RecenzjePrzeszłość horrorem się toczy

Przeszłość horrorem się toczy

Gdzie kryje się zło? W przeszłości? Nie, niech zło kryje się w ludzkiej pamięci. Wspomnienia łatwiej zepchnąć na margines, niż wydarzenia, które odcisnęły głębokie piętno na kształcie historii. Żeby była jasność - nie mowa tu o Wielkich Narracjach, ale o losach indywidualnych ludzi, którzy byli tylko trybikami w mechanizmie dziejów. To, co przeżyli - jest zwykłym horrorem. I dlatego w debiucie przerażonego historią ludzkości *Juana Carlosa Mediny aż roi się od okrutnych, mściwych dzieci posiadających specjalne moce, nazistowskich badaczy żydowskiego pochodzenia, którzy z wypiekami na twarzy dokonują wątpliwych moralnie eksperymentów oraz krwi, która nie miała prawa się rozlać.*

20.08.2013 15:33

Juan Carlos Medina nakręcił horror, by w jego ramach opowiedzieć o przerażającej Historii swojego kraju. To pomysł ciekawy, szkoda więc, że "Granice bólu" są filmem grubymi nićmi szytym, a ich finał zostaje ukoronowany morałem, który miałby znacznie większy wydźwięk, gdyby pozostał w domyśle. Debiutujący reżyser zestawia ze sobą dwie linie narracyjne, które w odpowiednim momencie połączą się naturalnie w jedną historię. Póki to jednak nie nastąpi, będziemy równolegle zaglądać do rzeczywistości między 1931 a 1964 rokiem oraz przypatrywać się współczesności. To tu constans świata zaburzy wypadek, jakiego nie spodziewał się żaden z jego bohaterów.

Na leśnej drodze zginie ciężarna żona chirurga Davida (Alex Brendemühl), którego ciało ulegnie zaledwie drobnemu pokiereszowaniu. Kolejna tragedia zostanie objawiona nieco później - przeprowadzone tuż po wypadku rutynowe badania wykażą, że David ma białaczkę i może go uratować jedynie przeszczep szpiku kostnego. Czy wydarzenia, które mają swoje źródło w latach trzydziestych, będą odpowiedzią na pytanie, dlaczego rodzice chirurga nie mogą być jego dawcami? Tego się spodziewamy i Medina nie zawodzi naszych oczekiwań. Serwuje nam dodatkowo porządny horror o dzieciach z początku wieku, które urodziły się z genetyczną wadą i nie odczuwają bólu - podpalają więc sobie ręce, zdzierają paznokcie, drapią się do krwi i wyjadają połacie miękkiej skóry. Wyobraźnia Mediny zbliża go do twórców realizujących filmy pod sztandarem nowej francuskiej ekstremy jak Alexandre Bustillo i Julien Maury ("Najście", 2007), Marina de Van ("Pod moją skórą", 2002) czy Pascal Laugier ("Martyrs. Skazani na strach", 2008).

David jest jednak w tej układance elementem tyleż mało interesującym, co zupełnie zbędnym. Pełni funkcję ekranowego alter-ego samego widza. Jako bohater dostaje powód, by grzebać w przeszłości (musi odnaleźć swoją matkę, by przeżyć), więc z niedowierzaniem i pewną odrazą, którą moglibyśmy odczuwać sami, odkrywa kolejne karty historii, o której najlepiej byłoby zapomnieć. Nie mamy przeto ani przyjemności obcowania z rasowym, krwistym horrorem, ani nie uderza nas myśl o tym, co kryje się między słowami i brudnymi, ciemnymi obrazami. David wyjaśnia nam wszystko zanim zdążymy się zastanowić nad postawieniem pytania. Przekaz filmu jest jasny jak laboratyjne, wyczyszczone i podświetlone wnętrza szpitala, w którym pracuje chirurg i w jakim leży w inkubatorze jego 6-miesięczny syn. Kamera zagląda do niego kilka razy, bo Medina stara się opowiadać też o pokoleniach - o konieczności odcinania pępowiny i próbach życia z pamięcią nie zabałaganioną poczuciem winy przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Mnóstwo w "Granicach bólu" metafor, morałów i sugestii na temat tego, że wojna była horrorem tak niepojętym, że możemy o nim dziś opowiadać wyłącznie za pośrednictwem fikcjonalizowania i przerysowywania zdarzeń. Czy to pozwoli nam lepiej zrozumieć przeszłość? Poczuć ją, bo gatunek filmowy jest konwencją, w którą wpisane są konkretne emocje, jakie przywykliśmy odczuwać? Nie. Medina zdaje się mieć tego świadomość, po co więc zrealizował film, w którym łopatą do głowy wkłada nam tony banałów? Uznajmy, że to jedyne pytanie, na jakie nie odpowiemy, bo źródła tej wątpliwej idei dawno przysypały piaski czasu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)