Najlepszy film Agnieszki Holland od lat. Trudno o lepszego kandydata do Oscara
Nowy film Agnieszki Holland jeszcze przed rozpoczęciem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni został ogłoszony polskim kandydatem do Oscara. Ostatecznie trudno się dziwić tym, którzy podjęli taką decyzję. "Franz Kafka" to kino oryginalne, pochłaniające i na światowym poziomie.
W swoim najnowszym czesko-niemieckojęzycznym filmie "Franza Kafka" Agnieszka Holland nie odhacza kolejnych faktów z życia pisarza. Postawiła na narrację epizodyczną i poszatkowaną. Pomógł jej w tym znakomity, nieco eksperymentalny montaż. Dzięki temu uzyskała efekt spójności między twórczością Kafki - zagadkową, niedokończoną i wymykającą się łatwej interpretacji – a swoim obrazem.
Z filmu polskiej reżyserki wyłania się portret artysty, dla którego nie ma nic ważniejszego niż słowa, a mimo to uwięzionego w żmudnej pracy biurowej, niezrozumianego przez despotycznego ojca. Filmowy Kafka zdecydowanie nie jest bohaterem sympatycznym. Jest lekkomyślny, bywa, że źle traktuje kobiety, z którymi się spotyka. Jest ponury i skupiony przede wszystkim na sobie i na swoim pisaniu. Ale jest też udręczony codziennością, pracą, której nie znosi, ojcem, którego oczekiwaniom nie jest w stanie sprostać oraz swoim przeróżnym natręctwom. I choć wymyka się łatwemu opisaniu, to wszystko sprawia, że jest dziwaczny, ale zarazem też bardzo ludzki.
Tomasz Schuchardt o roli w serialu "Breslau"
Kafka w ujęciu Holland jest też człowiekiem, który być może odnalazłby się w XXI wieku. Jest wegetarianinem, dba o formę - świetnie pływa i ćwiczy gimnastykę. Jego miejsce pracy przypomina współczesne korporacje. Obsadzenie niemieckiego aktora Idana Weissa w tej roli było strzałem w dziesiątkę. Jego pochmurne spojrzenie, powaga oraz dziwaczne ruchy długich kończyn są magnetyczne.
Holland przeplata epizody z życia Kafki ze współczesnymi narracjami na jego temat. W jednej scenie jesteśmy zamknięci z pisarzem w jego ciemnym mieszkaniu, w drugiej przenosimy się do współczesności, by z grupą japońskich turystów udać się na wycieczkę jego śladami. A te ślady to między innymi ekologiczny burger, wielka głowa pisarza wykonana ze stali czy skrawek miejsca nad rzeką, gdzie pisarz miał wypoczywać po kąpieli. Holland łamie też zasadę czwartej ściany. Bohaterowie filmu opowiadają o pisarzu, zwracając się wprost do widza. Sam Kafka również co jakiś czas spogląda w obiektyw.
Holland nie udaje, że zna odpowiedź na pytania o pisarza. Wręcz przeciwnie. W jednej ze scen przewodniczka wycieczki mówi: "Twórczość Franza Kafki pozostaje zamknięta. A klucz do niej zabrał ze sobą". Być może to tłumaczy, jak to możliwe, że tak niewielka w gruncie rzeczy spuścizna doczekała się ogromnej liczby interpretacji i opracowań. Doczekała się też kapitalizacji, gadżetów i uproszczeń.
"Franz Kafka" Agnieszki Holland nie jest pozbawiony ciężaru, ale nie brakuje mu też humoru i lekkości. Pokazując świat, który nie jest czarno-biały, który wymyka się łatwym interpretacjom, Holland zrobiła swój najlepszy film od lat. I choć trudno dziś przewidzieć, czy ta nietypowa biografia spodoba się Amerykańskiej Akademii, trudno wyobrazić sobie lepszego tegorocznego polskiego kandydata do Oscara.
Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski
Miliony wyświetleń "Obcy: Ziemia", katastroficzny finał "I tak po prostu" i mieszane uczucia po "Nagiej broni". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: