Piękny film w sam raz na święta? Ten zaskakujący dokument poruszy najtwardsze serca

W czasie, gdy telewizja serwuje nam powtarzalne świąteczne fabuły, dokument "Billy i Molly" wyróżnia się swoją głębią i autentycznością. To historia o samotności, która nieoczekiwanie ustępuje miejsca radości, oraz o przyjaźni, która przywraca sens życia. Wszystko za sprawą jednej dzikiej wydry.

Billy Mail wraz z Molly
Billy Mail wraz z Molly
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Charlie Hamilton James
Basia Żelazko

Pełen wzruszeń i ciepła dokument "Billy i Molly" to film, który na długo pozostaje w pamięci – idealny na ten świąteczny czas, gdy wszyscy szukamy dobra i opowieści o nadziei i bliskości. Pozostawia widzów z uśmiechem i łzami wzruszenia.

Wyprodukowany przez National Geographic i Silverback Films film "Billy i Molly: historia wydry" to ciepła opowieść wyreżyserowana przez Charliego Hamiltona Jamesa (zdobywcy Emmy, nominowanego do nagród BAFTA filmowca) i nakręcona w technologii 4K. Dokument pokazuje, jak miłość może obudzić w nas na nowo wrażliwość na piękno natury. Zachwycająco piękne zdjęcia zrealizowane na Szetlandach ukazują piękno natury i harmonię między dziką przyrodą a dwójką mieszkańców tych odległych rejonów.

W rozmowie z nami reżyser Charlie Hamilton James oraz Billy wraz z żoną Susan opowiadają o tym, jak zaczęła się ich niezwykła przygoda z wydrą o imieniu Molly.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

First Look | Billy & Molly: An Otter Love Story | National Geographic UK

Basia Żelazko, WP: Z jednego przypadkowego spotkania zrodziła się niezwykła więź, a wszystko skończyło się pełnometrażowym filmem dokumentalnym National Geographic. Jak do tego doszło?

Billy: Mieszkamy bardzo blisko morza. Pewnego dnia patrzyłem na wodę i zauważyłem wydrę łowiącą kraby. Wynosiła je na pływającą platformę, którą mamy na zewnątrz domu. Wydra wyskoczyła z wody tuż przede mną, w odległości około dwóch metrów, trzymając kraba w pysku. Zjadła połowę, a potem spojrzała mi prosto w oczy.

Jakby mówiła: "Nawet mnie nie obchodzi, że tu jesteś". Była głodna. Jej kości wystawały, skóra wisiała, widać było, że jest bardzo, bardzo głodna. To był punkt wyjścia. W tamtym momencie udało mi się nagrać tę sytuację kamerą, co było niesamowite. Pomyślałem: "Nakarmię ją". I tak naprawdę nie było w tym nic bardziej skomplikowanego – po prostu była głodna, więc ją nakarmiłem.

Pewnego dnia przyjechał do nas mój przyjaciel, który pomagał w budowie domu. Wtedy pojawiła się wydra. Przyjaciel zrobił kilka nagrań i wysłał je do swojego znajomego Charliego, który jest tutaj dzisiaj z nami. Charlie dostał te nagrania, obejrzał je i wiedział, że musi tu przyjechać. Zobaczył to na własne oczy, zrobił kilka zdjęć i… zapytał: "Możemy zrobić o tym film?". Odpowiedziałem: "Tak, myślę, że możemy".

Charlie, co cię ujęło w tej historii, że wpadłeś na ten pomysł?

Charlie Hamilton James: Myślę, że od razu można zobaczyć, że to piękna więź i piękna historia. To coś, czego nie dało się zaplanować ani szukać na siłę. To po prostu coś, co wpadło, myślę, w nasze życie niespodziewanie. Ale uważam, że to, co uczyniło tę historię wyjątkową, to także relacja Billy'ego i Susan. Te dwie wspaniałe osoby naprawdę dodały tej historii szczególnego charakteru.

Billy, myślę, że nigdy wcześniej nie widziałam mężczyzny, który tak otwarcie mówi o swoich uczuciach w filmie. Podziwiam twoją odwagę. Jak do tego doszło? Czy to dzięki Charliemu? Czy dzięki Molly? A może to po prostu dlatego, że jesteś takim człowiekiem?

Billy: Trochę wszystkiego po trochu. Nie angażuję się w płytkie relacje. Jeśli mam przyjaciół, to są to prawdziwi przyjaciele. Po prostu taki jestem. Chętnie dzielę się emocjonalnymi i przemyśleniami. Lubię się śmiać, lubię płakać. Takie rzeczy mnie nie przerażają, przeciwnie: myślę, że są całkiem zdrowe.

Na przykład kiedy Charlie przyjechał po raz pierwszy, pamiętam, jak wyszedł z samochodu, a ja spojrzałem na niego od góry do dołu. Byliśmy jak dwa dzikie jelenie. Poszliśmy razem, znaleźliśmy Molly, zaczęliśmy rozmawiać i... nie da się zmusić siebie do tego, żeby od razu się zaprzyjaźnić z kimś, ale po prostu od razu się dogadaliśmy. Bardzo szybko przeszliśmy na głębszy poziom, obaj byliśmy otwarci i chętni, żeby rozmawiać o nas samych, o życiu, o radosnych i smutnych rzeczach, więc poznał mnie bardzo dobrze, na takim głębszym emocjonalnym poziomie. Więc tak, myślę, że odpowiedź na twoje pytanie to: trochę wszystkiego po trochu.

Tytuł filmu to "Historia wydry", ale myślę, że jest to również historia miłosna o Susan, która darzy Billy'ego ogromną miłością. Charlie, kiedy zdałeś sobie sprawę, że to także opowieść o Susan, jej wielkiej miłości i wielkiej stracie?

Charlie: Myślę, że nie było to od razu oczywiste, bo na początku po prostu zaczęliśmy filmować Billy'ego i Molly, ich relację. Ale kiedy ja i Jeff, producent, zaczęliśmy rozplątywać, jak ta narracja ma działać, zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy głosu Susan, żeby wyjść poza tę relację i uczynić tę historię czymś większym.

Obserwując związek Billy’ego i Susan, czułem pewną zazdrość – myślę, że każdy powinien – widząc tę piękną relację. Zrozumiałem wtedy, jak ogromne znaczenie miało to dla opowiedzenia tej historii.

Susan, twój mąż zaprzyjaźnił się i spędzał całe dnie z wydrą. Jaka była twoja reakcja?

Susan: Czasem byłam trochę... nawet nie zirytowana, bardziej poddenerwowana. Myślałam sobie: "To dzikie zwierzę – dlaczego za każdym razem, kiedy się pojawia, wstajesz, żeby jej dać rybę?". Ale obserwowanie tego wszystkiego było interesujące. Obserwowanie tego, jak Billy się przez to wszystko rozwijał, a potem jak my jako para się rozwijaliśmy dzięki temu, że to małe stworzenie przychodziło do nas prawie codziennie, dało mi zupełnie nową perspektywę na to, co przeżywaliśmy.

W mediach społecznościowych często widzimy ludzi, którzy zdobywają popularność, pokazując swoje życie z dzikimi zwierzętami. Wy jednak nie umieściliście swojej historii w sieci. Czy możecie powiedzieć o tej decyzji?

Billy: Myślę, że od samego początku, kiedy poznaliśmy Molly, było dla nas jasne, że jest kompletnie bezbronna. Była młoda, a jej brak strachu przed ludźmi budził niepokój. W pobliżu jest sporo ludzi – rybacy, turyści – i nie chcieliśmy przyciągać nikogo, kto mógłby nie mieć na względzie dobra Molly.

Od razu podjęliśmy decyzję, że nie będziemy się tym dzielić ani robić z tego czegoś, co przyciąga ludzi w ten rejon, bo mogłoby to sprowadzić osoby, które mogłyby jej zaszkodzić. To była świadoma decyzja.

Co chcielibyście, by ludzie wynieśli z tego filmu, z tej historii?

Charlie: Chciałbym, żeby ludzie na nowo zastanowili się nad swoją więzią z naturą i żeby się uśmiechnęli. W świecie pełnym negatywności, gdzie wszystko wydaje się złe, postanowiliśmy stworzyć coś naprawdę pięknego. Podczas pokazów premierowych filmu zawsze mówiłem: "Wydra nie umiera," bo nie chcę, żeby ludzie przez półtorej godziny seansu martwili się o to. Chcę, żeby mogli się zrelaksować, cieszyć się filmem i przypomnieć sobie, że na świecie wciąż istnieje piękno, miłość i dobro. To takie delikatne przypomnienie o tym, co wciąż jest wokół nas.

Dziękuję za rozmowę.

Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Z Charliem, Billym i Susan rozmawialiśmy na Zoomie w maju tego roku, gdy film był pokazywany na międzynarodowych festiwalach
Z Charliem, Billym i Susan rozmawialiśmy na Zoomie w maju tego roku, gdy film był pokazywany na międzynarodowych festiwalach © Licencjodawca

Film został nominowany do nagród m.in. w Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Francisco, Critic's Choice Documentary Awards oraz Jackson Wild Media Award.

Dokument "Billy i Molly" będzie można zobaczyć na kanale National Geographic Wild 24 grudnia o 14.30 oraz 2.00 i 26 grudnia o 19.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o nowości Prime Video, czyli "Gąsce", sprawdzamy, jak prezentuje się "Diuna: Proroctwo" i zachwalamy "Matki Pingwinów". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)