Niedługo cieszył się awansem. Edward Żentara zdecydował się na desperacki krok
Aktorską karierę zaczął już jako nastolatek, jednak szersza publiczność usłyszała o nim dopiero w latach 80. Popularność zdobył dzięki roli w "Karate po polsku", filmowi "Siekierezada" oraz serialowi "Trzy młyny".
Ale to nie kino, lecz teatr był jego największą miłością. Z czasem, gdy doceniono jego zasługi dla polskiej sceny, otrzymał stołek dyrektora artystycznego w koszalińskim Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Później został dyrektorem Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. Ale niedługo cieszył się tym awansem.
Edward Żentara targnął się na swoje życie. Niestety, mimo prób reanimacji nie udało się go uratować.
W maju minie siedem lat od jego śmierci. Co sprawiło, że popularny i ceniony aktor postanowił popełnić samobójstwo?
''Nie jestem pogodzony ze sobą''
Zaraz po samobójczej śmierci Żentary do prasy trafiła informacja, że aktor pozostawił po sobie list, w którym tłumaczył, że podjął tę dramatyczną decyzję w związku z problemami związanymi z sytuacją w prowadzonym przez niego teatrze oraz kłopotami sercowymi.
Przyjaciele Żentary potwierdzali, że artysta od dłuższego czasu był w kiepskiej kondycji psychicznej.
Kłótnie z ekipą
Żentara faktycznie miał ogromne problemy z zarządzaniem teatrem. W marcu 2008 roku grupa aktorów niezadowolonych z działań dyrektora opublikowała "List otwarty w sprawie Tarnowskiego Teatru".
Twierdzili w nim, że Żentara nie radzi sobie na kierowniczym stanowisku, narzekali również na wybrany przez niego repertuar.
- Był za dobrym człowiekiem, za wrażliwym. A dyrektor musi umieć postawić na swoim, no i czasami kogoś zwolnić – mówił w "Gazecie Krakowskiej" współpracownik Żentary, Robert Balawejder.
Aktorom nie podobało się również, że Żentara sam nader często występował na scenie, bo w ten sposób odbierał im pracę. Ale był jeszcze inny powód ich niezadowolenia.
Konfliktowa kochanka
Podobno aktorów z tarnowskiego teatru najbardziej irytowało, że Żentara za wszelką cenę próbował wypromować swoją ówczesną, młodszą od niego o trzydzieści lat kochankę.
Ta, choć nie miała odpowiedniego wykształcenia, została zatrudniona w teatrze na cały etat. Jak twierdzą inni aktorzy, nieustannie zawalała próby, nie zjawiała się na spektaklach – a mimo to wszystko uchodziło jej płazem.
- Edek przymykał na to oczy. Nie dopuszczał do siebie krytyki jej osoby. Posuwał się do gróźb wobec tych, którzy mieli z nią konflikt – mówił w "Gazecie Krakowskiej" zwolniony przez Żentarę Robert Żurek.
- On w złym momencie spotkał nieodpowiednią osobę. To był toksyczny związek. Szybko obrosła w piórka i wydawało jej się, że jest w teatrze nietykalna – wtórował mu Rafał Balawejder.
Depresja
Jak twierdzą w "Gazecie Krakowskiej" aktorzy z tarnowskiego teatru, to właśnie owa kochanka doprowadziła Żentarę do rozstroju emocjonalnego.
- On coraz bardziej pogrążał się w depresji- mówił Mariusz Szaforz.
Aktor bał się, że dziewczyna go zdradza, cierpiał również z powodu rozstania z żoną. Zaczął odcinać się od znajomych, pocieszenia szukając w alkoholu.
Kochanka, nie zwracając uwagi, że Żentara bierze leki psychotropowe, miała go zresztą namawiać do picia. Do ich mieszkania coraz częściej zaglądała policja, bo sąsiedzi skarżyli się na głośne awantury.
Nie wytrzymał ciśnienia
Wieczorem, w poniedziałek 24 maja 2011 roku, Żentara zjawił się w swoim służbowym mieszkaniu przy teatrze. Wtedy widziano go po raz ostatni. Gdy we wtorek nie wrócił do domu, ani nie stawił się w pracy, zaczęto go szukać.
Ciało aktora znaleziono w wannie – musiał doczołgać się do niej po tym, jak podciął sobie żyły podudzi w przedpokoju.
- Mimo reanimacji nie udało się go uratować – powiedział "Faktowi" młodszy inspektor Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
– To jest tragiczna sytuacja. Edward był w pełni sił – mówiła gazecie Dorota Kamińska. - Jestem bardzo zaskoczona tym, co się stało. Żył życiem Stachury. Nie dał sobie rady z kłopotami. To się zdarza coraz częściej. W momencie, kiedy u wrażliwych osób następuje zbitka złych rzeczy i kiedy pojawiają się kłopoty, ludzie nie wytrzymują. Jest mi niesłychanie żal, że nie wytrzymał ciśnienia.