"Pars pro toto": powstaje nowy film o Zdzisławie Beksińskim. Kto tym razem w roli słynnego malarza?
Dobiegają końca prace nad krótkometrażowym filmem Katarzyny Łęckiej zatytułowanym „Pars pro toto”. Bohaterem historii jest Zdzisław Beksiński, w którego postać wcielił się Jerzy Radziwiłowicz. Film ma szansę wziąć udział w tegorocznym festiwalu w Cannes.
„Pars pro toto” to film, który powstaje w Studiu Munka, jest koprodukowany przez Wajda Studio, Halo Production i Coloroffon. Dla Katarzyny Łęckiej będzie to debiut reżyserski. Za zdjęcia odpowiada Tomasz Woźniczka, a film montuje Jacek Kłoskowski. Współautorem scenariusza i autorem scenografii został Paweł Dobrzycki, który znał osobiście rodzinę Beksińskich, a jego ojciec Marian studiował ze Zdzisławem Beksińskim na krakowskiej architekturze.
- Marian i Zdzisław stworzyli wyjątkowy duet, który przerodził się w przyjaźń na całe życie. Rodziny Beksińskich i Dobrzyckich stały się sobie tak bliskie, że Zdzisław był dla Pawła Dobrzyckiego artystycznym ojcem, a Tomek Beksiński, młodszy od Pawła zaledwie o cztery lata, był dla niego jak młodszy brat – wspominają twórcy. Paweł Dobrzycki, doskonale obeznany z technikami malarskimi Beksińskiego, przekazał swoją wiedzę Jerzemu Radziwiłowiczowi, który wcielił się w postać słynnego malarza.
„Pars pro toto” ma już bogatą historię. Kilka lat temu pełnometrażowy projekt Katarzyny Łęckiej o Zdzisławie Beksińskim trafił do komisji eksperckiej w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej, na której czele stała Agnieszka Holland. Pech chciał, że w tym samym czasie o środki na produkcję zabiegała „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego, a Katarzyna Łęcka pracowała nad scenariuszem swojego filmu nie zdając sobie sprawy, że od wielu lat przygotowywany jest inny projekt o polskim malarzu. Nastąpiło porównanie obu projektów, a PISF zdecydował się wesprzeć znany i ceniony dziś fabularny film z Andrzejem Sewerynem. Z projektem związała się Agnieszka Holland, która wystawiła mu swoją rekomendację, a znaleźć można tam wiele ciepłych słów na temat pomysłu Katarzyny Łęckiej.
Po decyzji PISF młoda autorka wystartowała w konkursie scenariuszowym Script Pro, a potem wraz ze swoim pomysłem trafiła do Wajda Studio. Za namową Wojciecha Marczewskiego i Andrzeja Wajdy, Katarzyna Łęcka zdecydowała się zrealizować krótki metraż, zapraszając do współpracy najbliższych przyjaciół Zdzisława Beksińskiego.
Projekt „Pars pro toto” brzmi bardzo intrygująco. Po śmierci żony i samobójstwie jedynego syna Zdzisław Beksiński, odcinając się od świata i ludzi, próbuje egzystować w pustym mieszkaniu. Jedynymi towarzyszami przeraźliwej samotności artysty są nagrania bliskich, wypełniające koszmar bezsennych nocy. Świadkami tych zmagań są postaci z obrazów, „patrzące” na Beksińskiego ze wszystkich ścian. Zdzisław usiłuje wrócić do normalnego trybu życia. Choroba zmusza go do przyjęcia niechcianej przez niego pomocy, od równie jak on samotnej, młodej rehabilitantki. Dotknięta pędzlem sztaluga i ciało uleczone przez dotyk, to dwie strony procesu, który obojgu daje nadzieję – pisze o swoim przedsięwzięciu autorka filmu.
Katarzyna Łęcka chciała, aby w film uwierzyli wszyscy, którzy znali Beksińskiego, aby opowieść ta ich nie raniła, a była jak „pociągnięcie pędzla na płótnie”. W planowanej 90-minutowej fabule zawarte miało być ostatnich pięć lat życia artysty. W 30-minutowym krótkim filmie autorka musiała podjąć decyzję, co opowiedzieć i jak to pokazać, by historia przekonała do siebie. Katarzyna Łęcka skupiła się więc na „aspekcie dotyku”, a jak wiadomo Beksiński unikał takiego kontaktu z drugą osobą.* - Zdecydowałam się opowiedzieć maleńką historię, która przydarzyła się Beksińskiemu pod koniec życia i jest tylko śladowo opisana w dziennikach artysty, a dotyczyła wyjątkowego uczucia, które przydarzyło się starszemu człowiekowi, po tym jak stracił wszystkich najbliższych, nie miał już nadziei na bliskość i miłość, a żył wspomnieniami oglądając nagrania, które przez lata rejestrował.*
- *W tym czasie Beksiński przeżywał kryzys twórczy, przesiadywał całymi dniami i nocami w domu, za zasłoniętą grubą firaną. I ten człowiek, wyjątkowym zrządzeniem losu, spotkał młodą kobietę, która przyszła mu z pomocą i otworzyła jego serce na miłość w sposób wyjątkowy. Ta historia pokazała, że w każdym momencie życia może nam się przytrafić coś pięknego. Dla mnie to historia uniwersalna *– mówi o swoim filmie Katarzyna Łęcka. Tę bardzo ważną główną rolę kobiecą w filmie gra Anna Grycewicz.
Film powstawał w autentycznej pracowni Zdzisława Beksińskiego, a twórcy otoczeni byli prawdziwymi obrazami stworzonymi przez tego artystę. - Trójwymiarowość dzieł Beksińskiego, uwypuklona okiem naszej kamery, potwierdziła zamiłowanie Zdzisława do reżyserii filmowej, o której marzył przez całe życie, a dawał temu wyraz malując przestrzennie na... płaskiej, pozbawionej malarskiej faktury płycie pilśniowej! – zdradza reżyserka. Dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku, pan Wiesław Banach, dał ekipie dostęp do pracowni Beksińskiego, którą dziś można podziwiać w muzeum. Na planie pojawiły się prawdziwe obrazy twórcy, a Jerzy Radziwiłowicz używał przedmiotów należących do Beksińskiego. Muzeum udostępniło także archiwalne nagrania rodziny Beksińskich i w ten sposób w filmie „Pars pro toto” twórcy przemieszali ze sobą świat realny i ten wykreowany na ekranie. W dodatku Katarzyna Łęcka uzyskała zgodę na realizację niektórych scen w warszawskim mieszkaniu rodziny Beksińskich przy ulicy Sonaty.
- Ponieważ balkon, na którym 21 lutego 2005 roku znaleziono ciało zamordowanego artysty, nie był dotąd remontowany ani odnawiany, mieliśmy ciarki na plecach, gdy wszedł tam Jerzy Radziwiłowicz i kamerą należącą do Zdzisława Beksińskiego nakręcił widok z okna. Nagle zatrzymał się czas – wspomina Katarzyna Łęcka.
Od samego początku scenariusz pełnometrażowego filmu Katarzyna Łęcka pisała z myślą o Jerzym Radziwiłowiczu, któremu zaprezentowała swój tekst i oddała mu go do oceny. Aktor nie krył podziwu, uznając scenariusz za bardzo dobrze napisany, w którym nie ma potrzeby zmieniać ani słowa, a który opowiada po prostu piękną historię człowieka. W ten sposób Jerzy Radziwiłowicz związał się z projektem na dobre i złe, został z nim mimo decydującej zmiany formatu i długości.
- Zobaczyłam w nim aktorską stronę, którą bardzo rzadko ma dziś okazję pokazywać publiczności, a którą udało się nam wydobyć – mówi reżyserka o pracy z Radziwiłowiczem. Jeszcze przed śmiercią fragmenty filmu miał okazję obejrzeć Andrzej Wajda, który także z uznaniem wypowiadał się na temat pracy młodej reżyserki, twierdząc wręcz, że jest ona osobą zdecydowanie gotową, aby wejść dziś do zawodu.
Taką przepustką może być dla Katarzyny Łęckiej właśnie „Pars pro toto”, film który niedawno przeszedł kolaudację, a obecnie poddawany jest udźwiękowieniu. Produkcja została zgłoszona do udziału w tegorocznym festiwalu w Cannes, w czerwcu lub wrześniu planowana jest jego prezentacja w ramach premier filmów ze Studia Munka,* czeka go także na pewno pokaz na zagranicznych festiwalach.*
Dla widzów najciekawiej zapowiada się oczywiście konfrontacja dwóch słynnych polskich aktorów w roli Zdzisława Beksińskiego. W pamięci mamy jeszcze wspaniałą kreację Andrzeja Seweryna w „Ostatniej rodzinie”, ale już nie możemy się doczekać występu innego giganta polskiego aktorstwa, Jerzego Radziwiłowicza, w roli słynnego polskiego artysty.