Niefortunne nadrabianie zaległości

Jack Nicholson doszedł chyba do wniosku, że jako aktor niczego nie musi już udowadniać. Gra więc niemal wyłącznie w komediach. Nawet poważniejszą rolę w „Infiltracji“ Martina Scorsese potraktował w pastiszowej tonacji.

Nie mam nic przeciwko komediom i nie mam nic przeciwko komediowym popisom Nicholson. Problem w tym, że występuje on w coraz słabszych filmach, a usiłując nadrobić niedociągnięcia kolejnych scenariuszy coraz bardziej błaznuje. „Choć goni nas czas“ to właśnie taki przypadek.

Nicholson i partnerujący mu Morgan Freeman grają dwóch umierających starszych panów. Lekarze dają im niecały rok życia. Panowie postanawiają więc przed śmiercią zrobić wszystko to, na co wcześniej zabrakło im czasu, odwagi lub możliwości. To nie tylko nadrabianie zaległości, ale także sposób godzenia się z myślą o własnym przemijaniu.

Idea i przesłanie filmu są ze wszechmiar słuszne i szlachetne. Hollywood przez lata budował kult wiecznej młodości. Starość i śmierć traktował... jako coś wstydliwego. Teraz od takiego myślenia odchodzi, próbuje Amerykanów oswoić ze starzeniem się i z umieraniem.

Jednak film Roba Reinera oba tematy infantylizuje i sprowadza de facto do czysto pretekstowej funkcji. Po prostu potrzebny był punkt wyjścia dla scenariusza, który pozwoliłby Nicholsonowi i Freemanowi skakać ze spadochronem, polować w Afryce czy odwiedzić turystyczne atrakcje (piramidy w Egipcie, mauzoleum Tadż Mahal w Indiach).

Refleksję zastąpił w tym filmie wygłup. Nicholson szarżuje na całego. Przykro jest patrzeć na aktora takiej klasy, grającego w stylu Bena Stillera czy Eddie Murphy. Zbudowany z klisz scenariusz nie dawał mu zresztą większych szans. Bohater Nicholsona – jak większość ostatnio granych przez niego postaci – to cyniczy, zgryźliwy tetryk. Z kolei bohater Freemana – jak większość ostatnio granych przez niego postaci – jest pełen empatii, zrozumienia dla bliźnich i wewnętrznego ciepła.

W finale wygłup został doprawiony ciężką do strawienia i niezbyt pasującą do całości porcją ckliwości. Z komedii robi się melodramat, w którym nawet nihilista-Nicholson ujawnia ludzkie odruchy. Carpe diem – to przesłanie filmu Reinera. Chwytaj więc dzień i może raczej nie marnuj go na nieudane komedie.

Wybrane dla Ciebie

Zagrał seryjnego mordercę. "Poszedłem na jego grób"
Zagrał seryjnego mordercę. "Poszedłem na jego grób"
Był nr 1 na świecie. Powraca jeden z najlepszych polskich seriali
Był nr 1 na świecie. Powraca jeden z najlepszych polskich seriali
13 mln widzów w ciągu 10 dni. Kinowy przebój bije rekordy oglądalności
13 mln widzów w ciągu 10 dni. Kinowy przebój bije rekordy oglądalności
"Do ostatniego tchu". Nieuleczalnie chory aktor zabrał głos
"Do ostatniego tchu". Nieuleczalnie chory aktor zabrał głos
To była katastrofa za 200 mln. "Próbowali sterować tym statkiem"
To była katastrofa za 200 mln. "Próbowali sterować tym statkiem"
Najlepszy film z aferą w tle. Mówiono o "szkodzie w pożytku publicznym"
Najlepszy film z aferą w tle. Mówiono o "szkodzie w pożytku publicznym"
Postapokaliptyczna produkcja wraca. "Realistyczny obraz katastrofy"
Postapokaliptyczna produkcja wraca. "Realistyczny obraz katastrofy"
Wielki przebój powraca. Film o autorce rewolucji seksualnej możesz zobaczyć w domu
Wielki przebój powraca. Film o autorce rewolucji seksualnej możesz zobaczyć w domu
Kariera Bartosza Bieleni kwitnie. Aktor zagrał w szwajcarskim filmie
Kariera Bartosza Bieleni kwitnie. Aktor zagrał w szwajcarskim filmie
Kompletna kompromitacja prawnika Trumpa. Film znowu będzie w tv
Kompletna kompromitacja prawnika Trumpa. Film znowu będzie w tv
Polacy oglądają na maksa. Zapomniane dzieło Christophera Nolana
Polacy oglądają na maksa. Zapomniane dzieło Christophera Nolana
Zamiast Oscara, porażka. O roli striptizerki było bardzo głośno
Zamiast Oscara, porażka. O roli striptizerki było bardzo głośno