Przemysław Saleta dla WP: Adrenalina uzależnia
*Przemysław Saleta, mistrz boksu i kick-boxingu, pożegnał się co prawda z karierą zawodową nie zrezygnował jednak z aktywności fizycznej. Już od dwóch lat wielką miłością pięściarza są motocykle, na których z wielką pasją ściga się na torach wyścigowych. Aktualnie przygotowuje się do Motocyklowych Mistrzostw Polski. A potem wyrusza na wyprawę motocyklową na Wschód, przez Litwę, Łotwę, Estonię. Eks-bokser podkreśla, że brak nerki, którą oddał córce Nicole, nie przeszkadza mu w prowadzeniu sportowego trybu życia. Między innymi o tym jest film „Bokser”, w którym pierwowzorem głównego bohatera jest Przemysław Saleta.*
30.05.2011 12:37
- Adrenalina podobno uzależnia. Jak Pan, mistrz boksu i kick-boxingu, podnosi sobie jej poziom po zakończeniu zawodowej kariery?
Odpowiedni poziom adrenaliny zapewniają mi w tej chwili motocykle. Ostatnio przebranżowiłem się ze sportów walki na wyścigi motocyklowe. Dwa lata temu zacząłem ścigać się motocyklami na torze. Namówił mnie do tego mój przyjaciel, Adam Badziak, który w wyścigach bierze udział od lat. Robimy to trochę w ramach misji społecznej. Chcemy pokazać, że jeśli ktoś chce szybko jeździć motocyklem, może to robić na torze a nie na ulicy. Oczywiście, zawsze będzie to sport wysokiego ryzyka. Jednak w porównaniu z tym, co może się nam zdarzyć na ulicy, ryzyko jest zminimalizowane. Przede mną pierwsza w tym sezonie runda Mistrzostw Polski.
- Na jakich motorach się ścigacie?
Ja ścigam się w klasie Rookie 1000. Są to najmocniejsze motocykle – tysiąc centymetrów pojemności. W tym roku ścigam się Hondą Fireblade CBR 1000.
- Często Pan trenuje?
Tyle, ile mogę. Niestety, w Polsce jest tylko jeden tor wyścigowy w Poznaniu. W związku z tym, jeśli jest siedem rund Mistrzostw Polski, to cztery rozgrywane są w Poznaniu, a trzy zagranicą – jedna na Słowacji, dwie w Czechach. Z treningami nie jest więc łatwo. Od czasu do czasu na torze w Poznaniu lub gdzieś zagranicą odbywają się tzw. „Speed Day”. Wtedy można sobie trochę pojeździć.
- Wyścigi to dla Pana rzeczywiście tylko zabawa i adrenalina, czy jednak coś więcej?
Przede wszystkim zabawa. Zresztą w polskich warunkach trudno mówić o zawodowstwie. Kupno motocykla i przygotowanie go do wyścigu to minimum 100 tysięcy złotych! Tymczasem nagroda za pierwsze miejsce wynosi zaledwie siedemset złotych (śmiech). Nie można na tym ani zarobić, ani się z tego utrzymać.
- Można jeździć amatorsko, dla przyjemności...
Wyścigi to niesamowita frajda. A motocykliści to specyficzni ludzie. Na przykład taki Janusz Oskaldowicz, 13-krotny Mistrz Polski. Ma 54 lata i cały czas jeździ. Pamiętam jak dwa lata temu, w piątek, wywrócił się na motorze i mocno uderzył głową w asfalt. Wiadomo, w tym fachu przewrotki są bardzo częste. Zawieźli go do szpitala. Jak tylko odzyskał przytomność, zaraz chciał się wypisać na własną prośbę, żeby zdążyć na wyścig.
- I wypisali go?
Lekarz kategorycznie odmówił. „Przecież jestem zdrowy” - Janusz na to. „To proszę powiedzieć jak się Pan nazywa” - zapytał lekarz. Janusz nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Wypisali go jednak na własne życzenie. A on pożyczył zaraz motocykl od kolegi, żeby ćwiczyć i ...znowu się przewrócił. Zwieźli go do innego szpitala, z którego też się wypisał. W niedzielę był tak poobijany i spuchnięty, że nie mógł włożyć kombinezonu. Leżał, a czterech kolegów wciskało go w kombinezon. „Chory” przypadek, ale ludzie go kochają.
- Pan chyba aż tak nie ryzykuje...
Skąd! W czerwcu ruszam na trzecią wyprawę motocyklową, tym razem na Wschód, przez Litwę, Łotwę, Estonię. Jadę z dwójką przyjaciół. Męska przygoda! Przy okazji realizowany będzie program telewizyjny, którego tematem są sporty walki. W zeszłym roku byliśmy w Australii, gdzie motywem przewodnim była adrenalina w ogóle. Miałem okazję nurkować z rekinami, zaliczyć skok ze spadochronem.
- A co ekstremalnego będzie Pan robił na Litwie, Łotwie i w Estonii?
Jak już wspomniałem, będziemy zajmować się sportami walki, a także gwiazdami tych sportów, pochodzącymi z krajów byłego ZSRR, które osiągnęły sukces na arenie międzynarodowej. Spotkamy się m.in. z Witalijem i Władimirem Kliczko, Aleksiejem Ignaszowem, mistrzem K1.
- W oparciu o Pana biografię powstał film „Bokser”. Jak się Pan czuje jako bohater opowieści filmowej?
Jeszcze nie widziałem filmu (śmiech). Cóż? Jest to miłe. Choć, oczywiście zdaję sobie sprawę z minusów. To film oparty na faktach, ale fabularyzowany. 20 lat kariery sportowej zostało wciśnięte w krótki przedział czasowy. Wiadomo, film rządzi się swoimi prawami. Niektóre fakty są prawdziwe, ale poprzestawiane w czasie, część wydarzeń jest dodana. Nie wątpię, że sporo osób będzie sądziło, że tak naprawdę wyglądało moje życie. Wiem, że po emisji będę miał sporo, jeśli nie problemów, to na pewno tłumaczeń.
- *Szymon Bobrowski wspominał niedawno, jakiemu treningowi musiał sie poddać, aby posturą cokolwiek przypominać Pana...*
Wiem. Trenował, zrzucił wagę...
- Stwierdził jednak, że nie mógłby tak żyć, trening był zbyt męczący...
Sport zawodowy jest bardzo obciążający fizycznie i psychicznie, ponieważ cały czas żyje się pod presją – wyniku, kibiców, publiczności. Kilka tysięcy osób ogląda walkę na żywo, a przed telewizorami – miliony. Oczywiście, jest duża satysfakcja, kiedy się udaje. Wartość sportu nie do końca polega jednak na tym, ile ktoś zdobył tytułów, ale ile dał z siebie. Jeśli dobrze się przygotował, dał z siebie wszystko i przegrał – trudno, taki jest sport. Wygrał lepszy. Nie każdy może zostać Mistrzem Świata. Źle bym się jednak czuł, wiedząc, że gdzieś sobie odpuściłem, albo prowadziłem niesportowy tryb życia.
- Kwestia uczciwości?
Przede wszystkim chodzi o uczciwość wobec siebie. Nigdy nie zadowoli się wszystkich. Oszukiwanie siebie zawsze wyjdzie na naszą niekorzyść. Zwłaszcza w sporcie.
- Czy w tak aktywnym życiu, jakie Pan prowadzi, brak nerki daje się we znaki?
W ogóle! Tak naprawdę drugą nerkę mamy na zapas. Sport jest synonimem zdrowia. Więc jeśli ktoś uprawia go zawodowo, znaczy, że jest zdrowy. Jest wiele przykładów. Koszykarz Alonzo Mourning, który w dwa lata po przeszczepie zdobył Mistrzostwo NBA. Kolejny przykład - Jacek Wszoła. Dopiero parę lat temu odkrył, że zawsze miał jedną nerkę! Druga w ogóle się nie wykształciła. Dowiedział się o tym przez przypadek, kiedy poszedł do lekarza. Stwierdzono, że przyczyną nadciśnienia jest brak nerki. A zdobył złoty medal olimpijski w skoku wzwyż!
- Życie z jedną nerką nie wymaga specjalnych ograniczeń.
Na co dzień nawet nie pamiętam o braku nerki. Zalecany jest zdrowy tryb życia. Ale jest on zalecany także ludziom z dwoma nerkami. Jeśli się żyje „niezdrowo”, to mając tylko jedną nerką, łatwiej zapaść na jakąś chorobę, ponieważ organizm jest wolniej oczyszczany. Angażuję się w dużo projektów promujących transplantację. W marcu razem ze Stowarzyszeniem Sportowców po przeszczepie uczestniczyliśmy w biegu narciarskim Snow Sport Show. Chcieliśmy pokazać, że dając nerkę nic nie tracimy, a komuś dajemy normalne życie. Widzę to po swojej córce.
- Nicole czuje się tak dobrze jak Pan?
Tak. Dla mnie nic się nie zmieniło. A jej życie zmieniło się o 180 stopni w porównaniu do okresu, kiedy była dializowana. To nieprawdopodobne ograniczenia i wyrzeczenia, jeśli chodzi o jedzenie, picie, podróże. Poza tym dializy same w sobie nie są zdrowe.
- Wyjedziecie gdzieś razem na wakacje...
Chciałbym, ale nie wiem, czy córka zasłuży. Mam na myśli wyniki w nauce (śmiech). Ponieważ nie mieszkam ani z jedną, ani z drugą córką, kiedy nadchodzą wakacje, widzę je najrzadziej. Ja mam wtedy sporo wyjazdowych imprez, one też gdzieś podróżują. Wszyscy się rozjeżdżamy.
- W czasie wakacji wybiera się Pan również do Świnoujścia na festiwal Karuzela Cooltury, którego tematem przewodnim będą „przemiany”. Która z życiowych zmian, była dla Pana najważniejsza?
W życiu miałem sporo przemian - zawodowych i prywatnych. Taki mam charakter, że zawsze szukam zmiany. Bawi mnie odkrywanie czegoś nowego, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem porażki. Najważniejszą zmianą był dla mnie przeszczep nerki, a właściwie komplikacje po nim, śpiączka, itd. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie warto marnować życia na rzeczy niepotrzebne - na spędzanie czasu z ludźmi, których się nie lubi. Trzeba przebywać z ludźmi, których się kocha. Nie warto zbyt wielu rzeczy odkładać na jutro, bo tego jutra może nie być.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz/AKPA Polska Press
** [
FILM.WP.PL NA TWOJEJ ŚCIANIE. DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU! ]( http://www.facebook.com/filmwppl )**
Zobacz także:
** [
PAMIĘTACIE MAŁĄ NEL? NIE ZGADNIECIE KIM JEST DZISIAJ ]( http://film.wp.pl/co-slychac-u-malej-nel-6025274957063297g )**
** [
ZOBACZ JAKI FILM ZNA KAŻDY POLAK! ]( http://film.wp.pl/jaki-polski-film-obejrzalo-najwiecej-widzow-6025274942079617g )**
** [
ALE SCHUDŁY! TE GWIAZDY KIEDYŚ WYGLĄDAŁY FATALNIE! ]( http://teleshow.wp.pl/te-gwiazdy-w-sama-pore-wziely-sie-za-siebie-6026603049555073g )**
**[
WSTYDLIWA PRZESZŁOŚĆ KUBY WOJEWÓDZKIEGO ]( http://teleshow.wp.pl/wstydliwa-przeszlosc-kuby-wojewodzkiego-6021644318356609g )**