Od kilku dobrych lat kino cierpi na brak trzymających w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty filmów akcji, które oglądałoby się bez irytacji związanej z kiepskim aktorstwem i scenariuszowymi dziurami. Owszem, w pierwszej dekadzie XXI wieku powołano do życia kilka produkcji sensacyjnych, jednak żadna z nich nie oferowała adrenaliny w najczystszej postaci - a przynajmniej, nie na poważnie. Kiedy po zeszłorocznym festiwalu w Toronto zrobiło się głośno o małej indonezyjskiej produkcji w reżyserii nikomu nieznanego Walijczyka, miłośnicy wylewającego się z ekranu testosteronu wstrzymali oddech - "The Raid" miał być receptą na ich bolączki. Czy jest nią w istocie? Niezupełnie.
W filmie Garetha Evansa śledzimy losy specjalnej jednostki policji, która otrzymuje proste w założeniu zadanie - pojmanie bądź zabicie psychotycznego handlarza narkotyków po wcześniejszym przebrnięciu przez kilkanaście pełnych jego popleczników pięter zapuszczonego wieżowca. Bardzo szybko okazuje się jednak, że zadanie wcale do najłatwiejszych nie należy i wkrótce nasi bohaterowie z myśliwych, stają się zwierzyną łowną, kiedy przez moment nieuwagi oddział wpada w zasadzkę. Bez szwanku wychodzi z niej zaledwie garstka, która za wszelką cenę i z niemal pustymi magazynkami starać się będzie opuścić budynek o własnych siłach.
Zwiastun "The Raid" nie oszukiwał - dużo tu efektownych i świetnie zmontowanych bijatyk, w czasie których krew, pot i łzy zalewają odrapane ściany brudnych korytarzy, ale oglądając poczynania Iko Uwaisa (naturszczyka wcielającego się w głównego bohatera), stosunkowo szybko odczujemy spadek zainteresowania. Bijąca z zapowiedzi dynamika, podkreślona wpadającym w ucho utworem Mike'a Shinody, tak naprawdę sprawdza się tylko w krótkiej formie - w filmie już po kilku złamanych kończynach i skręconych karkach widz zaczyna odczuwać monotonię, której nie jest w stanie wyleczyć nawet majaczący w oddali zwrot w akcji. A skomponowana przez wspomnianego członka zespołu Linkin Park na potrzeby zachodnich rynków ścieżka dźwiękowa tylko wzmaga znużenie i sprawia, że bardziej niż kolejnego wiadra płynów ustrojowych wyczekujemy początku napisów końcowych.
Mimo wszystko warto zapoznać się "The Raid", gdyż rzadko kiedy (o ile w ogóle) przedstawiciel kina tak egzotycznego jak indonezyjskie trafia na polskie ekrany. Nasza ciekawość powinna być tym większa, iż projekt zainteresował też hollywoodzkich włodarzy, którzy już zaczęli przygotowywać własną wersję noszących pewne znamiona prawdopodobieństwa wydarzeń z dżakarckich slumsów. Możemy jednak obstawiać, że nawet jeśli bardzo się postarają, to remake i tak nie dorówna przeciętnemu, obiektywnie patrząc, oryginałowi. Nawet takie kino jest jednak ciekawsze i przygotowane z większym pietyzmem niż 95% filmów akcji zza oceanu.
Wydanie DVD:
W Polsce "The Raid" ukazał się w postaci coraz popularniejszego wydania książka+film. Oprócz samego filmu na płycie znajdziemy kilka dodatków, które pozwolą nam spojrzeć na kulisy powstawania produkcji - poznać proces powstawania choreografii walk oraz lokacje użyte podczas kręcenia zdjęć. Ciekawym bonusem jest także popularny i dostępny w serwisie YouTube animowany poklatkowo za pomocą plasteliny klip "Claycat's The Raid", w zabawny sposób streszczający fabułę produkcji Garetha Evansa.