Niemiecki reżyser Uwe Boll kończy właśnie pracę nad swoim najnowszym obrazem. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że filmowiec uważany jest za najbardziej znienawidzonego i najgorszego z współcześnie żyjących twórców, a tematyką produkcji będzie… Holocaust
To nie może się udać
Zarówno krytycy, widzowie, jak i fani gier komputerowych od lat mają problem z Uwe Bollem. Z niewiadomych powodów „artysta” upodobał sobie kręcenie ekranizacji gier video, które potrafią wykończyć psychicznie nawet najbardziej zatwardziałych entuzjastów filmowych kuriozów i ekranowej szmiry.
Przeciwnicy jego „Auschwitz”, które swoją niemiecką premierę ma najprawdopodobniej 31 grudnia, obawiają się, że pozbawiony wyczucia dobrego smaku i umiejętności opowiadania historii Boll po prostu nie poradzi sobie z tak wyjątkowo delikatnym tematem.
Istnieje również uzasadniona obawa, że Boll wykorzysta tematykę Holokaustu do taniego szokowania i sensacji, które są jego znakiem firmowym.
Zero niedomówień
Wszystko wskazuje na to, że tak się stanie – w krótkiej filmowej zajawce, widać ludzi duszących się w komorze gazowej, wyrywanie złotych zębów czy kremację dziecka, a wszystko to z brutalnym, nie pozostawiającym miejsca dla domysłów, realizmem.
Czy nie jest to brak poszanowania pamięci ofiar?
Codzienne ludobójstwo
W wywiadach Boll broni swojego filmu, argumentując, że chce przedstawić prawdę o obozie zagłady, bez upiększeń i zbędnej metaforyki.
Dlatego film nie będzie posiadał jednostkowego bohatera ani tradycyjnie rozumianej fabuły, a formalnie będzie mu bliżej do dokumentu.
- Chcę pokazać czym był Holokaust. Jak wyglądało planowe, masowe zabijanie ludzi. Powstało już wystarczająco wrażliwych filmów. W moim filmie nie ma bohaterów. Chcę pokazać jak było naprawdę. Codzienne, zwyczajne ludobójstwo według zamysłu Adolfa Reichmanna.
** [
TYCH ZDJĘĆ WSTYDZĄ SIĘ GWIAZDY ]( http://film.wp.pl/gwiazdy-w-najbardziej-zenujacych-momentach-6025280354886273g )
Gracze go ''kochają''...
Reżyser, producent, scenarzysta i geniusz (jak sam o sobie mówi) w jednym zadebiutował na początku lat 90., jednak jego „kariera” nabrała rozpędu, kiedy w 2003 roku zekranizował adaptację popularnej gry wideo „House of the Dead”.
Od tamtej pory ekranizacje gier komputerowych stały się jego znakiem rozpoznawczym. Boll przeniósł na wielki ekran m.in. „Alone in a dark”, „Postal” oraz „BloodRayne”. Niestety wszystkie z wyjątkowo miernym skutkiem.
Mimo że w jego filmach występują gwiazdy pokroju Christiana Slatera czy Bena Kingleya, to produkcje firmowane przez Bolla rażą niedociągnięciami warsztatowymi, wpadkami logicznymi scenariusza i tanimi efektami.
Czy z „Auschwitz” będzie podobnie? Zachęcamy do dzielenia się opiniami i komentowania.(gk/mn)