Nicolas Cage kretem, Steve Buscemi chomikiem
Kolejny magahit, który wyszedł spod ręki Jerry'ego Bruckheimera – trójwymiarowa „Załoga G”, jest już na amerykańskich ekranach.
30.07.2009 13:49
Do polskiej premiery filmu zostały jeszcze trzy tygodnie (14 sierpnia). Jedno wiemy już na pewno – świnki morskie dały odpór temu przemądrzałemu czarodziejowi Harry’emu Potterowi i w stylu Jamesa Bonda wskoczyły na pierwsze miejsce amerykańskiego box-office'u. Przy okazji tego mistrzowskiego manewru zarobiły dla wytwórni imponującą sumę 32,2 milionów dolarów.
Czemu w Stanach tak pokochano włochatych agentów specjalnych? Odpowiedzi może być co najmniej kilka: niezawodna ręka Bruckheimera sprawdza się również w familijnych animacjach 3D, za produkcję „Załogi G” odpowiadał cały sztab wybitnych, nagradzanych Oscarami fachowców od efektów specjalnych; reżyser Hoyt Yeatman ma na koncie jedną statuetkę, a odpowiadający za efekty specjalne Scott Stodyk – dwie, animatorzy stworzyli niewyobrażalną liczbę 271,955,886,586 włosów na świnkach morskich i innych bohaterach, a może chodzi o gwiazdorską obsadę? A przede wszystkim o gwiazdorskie głosy? Wśród nich jest przecież ulubieniec Ameryki i Bruckheimera – Nicolas Cage!
Producent Jerry Bruckheimer powtarzał, że bez pozyskania odpowiednich aktorów, zwłaszcza tych, którzy użyczyli głosów postaciom Załogi, cały pomysł mógł się po prostu nie powieść. Rolę Specklesa (w polskiej wersji językowej postać nosi imię Brylus, a głos podkłada Arkadiusz Jakubik), błyskotliwego kreta, zgodził się zagrać Nicolas Cage. To już jego szósty występ w filmie produkowanym przez Bruckheimera. Gwiazdor wielokrotnie deklarował się jako wielki wielbiciel animacji. W dodatku znalazł się w wymarzonej wręcz dla aktora sytuacji.
– Jerry pokazał mi obrazki przedstawiające bohaterów filmu i powiedział, że mogę wybrać rolę, jaka najbardziej mi odpowiada – wspominał aktor. – Gdy zobaczyłem Specklesa, coś mi podpowiedziało, że to postać dla mnie. Moim zamiarem było mówić zupełnie innym głosem niż mój, znany i rozpoznawalny. Chciałem nasycić tego bohatera zwariowaną intensywnością. To dało mi radość podczas grania i mam nadzieję, że rozbawi też widzów.
– Nick dał popis nawiązujący celnie do tradycji lat 30., natomiast Sam Rockwell nie pozostał w tyle, odtwarzając postać szefa grupy, Darwina (w polskiej wersji językowej: Andrzej Zieliński) – zachwalał swe gwiazdy Bruckheimer. – To było nieco dziwne: stworzyć postać w filmie opowiadającym o dzielnych świnkach morskich. Chciałem, by Darwin był superszpiegiem, kimś przypominającym Steve’a McQueena – tłumaczył swe intencje pamiętny z „Niebezpiecznego umysłu” i „Frost/Nixon” aktor. – Świnki morskie nie są mi obce. Miałem w dzieciństwie Ralpha i do dziś nie jestem pewien, czy mnie lubił. W każdym razie nieraz miałem pogryziony przez niego palec. Muszę przyznać, że Darwin jest o wiele lepiej ułożoną świnką, choć oczywiście lepiej z nim nie zadzierać – śmiał się Rockwell.
Dobry przyjaciel Rockwella, aktor i reżyser Jon Favreau („Swingers”, „Przyjaciele”, „Iron Man”), użyczył głosu otyłemu i zadowolonemu z siebie Hurleyowi (w polskiej wersji językowej postać nazywa się Kędzior, a wciela się w nią Grzegorz Pawlak), który trafił do specgrupy ze sklepu zoologicznego. – Jeśli zamierzasz grać świnkę morską, powinieneś się postarać być naprawdę zabawną świnką morską – wykładał swe artystyczne zamierzenia aktor. – Hurley jest przekonany, że Darwin jest jego bratem i chce go olśnić. Poza tym jest wychowany w sklepie, nie miał prawdziwej rodziny, potrzebuje zatem miłości i zrozumienia.
Załoga G staje się więc jego rodziną, a Darwin, który nie jest raczej jego bratem, zaczyna pełnić niejako zastępczo tę rolę. Jestem przekonany, że postać, którą odtwarzam, stanowi centrum emocjonalne grupy. Favreau chwalił sobie pracę nad filmem także z, można rzec, pozaartystycznych względów. – Gdy podkładasz głos, odpada wiele uciążliwości związanych z naszym zawodem. Nie musisz się szwendać po hotelach, nakładać sobie makijażu czy charakteryzacji. Poza tym mam troje dzieci i jest mi miło uczestniczyć w czymś, co pewnie obejrzymy sobie razem.
Czarnoskóry komik Tracy Morgan, znany chociażby z serialu „Rockefeller Plaza 30” („30 Rock”), wcielił się w postać Blastera (w polskiej wersji językowej: Walczak, odtwarza go Jarosław Boberek). – To maniak adrenaliny i spec od broni i ryzyka – opisywał tę postać aktor.
– Bucky to zabawny, rozzłoszczony chomik. Któż by go mógł zagrać jak nie Steve? – żartował Bruckheimer na temat Steve’a Buscemiego, świetnego aktora charakterystycznego, pamiętnego z dziesiątków filmów, jak chociażby „Wściekłe psy” Quentina Tarantino czy „Barton Fink” braci Coen. – Bucky pojawił się podczas pracy nad scenariuszem, jako jeden ze sklepowych zwierzaków; to postać oparta na skrajnych emocjach – opowiadał reżyser. – Steve pracował już przedtem w animacji i był po prostu świetny. W polskiej wersji językowej Bucky to Bysio, a wciela się w niego Tomasz Steciuk. W roli seksownej mistrzyni walk wschodu Juarez wystąpiła Penélope Cruz (w polskiej wersji – Anna Przybylska).
Nie ma się co dziwić, że Amerykanie oszaleli na punkcie przebojowych świnek. Teraz czas na Polaków! Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to: Darwin – ambitny przywódca grupy, Walczak – transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania, Juarez – pełna wdzięku specjalistka sztuk walki, śledczy Plujka, pracujący w cyberwywiadzie Brylus oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior. Ten zgrany zespół musi za wszelką cenę powstrzymać pewnego multimilionera, który chce zawładnąć światem za pomocą odpowiednio zaprogramowanego sprzętu gospodarstwa domowego.
„Załoga G” w kinach od 14 sierpnia.