"Najmro". Dawid Ogrodnik jako król złodziei i ucieczek z PRL‑u

"Najmro". Dawid Ogrodnik jako król złodziei i ucieczek z PRL-u
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | PISF/ Facebook
Magdalena Drozdek

Zdzisław Najmrodzki uciekał milicji 29 razy. Jedna z pierwszych była jak żywcem wyciągnięta z filmu akcji. Zdzisław został aresztowany za napaść na milicjanta i skazany na pół roku za kratami. Siedział w Gliwicach, ale musiał stawić się na przesłuchanie do Warszawy. Funkcjonariusze służby więziennej konwojowali go pociągiem. Aresztowany wie, jak zjednać sobie ludzi, więc szybko złapał wspólny język ze strażnikami. Jadą, wyciągają wódeczkę, robi się miło i przyjemnie. Kieliszek po kieliszku panowie zaczynają tracić trzeźwość. Oni tak, ale Zdzisław celowo się ociągał z piciem i był całkowicie przytomny.

Trochę bełkotał dla niepoznaki, żeby strażnicy nie wyczuli podstępu. Gdy ci zamroczeni wódką zasnęli, Zdzisław prysnął przez okno jadącego pociągu. Wrócił autostopem do Gliwic. Wiedział, że nie będzie mógł wrócić do dawnej pracy (zatrudniony był w warsztacie samochodowym). Koledzy przyszli z pomocą i wkręcili go w "biznes". Od tamtej pory Zdzisław był ich kierowcą do przewożenia kradzionych towarów. Szybko znalazł pomysł na swój własny "biznes".

1 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

O Zdzisławie Najmrodzkim krążą legendy. Mówi się, że to polski król złodziei, mistrz ucieczek. Historia tego przestępcy jest tak pasjonująca, że 20-kilkuminutowy program TVP3 o nim do tej pory cieszy się popularnością na YouTubie (w tej chwili ma ponad 700 tys. odtworzeń). Niemal w każdym tekście poświęconym Najmrodzkiemu przewija się, że jego historia to gotowy scenariusz na film. W końcu ten film powstanie!

Zdjęcia, które zobaczycie w tej galerii, to fotosy z planu "Najmro". To pełnometrażowy debiut Mateusza Rakowicza. Zebrał prawdziwie gwiazdorską obsadę. W filmie o złodzieju i perelowskim amancie wystąpią m.in. Olga Bołądź, Robert Więckiewicz, Dorota Kolak, Rafał Zawierucha, a głównego bohatera zagra Dawid Ogrodnik. Rakowicz przyznaje, że jego film będzie nieco w duchu "Wilka z Wall Street". A to oznacza, że czeka nas jazda bez trzymanki.

2 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Youtube.com | PISF/ Facebook

Zdzisław nie chciał pracować dla kogoś, wolał na własny rachunek. Charyzmą zjednał sobie grupę 18-20-letnich chłopaków, którzy razem z nim okradali Pewexy na Śląsku. Szacuje się, że grupa Najmrodzkiego obrabowała 70-80 Pewexów i sklepów futrzarskich. To może też być tylko część legendy o Najmrodzkim, bo faktycznie sąd po latach udowodnił mu tylko 6 napadów.

- Było to "włamywanie na plakat". Alarmy w Pewexach były, ale słabe. Okna zwykle w ogóle ich nie miały. Złodzieje wycinali w szybie otwór, wchodzili do środka, a od zewnątrz naklejali na dziurę plakat. Kradli ubrania jeansowe, alkohole, czekoladę, sprzęty gospodarstwa domowego. Potem te rzeczy sprzedawane były na bazarach - wspomina Andrzej Gaas, dziennikarz "Kulis" w programie "Wielkie napady PRL-u".

Najmrodzki i świta kradli też samochody. Tu też wypracowali sobie własną technikę. Najpierw wycinali gumowe zabezpieczenie wokół tylnej szyby, potem podważali ją, a następnie jeden ze złodziei wciskał się do środka auta. Odjeżdżali jak gdyby nigdy nic, parkowali w swojej melinie, a następnie fałszowali dokumenty pojazdu. Byli dobrze przygotowani. Ekipa Zdzisława z jednego urzędu ukradła wcześniej dokumenty potrzebne do rejestracji samochodu, a z innego pieczątki, by te papiery podbić.

3 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Najmrodzki kochał napady, szybką jazdę (kiedyś marzył, żeby zostać kierowcą rajdowym) kobiety i dobre jedzenie. Do szaszłyków miał szczególny sentyment. Przez to, że miał lekką wadę wymowy, mówił właściwie "saszłyk". Taki pseudonim przylgnął do niego do końca życia. Zresztą o jedzeniu Zdzisław uwielbiał opowiadać kolegom z celi. Snuł godzinami opowieści o daniach, których udało mu się próbować.

Zdzisław rozkręcał karierę przestępcy i z każdą kolejną ucieczką z więzienia zdobywał coraz większą sławę. Jednak bez ludzi, którzy go podziwiali, nie miałby w życiu tak lekko. Choć pomysłowości nie można mu odmówić. Jego biografia składa się z wydarzeń idealnych na hollywoodzki film. Jak to z 5 lutego 1985 roku. Najmrodzki przyjechał na kolejne przesłuchanie w Pałacu Mostowskich. Na biurku oficera dostrzegł masywny dziurkacz i nie namyślając się długo, chwycił przyrząd i zdzielił nim milicjanta, który stracił przytomność. Potem założył jego marynarkę i jak gdyby nigdy nic wyszedł z komendy, machając dyżurnemu z daleka legitymacją funkcjonariusza.

4 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Milicjanci nie mogli mu tego darować. Znieważył ich i ośmieszył. Za złodziejem rozsyłano listy gończe, zmobilizowano kilka oddziałów. W "Wielkich napadach PRL-u" jeden z bohaterów dokumentu opowiada nawet, że Zdzisław chciał przejść operację plastyczną, by już nie można było go tak łatwo rozpoznać. Plan jednak nie wypalił.

Najmrodzkiego udało im się złapać dopiero po dwóch latach. Sąd skazał go na 15 lat więzienia. W areszcie poznał m.in. Piotra Niemczyka (w wolnej Polsce będzie tworzył Urząd Ochrony Państwa). Ta znajomość okaże się dla niego bardzo ważna, ale o tym potem. Złodziej w końcu trafił do więzienia w Gliwicach. Koniec, kaput, milicja może otwierać szampana. No nie na długo.

Jego mama wynajęła górników. Zrobili 9-metrowy podkop w piwnicy, która znajdowała się po sąsiedzku z więzieniem. Tunel prowadził prosto na spacerniak. Wrzesień 1989 roku, jesienny dzień. Zdzisław idzie na spacer. Zrobił kilka kroków, podskoczył i zniknął w wydrążonym tunelu. Podobno pierwsze, co zrobił, to kazał się zawieźć kolegom do restauracji. Na szaszłyka. Potem wyszło na jaw, że po Zdziśku w więziennej celi został list do naczelnika. Dziękował za gościnę.

5 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Długo na wolności się nie pobawił. Po dwóch miesiącach kompletnie pijany dał się złapać milicjantom. Wcześniej rozbił samochód o latarnię.

Miał przy sobie dowód na nazwisko Ryszarda Berezowskiego, więc funkcjonariusze nie od razu wiedzieli, jaką perełkę kryminalnego światka mięli w rękach. Pobrali odciski, sprawdzili, do kogo należą, i... bingo! Zanim jednak odprowadzili go za kraty, musieli przewieźć go do szpitala. A tam pozostali pacjenci potraktowali go jak celebrytę. Do sali, w której leżał król złodziei, ustawiła się kolejka po autografy.

6 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Zdzisława zamknęli w więzieniu w Strzelcach Opolskich. Już nie uciekał. Pisał za to wiersze: "Może na zawsze zginę z areny// Mój wzrok gaśnie w ponurym cieniu.// Przyjaciółkę niewierną miałem// Dziś pogrążony jestem w milczeniu". O refleksyjnej twórczości Zdzisława zza krat dowiedziały się wydawnictwa. Oficyna wydawnicza "Galicja" wypuściła tomik jego wierszy - "Oblicza prawdy".

Początkowo tomik kosztował 5 tys. starych zł, a później jego cenę obniżono do 1 tys. starych zł. Sprzedało się 7 tys. egzemplarzy.

7 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Zdzisław poeta nie myślał już o ucieczce, bo miał inną wizję swojego życia. Kolegom z celi mówił: - Okradałem PRL, bo to było chore państwo. Ale mamy wolną Polskę i już nie zamierzam. Będę prowadził staw z rybami łososiowatymi. Obok otworzę restaurację, w której będę je sprzedawał.

I tu pojawia się w jego życiu kolejny raz Piotr Niemczyk. Wstawił się za dawnym kolegą u prezydenta Lecha Wałęsy, który ułaskawił Najmrodzkiego. Uznał, że złodziej jest już innym człowiekiem. Zdzisław wyszedł na wolność w listopadzie 1994 roku. I rzeczywiście pragnął już tylko poświęcić się łososiom i restauracji.

8 / 8

Zdzisław Najmrodzki

Obraz
© Materiały prasowe | PISF/ Facebook

Rok po wyjściu z więzienia - 31 sierpnia 1995 - jechał razem z kolegą i jego dwoma synami obejrzeć działkę, na której miała powstać restauracja. Kolega jechał swoim autem, a jego synowie ze Zdzisławem. Chcieli zobaczyć, jak to jest jechać bmw. Wkrótce w samochód Najmrodzkiego uderzyła ciężarówka. Zdzisław i dwóch nastolatków zginęło na miejscu. Poruszający koniec, prawda? Zdzisław miał szansę na nowe, nieco spokojniejsze życie.

"Nieco" to chyba dobre określenie. Bo po wypadku okazało się, że bmw, którym kierował, było kradzione, na fałszywych tablicach. I dowód, którym się posługiwał, był na inne nazwisko.

dawid ogrodnikfilmZdzisław Najmrodzki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)