra tam Pilch?
''Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja''
Jeden z internautów napisał, że jeśli kogoś nienawidzisz to puść mu ten film. Lepiej byśmy tego nie ujęli. "YYYREEEK" to kontynuacja równie kiepskiego „Gulczas, jak myślisz”, w którym w rolach „aktorów” wystąpili uczestnicy bardzo popularnego swego czasu „Big Brothera”.
Fabuły nie ma co streszczać, ponieważ nie ma jej tak samo jak aktorstwa, dobrych zdjęć i humoru (twórcy chcą nam wmówić, że to komedia).
Z szacunku do innych dokonań Pana Gruzy (kochamy "Wojnę domową") przejdźmy do kolejnego filmu.
''Powrót Wilczycy''
Kiedykolwiek zastanawialiście się, czemu Marek Piestrak nazywany jest polskim Edem Woodem? To koniecznie obejrzyjcie ten film. Jeśli część pierwsza była kameralnym filmem grozy, porównywalnym do produkcji studia Hammer, to sequel jest zupełnym pójściem na całość.
Gumowe monstrum, aktorstwo gorsze niż w części pierwszej (owszem, to możliwe), scenariusz dziurawy jak szwajcarski ser. To co miało wywoływać spazmy panicznego strachu, żenuje i powoduje ból brzucha… ze śmiechu. Tylko dla masochistów lub koneserów ekstremalnych wrażeń.
Choć z drugiej strony – chwała reżyserowi, że zmierzył się z tak niepopularnych w naszym kraju gatunkiem. Niestety - wyszło jak zawsze.