"Najmro": gwiazdor wśród złodziei. Filmowa jazda bez trzymanki
Biografia legendarnego złodzieja Zdzisława Najmrodzkiego wydaje się być gotowym pomysłem na film. Twórcy produkcji poszli o krok dalej i zaproponowali widzom szaloną zabawę. Dzięki "Najmro" kryminalista znów stanie się bożyszczem?
Tegoroczna edycja gdyńskiego festiwalu obfituje w historie osadzone w PRL-u. Tuż obok ciężkich, opartych na faktach, dramatów takich jak "Żeby nie było śladów" czy "Hiacynt" znalazło się miejsce na pogodną "Zupę nic" Kingi Dębskiej oraz "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" Mateusza Rakowicza. Ten ostatni jest kolorową wariacją na temat życia "króla ucieczek" Zdzisława Najmrodzkiego. Nic dziwnego, że jest to najbardziej oblegana produkcja na na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Ale czy twórcy nie potraktowali tej postaci zbyt pretekstowo?
Od momentu ogłoszenia prac nad filmem o Najmrodzkim pojawiają się głosy, że to romantyzowanie przestępcy, który powinien być potępiony. Sęk w tym, że w latach 80. legendarny złodziej cieszył się społeczną akceptacją, bo swoim sprytem i aż 29 ucieczkami grał na nosie nieudolnym władzom. Nie ma więc nic złego w tym, że filmowcy podtrzymują ten wizerunek, pokazując, że Najmro mógł być PRL-owskim królem życia.
Najmro. Kocha, kradnie, szanuje - Zwiastun PL (Official Trailer)
Okradał tylko Peweksy i właścicieli polonezów, tak aby niczym Robin Hood zapewniać dostęp do dóbr luksusowych szerszemu gronu Polaków. Filmowy Najmrodzki niczym zaradny przedsiębiorca badał rynek i doszkalał swoją ferajnę w technikach sprzedaży. Można by rzec prawdziwy człowiek sukcesu, gdyby nie fakt, że działał poza granicami prawa. Trzeba jednak pamiętać, że film nie ma obowiązku oddawać prawdy historycznej, dlatego Najmro na ekranie ukazany jest niemal jak komiksowy superbohater.
Tyle, że ten superbohater nie ratuje świata, ale bawi się życiem. W "Najmro" scen beztroski nie brakuje. A to klubowa zabawa przy rytmach piosenki "Nic nie może wiecznie trwać", a to randka z nową dziewczyną w takt "Byłaś serca biciem", a nawet "stypa" przy dźwiękach "Co mi panie dasz". Bez wątpienia kultowa muzyka lat 80. podbija rozrywkową atmosferę filmu, który pomimo idealnego bohatera dla kina akcji wymyka się gatunkowej klasyfikacji.
Twórcy postawili na zabawę formą, co w pewnym stopniu przyczyniło się do zepchnięcia fabularnego porządku na boczny tor. Całość w ryzach trzyma wątek romantyczny, który tak naprawdę jest najbardziej schematyczną i nudną częścią produkcji. "Najmro" przywodzi na myśl skojarzenia z "Disco polo" Macieja Bochniaka, w którym również warstwa audiowizualna grała pierwsze skrzypce. Nawet jeśli momentami slow motion wydaje się zbędne, a filtry podkręcające kolory aż rażą po oczach, w przypadku produkcji Rakowicza jest to zabieg bardziej udany.
Bez wątpienia efekt końcowy nie byłby tak dobry, gdyby nie duet Dawid Ogrodnik i Robert Więckiewicz w roli nieustępliwego milicjanta. Te nazwiska mówią same za siebie i praktycznie są już gwarancją sukcesu w polskim kinie. Na drugim planie wyróżnia się też Jakub Gierszał, którego postać Antosa przechodzi prawdziwą metamorfozę - od rezolutnego pomocnika Najmro do mrocznego gangstera, wyzbytego wszelkiej moralności.
W zalewie schematycznych polskich produkcji "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" jest prawdziwą perłą. Twórcy nie trzymając się kurczowo faktów dokonali interesującej interpretacji historii Najmrodzkiego. Jednak ci którzy oczekiwali, że poznają prawdziwą biografię legendarnego złodzieja z moralizatorskim przesłaniem, poczują się rozczarowani. Tyle że kino fabularne rządzi się swoimi prawami, więc warto docenić to, że filmowcy mają odwagę zaprosić widzów na seans niczym nieskrępowanej zabawy.