Po "Konopielce" wróżono mu wielką karierę. Co się stało z Tomaszem Jarosińskim?
15.09.2017 13:58
Gdy 35 lat temu, we wrześniu 1982 r., do kin weszła "Konopielka" Witolda Leszczyńskiego, oparta na cenionej powieści Edwarda Redlińskiego, recenzenci nie szczędzili reżyserowi pochwał. Film zdobył Srebrne Lwy na festiwalu w Gdańsku, otrzymał nagrodę publiczności na festiwalu w Vevey i nagrodę krytyki na MFF w Haugesund.
Zachwycano się naturalnie doświadczonym gronem aktorskim - grającym Kaziuka Krzysztofem Majchrzakiem i jego ekranową żoną, Anną Seniuk, ale uwagę zwrócił na siebie również młody chłopak wcielający się w ich syna, Tomasz Jarosiński.
Nastolatek miał już za sobą kilka mniejszych ról, ale po "Konopielce" spodziewano się, że jego kariera nabierze tempa. Tymczasem dwa lata później chłopak zupełnie zniknął z branży filmowej. Zobaczcie, jak potoczyły się jego losy.
Pierwsze kroki
Przed kamerami zadebiutował w 1977 r., przyjmując rolę w popularnym serialu "Dziewczyna i chłopak". Zaraz potem trafił do "Rodziny Leśniewskich", gdzie wcielił się w kolegę Leszka, i zagrał epizod w komedii "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?".
Reżyserzy szybko dostrzegli talent młodego chłopaka i w 1979 r. Stanisław Jędryka obsadził do w "Zielonych latach".
- Na planie w Sosnowcu spędziłem trzy miesiące. W każdą sobotę po zdjęciach wracałem do Warszawy samolotem, a że latałem regularnie, pozwalano mi na podróż w kabinie pilota. To taki bonus za ciężką pracę - wspominał pracę na planie filmu w "Życiu na gorąco" Jarosiński.
Wystraszył Wilhelmiego
Zaraz potem Janusz Morgenstern zaproponował mu rolę w "Mniejszym niebie" (1980), w którym młody chłopak zagrał Daniela, syna bohatera granego przez Romana Wilhelmiego.
Jarosiński wspominał, jak ze słynnym aktorem wyjechał do Budapesztu, gdzie powstawały zdjęcia do filmu.
- Spaliśmy w najdroższym hotelu, a każdego ranka podjeżdżała po nas czarna, ekskluzywna Czajka - opowiadał w "Życiu na gorąco". - Nie zapomnę, jak pan Roman, za moim przyzwoleniem, otworzył prezent, który sobie kupiłem. Z kolorowego pudełka wyskoczył wąż na sprężynie, a on omal nie dostał zawału! Wysiadł z samochodu, wypalił paczkę papierosów, a na planie cały dzień chodził roztrzęsiony.
Pożegnanie z kinem
"Konopielkę" Jarosiński wspomina do dziś z wielkim sentymentem, choć nie kryje, że praca na planie filmu nie zawsze była łatwa. Zwłaszcza jedna ze scen wyjątkowo wyryła mu się w pamięci.
Potem pojawił się jeszcze w "Amnestii" z 1981 roku i o dwa lata późniejszej "Podróży nad morze". I niespodziewanie 14-letni chłopak, któremu wróżono świetlaną przyszłość na ekranie, zniknął z branży.
Nowe pasje
Jarosiński po latach tłumaczył, że odszedł z filmu, ponieważ nigdy nie uważał się za wybitnego aktora. Chciał mieć też normalne życie, znajomych i rodzinę; nie w smak mu było spędzanie tak długiego czasu z dala od domu.
- Kręcenie filmów w czasie wakacji nie jest największą frajdą dla nastoletniego chłopaka, a zazwyczaj wtedy grałem - dodawał w "Życiu na gorąco".
Dziś 47-letni Jarosiński jest właścicielem biura projektowego w Warszawie. Założył rodzinę, ma dwóch synów. Za aktorstwem nie tęskni. Odkrył w sobie za to inne pasje - i zdobył tytuł mistrza Polski w psich zaprzęgach.
- Przez sześć lat trenowałem ze swoją ukochaną suczką. Teraz biegam już sam, pojawiam się na wielu zawodach i maratonach ulicznych - mówił.