Polskie kino tęskni za latami 90. "Diablo. Wyścig o wszystko" to nowe "Młode wilki"

Do kin wchodzi właśnie "Diablo. Wyścig o wszystko". Zapowiadany jako polscy "Szybcy i wściekli" film przypomina bardziej… "Młode wilki". Czy to źle? Niekoniecznie.

Polskie kino tęskni za latami 90. "Diablo. Wyścig o wszystko" to nowe "Młode wilki"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Kino Świat

Polskie kino lat 90. większości widzów nie kojarzy się najlepiej. To okres, w którym powstało dużo kiepskich filmów. Jednak patrząc z perspektywy czasu, ten okres przyniósł nam wiele ciekawych obrazów.

Nagłe odzyskanie wolności na początku lat 90. sprawiło, że twórcy filmowi musieli działać po omacku. Przestali mierzyć się z problemem ograniczenia wolności twórczej, ale za to pojawił się nowy: wolny rynek, czyli walka o widza. W pierwszych latach powstało wiele kiepskich filmów tworzonych przez debiutantów. Starsi twórcy woleli ten okres przeczekać – poza Wojciechem Marczewskim, który nakręcił bodaj jedyny wart zapamiętania film z roku 1990, czyli "Ucieczkę z kina Wolność".

Ale w dwa lata później do głosu doszedł Pasikowski ze swoimi "Psami". I nagle okazało się, że polski widz ma dość smutnych, ciężkich dramatów. Nie interesuje go kino autorskie ani artystyczne. To, czego potrzeba mu najbardziej, to filmy gatunkowe, naśladujące amerykańskie produkcje. A tych zdążył się naoglądać w latach 80., kiedy to komunistyczna władza odpuściła i pozwoliła na wyświetlanie bez ograniczeń amerykańskich filmów. Krytycy nie byli z tego zadowoleni, ale "Psy" przywróciły widzom wiarę w polskie kino. Oglądany po latach, stracił już nieco na świeżości i może razić przesadnym maczyzmem, ale nadal zaskakuje sprawną realizacją, wierną wzorcom amerykańskiego kina policyjnego.

1995 rok to "Młode wilki" Jarosława Żamojdy. Ten sensacyjny film z nieopatrzonymi aktorami i utworami zespołu Varius Manx w ścieżce dźwiękowej, został ciepło przyjęty przez młodą publiczność. Za to krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Trudno się dziwić. Do bólu sztampowe dialogi, drewniane aktorstwo, absurdalny pomysł, by jedna z bohaterek mówiącym po polsku kolegom odpowiadała po angielsku – to wszystko sprawia, że film wywołuje uśmiech politowania. A jednak widzowie go pokochali. Sama dziś chętnie do niego wracam – nie tylko by wyśmiać jego wady, ale i z sentymentu.

Po seansie "Diablo. Wyścig o wszystko" odniosłam wrażenie, że twórcy tego filmu ów sentyment podzielają. Jest tu chęć stworzenia filmu akcji, jakiego "jeszcze w Polsce nie było" – tym razem nie młodzieżowego kina gangsterskiego, ale filmu akcji z szybkimi samochodami i nielegalnymi wyścigami w roli głównej. Mamy młodego chłopaka, który, podobnie jak Prymus z "Młodych wilków", wkracza w gangsterski świat. I podobnie jak on zakochuje w pięknej, tajemniczej dziewczynie, która okazuje się być niebezpieczna.

Ale nie tylko fabuła jest podobna. Mamy tu też dialogi, które brzmią w ustach bohaterów sztucznie do granic – choć kilka tekstów wyraźnie aspiruje do potencjalnego stania się kultowymi. Są instrumentalnie potraktowane postaci kobiece (to prawda, że obiekt westchnień głównego bohatera, wbrew stereotypom, nieźle radzi sobie za kierownicą, ale jest to wytłumaczone tym, że "chce zrobić na złość tacie"). Świat gangsterów, podobnie jak w "Młodych wilkach", pokazany jest jak pewne wyobrażenie Polaków na temat "bogactwa". A w obsadzie, obok młodych aktorów, znalazła się śmietanka polskiego kina lat 90. – jest tu Bogusław Linda, Cezary Pazura i Katarzyna Figura.

Jest jednak pewna istotna cecha, jaka odróżnia "Diablo" od "Młodych wilków". W latach 90. okazało się, że to kino rozrywkowe, lepiej niż artystyczne, odzwierciedla lęki i pragnienia Polaków żyjących w niełatwych czasach transformacji. "Młode wilki" z bohaterami nieobciążonymi komunistyczną przeszłością, bezrefleksyjnie przyjmującymi konsumpcjonistyczny tryby życia świetnie oddawały nastroje ówczesnych młodych widzów. Do tego – być może przypadkiem – odkrywały pewną prawdę o polskim społeczeństwie czasów transformacji: odwróciła się hierarchia. To kombinatorzy mają większe szanse odnaleźć się na wolnym rynku niż uczciwie pracujący, czy inteligenci. Jest sporo sfrustrowanych osób, którym ciężko odnaleźć się na wolnym rynku, ale jeśli ktoś jest wystarczająco przedsiębiorczy i pozbawiony skrupułów, ma szanse na sukces.

Czy "Diablo" mówi cokolwiek o współczesnym polskim społeczeństwie? Niestety niewiele. W czasach gdy polskie kino gatunkowe ma się świetnie – powstają coraz lepsze filmy i seriale kryminalne, mamy doskonałe horrory Jagody Szelc, Smarzowskiego, który z powodzeniem porusza się na granicy kina gatunkowego, czy nawet Patryka Vegę, który niedoskonałości scenariuszowe przykrywa rozmachem – twórcy polskich "Szybkich i wściekłych" nie mogli uznać, że ich film zostanie potraktowany całkiem na serio.

Sprawdza się natomiast oglądany jako produkt nostalgiczny. Lata 90. to ostatnio coraz częstszy punkt odniesienia dla zachodnich twórców. W Polsce nostalgia za tym okresem ma twarz "Diablo". Jeśli wracacie z sentymentem do "Młodych wilków" – zobaczcie ten film.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)