Pacjent hospicjum zgodził się umrzeć przed kamerą. Reżyser nie widzi w tym nic niewłaściwego
Twórca dokumentu "Island" nie miał problemu z zachęceniem pacjentów do pojawienia się w filmie. Chciał nim sprawić, by śmierć była bardziej znajoma, a mniej przerażająca.
Scott Eastwood to brytyjski reżyser (nie mylić z aktorem i synem Clinta Eastwooda)
, którego bardzo łatwo oskarżać o przekroczenie granicy przyzwoitości, żerowanie na ludzkiej słabości i szukanie taniej sensacji w życiowej tragedii. W jego dokumencie pojawia się bowiem siedmiominutowa scena umierania Alana Hardy'ego. Emerytowany menadżer londyńskiej zajezdni autobusowej był jednym z bohaterów "Island", który wcale nie ma szokować i wywoływać skandalu.
Dziennikarka "Guardiana" napisała wręcz, że kluczowa scena jest "dramatycznie niedramatyczna". "Spodziewałam się czegoś więcej" – powiedziała reżyserowi, który kręcił swój dokument w latach 2015-2016 w hospicjum Earl Mountbatten na brytyjskiej wyspie Wight. Przez dwanaście miesięcy towarzyszył z kamerą terminalnie chorym ludziom, mając w końcu okazję pokazać ostatnie chwile jednego z nich.
Obejrzyj zwiastun "Island":
- Interesujące jest to, że nie ma w tej śmierci obrazu. Nie możesz dostrzec umierania – podkreślił Eastwood. – To fascynujące, że rozmawiając o tym, jak film pokazuje moment śmierci, nie wiem, w którym momencie się to dzieje. A oglądałem tę scenę wielokrotnie.
To, co udało mu się dostrzec i uchwycić, to wsparcie i troska personelu. Śmierć Hardy'ego była bezbolesna i zdaniem reżysera najlepsza, jakiej można byłoby sobie życzyć.
Przed przyjazdem do hospicjum na Wight Eastwood w krótkim odstępie czasu przeżył śmierć dwóch bliskich mu osób. Był także wolontariuszem w innej placówce zajmującej się nieuleczalnie chorymi. Filmowiec zrozumiał wówczas, że śmierć jest tematem tabu.
- To dziwne, że w filmach bardzo rzadko przedstawia się coś tak naturalnego jak moment śmierci, która przydarza się na każdej ulicy – mówił "Guardianowi".
Pojawiając się z kamerą w Earl Mountbatten nie spotkał się z niechęcią ze strony pacjentów. Wręcz przeciwnie – umierający chętnie rozmawiali z reżyserem, w przeciwieństwie do pielęgniarek, które nie chciały się pokazywać w dokumencie. Zdaniem Eastwooda niesłusznie, ponieważ swoim filmem chciał sprawić, że hospicja będą bardziej widoczne. I oswoić ludzi ze śmiercią, która dla większości jest przerażająca.
"Island" wchodzi do brytyjskich kin 14 września, wkrótce możemy się spodziewać dystrybucji na platformach cyfrowych. Tymczasem Scott Eastwood odnotował już pierwszy, ale chyba najważniejszy sukces. Po pokazie filmu słyszał podziękowania od ludzi, którzy dzięki jego pracy nie boją się już śmierci jak przed seansem.